Pochodzę z miasta, którego mieszkańcy należą do różnych Kościołów. Moja rodzina nie była w tym względzie wyjątkowa. Gdy w szkole podstawowej nauczycielka dyktowała nam, o której mamy rekolekcje wielkopostne, musiałam sobie zapisywać oba terminy – dla katolików i dla ewangelików. Dlaczego? Po prostu nie umiałam zapamiętać, w którym Kościele właściwie jestem. W końcu znalazłam na to sposób – kiedy widziałam, do której grupy idzie moja koleżanka z ławki, wiedziałam, że ja muszę iść do tej drugiej.