W tym fragmencie Bóg nie tylko spotyka człowieka, ale przede wszystkim stwarza relacje. A stwarzając je, uczy człowieka jak je nawiązywać i jak nimi żyć. Wsłuchajmy się w słowa, jakie Pan Bóg kieruje do pierwszego człowieka. Czego chce nas nauczyć o relacjach? „Z każdego drzewa tego ogrodu jedz w pełni. Ale nie jedz z drzewa poznania dobra i zła. Bo w dniu, w którym zjesz, umrzesz w pełni” (por. Rdz 2,16-17). Spróbujmy na chwilę zapomnieć o wszystkim, co nam przychodzi na myśl w związku z tym fragmentem, i spójrzmy na niego na nowo. Bóg zaczyna bardzo radykalnie: „Relacja, według mojego zamysłu, polega na tym, że Ja daję ci wszystko, co do Mnie należy. Popatrz na ten ogród – wszystko to sam wypracowałem, włożyłem w to serce i siebie samego. Nie stworzyłem tego dla siebie, ale dla ciebie. Nie zadowalam tym siebie samego, ale ciebie. Daję ci to wszystko – możesz się tym cieszyć, używać i robić z tym, co zechcesz. Moje własne życie wlałem w ten ogród i uczyniłem go żywym. Teraz ty możesz czerpać z tego życia, ile chcesz, możesz karmić się Mną w pełni”. To jest pierwsza część Bożej nauki na temat relacji. Z jednej strony Bóg pokazuje nam, jak On nas traktuje i w jakiej relacji jest z nami. Z drugiej strony – zaprasza nas do naśladowania Go w naszych relacjach z bliskimi.
Pierwsza część Bożego przykazania uczy nas dwóch pierwszych kroków w relacjach: wdzięczności i miłości.
Najpierw jest wdzięczność, czyli karmienie się Bogiem. Bóg pokazuje ci bardzo dobitnie, że dał ci wszystko i nieustannie daje ci siebie. Stworzył dla ciebie życie, podtrzymuje wszystko przy życiu specjalnie dla ciebie i chce, żebyś tym życiem się karmił. I to wszystko jest za darmo! To jest najważniejszy szczegół tej wypowiedzi. Człowiek nie zrobił nic ani nie powiedział nic, ani nawet nie pomyślał nic wcześniej, zanim Bóg się odezwał! Człowiek nie zapracował na to ani nie zasłużył sobie. Po prostu nagle otworzył oczy, zobaczył Boga i usłyszał: „Cześć! Jesteś człowiekiem. Rozejrzyj się i baw się dobrze”. Wdzięczność to nie jest jakiś tam dodatek do mojego życia wiarą. Wdzięczność to fundament! Nie miałem nic i nagle mam wszystko. Nie należy do mnie nic, a jednak mogę się karmić do woli. Wszystko, co jest wokół mnie, to dar, prezent, który nie jest mój i nie mam do niego żadnych praw. Twoja rodzina, twoje zdrowie, twoje pieniądze, twój czas, twoje życie – wszystko otrzymałeś i otrzymujesz za darmo.
Z głęboko przeżywanej wdzięczności rodzi się szczera miłość, czyli karmienie drugiego człowieka. Skoro Bóg tak zaszalał, że karmi mnie sobą i swoim światem, to czemu nie miałbym Go naśladować?
Nic nie należy do mnie, więc czemu mam wszystko trzymać w swoich rękach? Czemu miałbym tego nie rozdać innym? Skoro wszystko dostaję za darmo, czemu miałbym nie dawać również za darmo? Skoro mogę karmić się Bogiem do woli, czemu inni nie mieliby się karmić mną? Zaproszenie Boga do naśladowania Go w miłości polega na szaleństwie „otworzenia na oścież drzwi swojego domu”. Polega na marnowaniu swojego czasu dla drugiego, dzieleniu się swoją radością i życiem z drugim, dzieleniu się ze światem swoją rodziną i domem. Bóg nie nakazuje tego słowami, ale swoim przykładem. I Bóg zaraz przechodzi do drugiej wskazówki, która jest nieodłączna od pierwszej. Mówiąc dokładniej, jest jej doprecyzowaniem. Bóg tłumaczy, że w zdrowej i kochającej relacji konieczna jest pewna granica. Co nią jest? Poznanie dobra i zła. W Biblii zestawienie dwóch przeciwstawnych rzeczywistości – tutaj: dobro i zło – zwykle oznacza całość, pełnię, wszystko. W tym przypadku Bóg mówi dosłownie: „Możesz się Mną karmić w pełni, ale... nie możesz Mnie w pełni zjeść”. Zjeść coś znaczy przede wszystkim traktować to jako przedmiot, mieć nad tym czymś absolutną władzę. Gdy coś jemy, to coś przestaje istnieć i staje się częścią naszego organizmu. Pochłaniamy, połykamy i trawimy, unicestwiając coś dla własnego dobra. Innymi słowy, Bóg mówi: „Daję ci całego siebie i możesz się Mną karmić do woli, ale nie możesz Mnie zjeść. Nie możesz Mnie pochłonąć, nie możesz Mnie unicestwić, nie możesz Mnie traktować jak przedmiot ani uczynić podległym tobie, bo Ja jestem kimś, a nie czymś. Jestem kimś innym od ciebie i nigdy nie stanę się tobą”. Równocześnie Bóg pokazuje, że On sam żyje takimi relacjami i nigdy nie zje człowieka, bo człowiek jest kimś, a nie czymś.
Bóg uczy nas kolejnych dwóch kroków w budowaniu relacji. Po pierwsze, doprecyzowuje przykazanie wdzięczności i dopowiada, że wypaczeniem postawy wdzięczności, czyli karmienia się, jest postawa zjadania drugiego.
Drugi człowiek (każdy!) jest dla mnie kimś innym i odrębnym. Mogę i mam się karmić życiem od drugiego człowieka – ale nie mogę go posiąść. Drugi jest inny: myśli inaczej, czuje inaczej i żyje na swój sposób. Nie mogę go zmusić, żeby myślał tak jak ja, czuł tak jak ja, żył jak ja. Nie mogę drugiego używać jak przedmiotu, by realizował moje cele czy zaspokajał moje potrzeby. Nie mogę go uczynić swoim niewolnikiem ani swoim drugim „ja”. Jak to się odnosi do naszego życia w konkretnych sytuacjach? Twój syn nie jest ani twoim mężem, ani twoim ciałem. Ma żyć swoim życiem, pracować i założyć swoją rodzinę – odrębną od twojej. Twój współmałżonek nie jest twoim ciałem ani twoim rodzicem, ani twoim dzieckiem. Nie jest ani opiekunem, ani podopiecznym. Jest kimś innym, niezależnym, kto zdecydował się z tobą współtworzyć, współpracować i współżyć. Twoi parafianie nie są twoimi wyznawcami, służącymi czy fanami. I nie mają nimi być. Oni są twoimi braćmi i siostrami w wierze, którzy spotykają Boga i razem z tobą (ale swoimi drogami) ku Niemu zmierzają. Możemy tak wymieniać dalej, odnosząc słowa Boga do naszych relacji w pracy, z przyjaciółmi, relacji seksualnych, relacji z Bogiem itd.
Kolejnym krokiem, który Bóg nam proponuje w budowaniu relacji, jest doprecyzowanie postawy miłości, czyli karmienia innych.
Wszyscy mogą się tobą karmić, ale nikt nie ma prawa cię zjeść, unicestwić ani podporządkować sobie. Bóg nie pozwala, by cię ktoś zmuszał, żebyś myślał, czuł, żył tak jak ten ktoś. Masz dzielić się swoim życiem i karmić innych – ale uważaj: jest limit! Jeżeli czujesz, że ktoś już zaczyna ciebie zjadać, to nie możesz sobie ani jemu na to pozwolić. Bóg w pierwszych słowach skierowanych do ciebie w Biblii podarował ci ten mur i chroni cię nim, ponieważ nie zgadza się na to, żeby limit został przekroczony. Jesteś stworzony na Jego obraz i jesteś święty – nikt nie ma prawa cię zjeść, uprzedmiotowić ani pochłonąć. To jest też nakaz i powołanie, jakie daje ci Bóg. Nawet jeśli wygodnie ci jest być zależnym od innych, przez całe życie spełniać czyjąś wolę, usługiwać, zaniedbując siebie – Bóg mówi: stop! Nawet jeżeli czujesz ciężar przymusów, zobowiązań i oczekiwań – Bóg ci przypomina, że jest limit i nie możesz dać się zjeść. Na koniec Bóg, w sposób bardzo prosty, pokazuje konsekwencje logiki zjadania: „umrzesz w pełni”. Umrzesz tak, że już bardziej umrzeć się nie da. Jaki jest obraz śmierci przedstawiony w tej wypowiedzi? Jest to stan relacji z drugim człowiekiem – sytuacja rodzinna lub społeczna, w której jeden człowiek jest uprzedmiotowiony i pochłonięty przez drugiego, dobrowolnie lub pod przymusem, albo gdy wielu ludzi jest pożartych przez jednego i nie ma między nimi granic, różnic i wolności. Takie „królestwo śmierci” jesteśmy w stanie budować codziennie – jedząc drugiego lub dając się drugiemu zjeść. Przypatrzmy się jeszcze raz tym czterem krokom, które Bóg nam pokazał na początku historii zbawienia: • Bądź wdzięczny i karm się w pełni dobrem, które Bóg ci daje. • Kochaj i karm swoim dobrem ludzi, z którymi żyjesz. Nie zatrzymuj dobra dla siebie, ale podziel się nim. • Pamiętaj, że nikt nie należy do ciebie. Nie próbuj nikogo zjeść, podporządkowując go swojemu życiu. • Nie pozwalaj się nikomu pożreć, dbaj o siebie i swoje życie. Spróbujmy poobserwować swoje relacje, życie rodzinne i zawodowe. Popatrzmy, w których momentach idziemy za daleko w relacjach, pożerając lub dając się pożreć. Zobaczmy, w których sytuacjach umiemy karmić się Bogiem i w których umiemy karmić drugiego człowieka swoim dobrem. Na koniec spróbujmy wybrać po jednej sytuacji do każdego z kroków zaproponowanych przez Boga – i w każdej z nich zrobić krok ku większemu dobru.