Duchowość i psychologia

Poznaj swoją duszę, zaakceptuj drugiego człowieka i pokochaj waszą różnorodność.

Pustka pełna ludzi

O samotności krótkotrwałej, a mimo to rujnującej, ale i o takiej, z której płynie wiele dobra. O takiej, którą się czuje, choć wokół pełno ludzi, i o takiej, której się nie czuje wcale, choć jest. Inni ją widzą, a sam człowiek zaczyna marnieć, nic nie czując. „Bez tej miłości można żyć, mieć serce puste jak orzeszek” – w podstawówce taki wiersz Szymborskiej recytowaliśmy na komunistycznych akademiach. Dziś z różnymi osobami – o wielu barwach samotności.

FAJNA BABECZKA

Sama tak o sobie mówi i tak jest. Lat 39, może nie wygląda na studentkę, ale nic na minus. Same wartości dodane. Praca spoko, lekarka, hobby: taniec, języki (obecnie włoski), Biblia. Grupa medytacyjna, stały spowiednik. O planach może mówić, ale nie lubi. Tu problem. Od kilku lat nie świecą jej się oczy i nie uśmiecha się, opowiadając o planach. Spowiednik już nawet nie pyta o powołanie, ale przy każdych rekolekcjach to wyłazi. Samotności nigdy nie wybierała jako swojej drogi, nigdy jej się to nie wyświetliło jako wola Boża. Tak na razie wyszło, lub raczej: na razie nie wyszło. Mimo starań. Na terapii nawet była, ale tu nie ma nic do „terapeutyzowania”. Zdrowa jest, tylko czasami smutna.

TROCHĘ ZANIEDBANY

Pali, czasem kłóci się z rodzicami. Nadwaga widoczna. Informatyk, gra w gry. Półprofesjonalnie, może kiedyś będzie na tym zarabiał. Lat 32, trzy lata po studiach („tak się zeszło”). Za chłopaka był ministrantem i w Oazie. Teraz raczej nie chodzi. Czasem, z rodzicami na święta, raz w roku do spowiedzi. Mieszkają razem, rodzice wierzący, mama szczególnie. Kiedyś się wyprowadził, ale mama powiedziała, że to tylko wywalanie pieniędzy. Miał dziewczynę. Jedną, drugą. Ale się psuło. Mało wychodzi, woli pograć. Pornografia? Tak. Ale nie za często, nie codziennie. Chociaż w sumie bywa, że codziennie. Czy nie czuje się samotny? Czemu miałby? Nie. Raczej nie.

BARDZO ŁADNA

Tak mówią, nawet jeżeli widzieli ją tylko w masce, tylko przez kamerkę na czacie. Lat 14, samotna boleśnie. Cięła się kilka razy, wtedy mniej bolało, mniej zamieszania w myślach. Rodzicom nie mówiła. Na Insta wrzuciła, ale anonimowo, bez twarzy. Może starsza siostra się domyśla. Chłopak widział, ale nic nie rozumie. Kościół podobno mówi, że samobójstwo jest grzechem ciężkim. Ale ona czuje, że jak się tak chodzi po krawędzi, jak te myśli powracają i narzucają się, to to wcale nie jest dobrowolne. Więc w tym wypadku to chyba nie jest grzech ciężki. Nie byłby chyba. Jeżeli Bóg by był, to On by ją przecież zrozumiał. Ale nie wie. Dlatego pisze. XoXo .

75 LAT, Z CZEGO 36 BEZ ALKOHOLU

33 bez papierosa, 35 lat po rozwodzie, ale pod sam koniec znowu się z żoną zeszli. Miała już przerzuty. Dzieci, córka i dwóch synów, za granicą – w Amsterdamie, w Dublinie, w Tromso. Odwiedza je. Mityngi AA, kiedyś częściej, teraz raz w tygodniu. Chodzi do chorych jako wolontariusz Caritasu. Kiedyś też prawie codziennie, teraz jak zdrowie pozwala. Siostra Gosia wciągnęła go kilkanaście lat temu. I w Telefon Zaufania. Umarła w zeszłym roku. Szkoda, razem pomagali, a teraz już sam, bo młodsi się nie garną. Chorzy też umierają, ale zawsze gdzieś ktoś go potrzebuje. Lubi swoją samotność, ale i ludzi. Ostatnio może bardziej samotność.

Bóg wcale nie o każdym z odcieni samotności mówi: „nie jest dobrze, aby człowiek był sam” (Rdz 2,18). Osamotnienie biblijnych „wdów i sierot” a przynoszące wielkie owoce odosobnienie Chrystusa to dwa końce skali, a jednak mają coś wspólnego. Każda samotność to niedobór głębokich, pełnych zrozumienia i wzajemności relacji z ludźmi. To stwierdzenie jest może dalekie od ścisłości, ale wskazuje na kilka ważnych rzeczy:

  1. Niedobór nie jest tylko subiektywnym poczuciem braku czegoś

Tak jak z głodem – zwykle się go czuje, ale znam też osoby, które mają zaburzone odczuwanie głodu i mogą przez to nieświadomie doprowadzać się do wycieńczenia. Podobnie jak ludzie, którzy nie czują samotności, gdy ona faktycznie sieje spustoszenie w ich życiu, nie pozwala się rozwijać, rozkwitnąć, owocować… Ten niedobór sam w sobie nie jest dobry, podobnie jak cierpienie i choroby, i zawsze niesie ryzyko powikłań. Tak jak istnieje moralny obowiązek dbania o zdrowie, tak też istnieje obowiązek walki z samotnością, własną i cudzą.

  1. Ten ciężar i ryzyko, ten niedobór czasem trzeba (lub warto) na siebie przyjąć

Samotność wielu świeckich i duchownych misjonarzy i misjonarek, samotność wychowawców podporządkowujących swoje życie dobru wychowanków i niezliczone przykłady wyboru samotności dla jakiegoś większego dobra... Większe dobro może usprawiedliwiać decyzje takich wyborów, może je uświęcić. Wybór większego dobra może też nadawać sens sytuacjom, w których samotność wcale nie została wybrana, ale była wynikiem jakiegoś zbiegu, przykrych nieraz, okoliczności. Taki wybór prowadzi często przez trud, niewygodę, ale dalej też przez duchową radość, poczucie sensu i bliskiej relacji z Jezusem. Taka samotność jednych, dla drugich może stwarzać przestrzeń miłości i zrozumienia. Tylko musi zostać podjęta jako służba innym.

  1. Ludzie

Bóg, tworząc Adama, nie zakłada, nawet przed grzechem pierworodnym, że relacja z Nim samym będzie dla człowieka jedyną i wystarczającą relacją osobową. Potrzebny jest drugi człowiek i to jest bardzo podstawowa biblijna prawda o nas. Pomijam wyjątkowe sytuacje dotyczące mistyków. Reguła jest taka, że zdrowa duchowość nie jest alternatywą dla relacyjności, ona raczej buduje na przyjaźni i kontaktach z innymi. I znów: przykład Jezusa pokazuje całą pełnię, która wprawdzie może być realizowana na różny sposób, zawsze jednak unika alienacji.

  1. Wzajemność i zrozumienie

Duchowy i emocjonalny niedobór, realny, choć nie zawsze uświadomiony głód może powstawać nawet wtedy, gdy kochamy i rozumiemy innych, ale nie otrzymujemy w zamian tego samego. I nie tylko może – on zawsze powstaje. Nawet ludzie posiadający wspaniałe rodziny i przyjaciół, zwykle prędzej czy później doświadczą tego, tracąc rodziców, małżonków, ludzi, którzy stanowili dla nich ważną część ich życia. Otaczający ich młodsi nie potrafią tego zrozumieć. To samotność kładąca się coraz wyraźniejszym cieniem na sercu każdego świadomego człowieka, który zbliża się do tajemniczego kresu. Nie na darmo pobożni Żydzi w obliczu śmierci odmawiali modlitwę zaczynającą się od słów „Eloi, Eloi, lema sabachtani” (Ps 22,1). Każdy może (i powinien) z całych sił budować relacje, przyjaźnie; dawać miłość i zrozumienie, nie zapominając, jak ważna dla jego rozwoju jest wzajemność. Ale i tak, prędzej czy później, człowiek wchodzi w samotność.

Gdy nie jest na nią gotowy, łamie się pod jej ciężarem. Gdy jednak „wzrasta w łasce i mądrości”, dojdzie do momentu, kiedy uniesie jej krzyż i będzie zdolny dawać nawet bez wzajemności. To jest ta niezwykła forma miłości, do której można dochodzić, tylko świadomie naśladując Chrystusa. Gdyby ona była czymś innym, gdyby była jakimś heroizmem dla samego heroizmu, byłaby tylko miotaniem się zwariowanych małp, którym dziwny kaprys natury kazał cierpieć z tęsknoty za nieistniejącą „miłością na zawsze” i wysilać się dla abstrakcyjnych „szczytnych ideałów”. Jednak wierzę, że ona jest kroczeniem śladami Jezusa, który szedł samotnie, torując tę drogę bliskim. I teraz czeka, aby „zamieszkać wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie «BOGIEM Z NIMI». I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie” (Ap 21,3). Ani samotności…

Ostatnio zmieniany piątek, 07 czerwiec 2019 11:32
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Rafał Huzarski SJ

Dyrektor Centrum Arrupe, autor bloga Grzebień na Huzara.

banery na strona szum5

banery na strona szum b

banery na strona szum4

banery na strona szum3

banery na strona szum

banery na strona szum2

banery na strona szum7

banery na strona szum8