W rzeczywistości są to obsesyjne myśli pewnego człowieka, który żył kilka wieków temu. Ten gość nie potrafił myśleć o niczym innym jak o uwielbianiu Boga – kompulsywnie szukał Go we wszystkim i we wszystkim oddawał Mu chwałę. Przypominał sobie i innym, aby Bożą chwałę zawsze mieć przed oczami. Prawie każdą czynność zaczynał od prośby, aby była ona na większą chwałę Boga. Większą! Nie można po prostu chwalić Boga. Trzeba Go chwalić bardziej i więcej! Ba, to hasło stało się częścią życia tego człowieka, pieczątką, którą naznacza się teraz wszystko, co z nim związane. Ad maiorem Dei gloriam – AMDG – cztery litery, które pojawiają się wszędzie, gdzie powieje duch św. Ignacego Loyoli. Zaryzykuję stwierdzenie, że Ignacy był świętym, który miał największą obsesję na punkcie uwielbiania Boga. A skoro tak, to czemu nie nauczyć się uwielbienia od niego?
KONKRET
Uwielbienie Ignacego jest inne niż nam się może wydawać. Nie ma tam słów ani pieśni. Nie ma długich godzin modlitwy. Ten święty, jak sam przyznaje, bardzo lubił słuchać śpiewanej Liturgii Godzin, ale... sam zrezygnował z tej formy, zarówno w swoim życiu, jak i w życiu wspólnotowym zakonu, który założył. Kochał modlitwę i swego czasu spędzał na niej siedem godzin dziennie, ale... ostatecznie rozeznał, że to pokusa złego ducha, która odciąga go od prawdziwego uwielbienia. Dlaczego tak? Przecież to wszystko jest dobre i piękne! Ignacy miał jednak obsesję na punkcie WIĘKSZEJ chwały Bożej. Tak, można Boga uwielbiać BARDZIEJ. Nie wystarczało mu uwielbienie, szukał uwielbienia na MAXA. Rozeznał w swoim życiu, że prawdziwego uwielbienia nie można zakładać na słowach, ale na czynach. Można Bogu mówić i śpiewać wiele wspaniałych pieśni, ale dopiero czynem, działaniem, decyzją – sprawimy, że Boża chwała naprawdę zajaśnieje w świecie. Ignacy był człowiekiem konkretu. Jego uwielbienie „na maxa” było uwielbieniem konkretu. W ten sposób bardzo żył słowami Jezusa: „Nie każdy, który Mi mówi: «Panie, Panie!», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca” (Mt 7, 21). Pierwsza wskazówka Ignacego co do uwielbienia: przestań gadać, zacznij działać!
CEL
Działać – ale jak? Jeżeli zadajesz sobie teraz to pytanie, to bardzo dobrze. Bo to pytanie jest w centrum uwielbienia proponowanego przez św. Ignacego. Aby móc na nie odpowiedzieć, trzeba sobie najpierw poukładać w głowie: jaki jest cel mojego życia i co teraz jest w nim najważniejsze. I uwaga! To nie jest dodatek. To jest podstawa uwielbienia wg Ignacego! Bez tego dalsza część artykułu nie ma sensu. Celem jest chwała Boża. Ale... 1. Co dla mnie znaczy chwała Boża? 2. W jaki sposób chcę Boga chwalić całym moim życiem? Czyli: jak chcę Mu służyć? 3. Co w tym momencie mojego życia pomoże mi zbliżyć się do punktu 1 i 2? To są pytania, na które każdy musi sobie odpowiadać (codziennie, co tydzień, co miesiąc), szukając coraz trafniejszej odpowiedzi. Aby to lepiej wyjaśnić, przywołam fragment konstytucji jezuitów. Dotyczy on młodych jezuitów, którzy studiują, przygotowując się do kapłaństwa: „...niech będą przekonani, że nic milszego dla Boga nie uczynią ponad to, że pilnie będą się uczyć (...) [dlatego] należy usuwać wszystko, co przeszkadza w nauce (...) nabożeństwa, umartwienia (...) i inne działania na rzecz bliźnich”. Jeżeli jestem jezuitą-studentem, to najbardziej uwielbiam Boga studiując. To czyni ze mnie doskonalsze narzędzie w ręku Boga, by później Jemu bardziej służyć i wielbić Go w pracy apostolskiej. Wszystko, co mnie od studiów odciąga – jest pokusą, która pomniejsza moje uwielbienie i osłabia moją przyszłą współpracę z Bogiem. Podobnie, jeżeli jestem matką – najbardziej uwielbiam Boga wychowując swoje dzieci na wspaniałych ludzi. Jeżeli jestem mężem i ojcem – uwielbiam Boga dbając o rodzinę i dom. Chwałą Boga jest kochająca się rodzina. Uwielbieniem jest wierna i sumienna praca. Innymi słowy, uwielbienie wg Ignacego to całkowite zaangażowanie się w moje „tu i teraz” w moim życiu, i robienie tego, co należy robić. To jest bardzo trudny punkt. Wszyscy uciekamy od bycia „tu i teraz” i realizacji swojego powołania, bo to kosztuje. Bardzo często uciekamy od swojego życia w pseudouwielbienie – czyli w długie modlitwy, życie wspólnoty modlitewnej, charyzmaty i nie wiadomo co jeszcze, odwracając się od swojego „tu i teraz” plecami. To jest udawanie przed sobą i przed Bogiem, i nie ma nic wspólnego z uwielbieniem Go, chociaż możemy przy tym używać pięknych modlitw. Wszystko (nawet koncert uwielbieniowy!), co oddala mnie od mojego celu, powołania, mojego życia – jest antyuwielbieniem! Jeszcze raz: „Nie każdy, który Mi mówi: «Panie, Panie!», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca”. Ignacy był twardym człowiekiem, nie bał się stawać twarzą w twarz ze swoim życiem i z samym sobą. A miał czego się obawiać. Był realistą do bólu, badał wszystkie myśli i uczucia, był podejrzliwy i nie dawał się zwieść fałszywym inspiracjom. Jesteś pewien, że chcesz iść dalej?
SŁUCHANIE
Jak już wspomniałem, św. Ignacy cały czas pytał siebie i Boga: Co będzie WIĘKSZYM uwielbieniem? Co przyniesie Bogu większą chwałę? To pytanie było dla niego tak ważne, że przy niektórych kwestiach odprawiał kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt Mszy w intencji dobrego rozeznania odpowiedzi (pisałem już, że miał obsesję na punkcie uwielbienia?). Dlatego ignacjańska modlitwa uwielbienia jest przede wszystkim modlitwą słuchania. Uwielbiam przez to, że słucham. Dlaczego? Bo Bóg nieustannie mówi i się objawia, a jeżeli Go nie słucham i nie zauważam – nie jestem w stanie na to dobrze odpowiedzieć! Każde moje działanie jest uwielbieniem Boga wtedy, gdy jest odpowiedzią na Jego zaproszenie. Jeżeli nie słuchamy Boga, to zaczynamy tworzyć „uwielbienie” po swojemu – które wcale nie jest uwielbieniem. Tworzymy dzieła i wspólnoty, podejmujemy decyzje, które są raczej uwielbieniem nas samych niż Boga. Uwielbienie u Ignacego jest modlitwą słuchania. Słucham, co Bóg mówi. To może trwać dzień, tydzień, miesiąc, rok. Ale ja cierpliwie czekam i słucham, bo wolę zrobić jedną rzecz według Boga, oddając Mu chwałę, niż tysiąc rzeczy według siebie. Stąd kolejna wskazówka Ignacego: nie można uwielbiać na oślep. Uwielbienie i działanie nie wychodzi ode mnie – jest inicjatywą i zaproszeniem Boga. Ignacy woli w tym samym czasie zrobić jedną rzecz, którą długo będzie rozeznawał jako wolę Boga, niż sto innych, które są obiektywnie dobre.
NIE DLA WSZYSTKICH
Nie opisałem tutaj wszystkich aspektów ignacjańskiego uwielbienia, a te wspomniane musiałem skrócić i uprościć. Ten tekst może nie dawać konkretnych narzędzi i instrukcji, ale mam przynajmniej nadzieję, że zainspirował tego, kogo miał zainspirować, do poszukiwań tego WIĘCEJ. Wszystkim zainteresowanym chciałbym zaproponować rekolekcje ignacjańskie lub książkę „Uwielbienie – tego da się nauczyć”, która szerzej przedstawia ignacjańskie uwielbienie. Podsumowując to, co napisałem powyżej: konkret, bardziej, cel, prawda, słuchanie, działanie. Duchowość ignacjańska i uwielbienie ignacjańskie jest trudne i nie jest dla wszystkich. Wiekszości ludzi wystarczy zwykłe uwielbienie. Są jednak wśród nas tacy maniacy jak św. Ignacy, którzy czują się niespokojni i chcą Boga uwielbiać bardziej, więcej, mocniej. Są tacy, którzy pragną współpracować z Bogiem tu, na ziemi, rozszerzając Jego Królestwo. Takich Bóg powołuje na liderów Kościoła, aby – jak pierwsi jezuici, z obsesji szukania większej chwały Boga – zmienili świat. „Przypatrzcie się Waszemu powołaniu, a zobaczycie, że to, co w wypadku innych nie byłoby mało, w Waszym wypadku nie wystarczy. (...) Bóg zechciał, żebyście wszyscy mogli poświęcić się celom, dla których Was stworzył, mianowicie szerzeniu Jego czci i chwały”. (św. Ignacy, List o doskonałości).
Polecamy książkę autora tekstu Wojciecha Werhuna SJ - "Uwielbienie - tego da się nauczyć" - więcej tutaj!
(zamieszczono 2015-07-30)