SPOTKANIE, KTÓRE UZDRAWIA
Rachunek sumienia może nas straszyć i mylić swoją nazwą – w rzeczywistości wyliczanie grzechów jest tu najmniej istotne. Ta metoda modlitwy umożliwia człowiekowi głębsze poznanie siebie (swoich darów, zdolności, słabości, zranień, pragnień) i otwarcie się na współpracę z Duchem Świętym w codzienności (przez rozpoznawanie Jego woli w Słowie, wydarzeniach i różnych poruszeniach duszy). Może się wydawać, patrząc na wszystkie punkty i objaśnienia, że ta metoda jest czymś sztucznym i strasznym. Ale kiedy podejmie się wysiłek, by ją dokładnie przestudiować i zacząć praktykować – z nieporadnego przechodzenia od punktu do punktu modlący się zostanie po jakimś czasie doprowadzony do szczerego, spontanicznego i przemieniającego spotkania z Jezusem i będzie w stanie współpracować z Nim w swoim życiu. Rachunek sumienia jest modlitwą uniwersalną, którą można praktykować w odniesieniu do różnych łask i owoców, o jakie chce się prosić – tutaj skupimy się na uzdrowieniu. Zachęcam do uważnego zapoznania się z proponowaną metodą – jest to raczej syntetyczny instruktaż do zrozumienia niż lekki artykuł do przeczytania.
REGULARNOŚĆ SPOTKANIA
Żyjemy w świecie, który się zmienia – wszystko nieustannie się wyczerpuje i potrzebuje ponownego naładowania. Drzewa muszą pić, żeby nie uschnąć, my musimy jeść, żeby nie umrzeć. Bierzemy codzienne dawki leków, żeby wyzdrowieć, ładujemy komórki, żeby móc rozmawiać i tankujemy samochody, żeby jeździć. Jeżeli taka jest nasza rzeczywistość, to tak samo sprawa ma się z naszym duchem – muszę czerpać od Jezusa, żeby żyć w pełni radości i pokoju. Stąd rachunek sumienia o tyle ma sens, o ile praktykuję go CODZIENNIE. Podobnie jak lekarstwa – pojedyncze lub nieregularne dawki nie wnoszą nic, a w najgorszym przypadku sprawiają, że bakcyl się na nie uodparnia. Dlatego zanim zaczniesz zapoznawać się z tą metodą, zastanów się, czy chcesz oddać Jezusowi codziennie 15 minut na to, żeby cię uzdrawiał? Jeżeli nie chcesz poświęcić tego czasu – może twoja desperacja i pragnienie uzdrowienia są zbyt małe?
PORA SPOTKANIA
Rachunek sumienia zakłada dwa proste, bardzo praktyczne warunki:
1) Kiedy zaczynam modlitwę, muszę mieć mój życiowy materiał – czyli zbiór przeżyć, doświadczeń, rozmów i różnych zdarzeń, które mnie spotkały tego dnia. Stąd przeżywanie Rachunku na początku dnia jest mało owocne, bo niewiele się wydarzyło od momentu wstania z łóżka.
2) Muszę być trzeźwy na modlitwie – przypominanie i rozważanie przeżyć z dnia wymaga jasnego i spokojnego umysłu, który ma siłę się zaangażować i skoncentrować na temacie. Dlatego nie warto odkładać go na sam koniec dnia (bo zasnę), ani przeżywać go zaraz po odejściu od telewizora czy komputera (bo mam niespokojny umysł) – w ten sposób pomniejsza się owoce modlitwy.
Najlepszą porą jest wieczór, w okolicach kolacji, ale oczywiście każdy zna siebie najlepiej i może sobie indywidualnie dobrać odpowiedni czas. Ważne, aby zachowane były te dwa warunki: materiał do modlitwy oraz trzeźwy umysł. Czasami zdarza się jednak, że nie dam rady się skoncentrować, np. z powodu zmęczenia lub jakiegoś większego wydarzenia wieczorem, wtedy mogę próbować mimo to przeżyć rachunek sumienia, pokładając większą ufność w Jezusie i Jego łasce uzdrawiającej lub odprawić go następnego dnia rano.
METODA MODLITWY
Rachunek sumienia składa się z pięciu kolejnych kroków, które mają mi ułatwić głębsze i bardziej owocne spotkanie z Panem:
1. Dziękczynienie – najważniejszy punkt Rachunku, którego celem jest odczucie radości i wdzięczności Bogu za wszystko, co tego dnia mi dał. Trwam w tym punkcie tak długo, aż choć trochę poczuję wdzięczność wobec Pana. Może się zdarzyć, że ten punkt zajmie mi całe 15 minut, wtedy na nim kończę modlitwę. Dziękczynienie polega na przypominaniu sobie i zauważaniu rzeczy na trzech płaszczyznach:
a) zauważyć, że Pan jest w moim życiu mimo wszystko – przeglądam cały dzisiejszy dzień, choćby był jednym z najtrudniejszych, i staram się odnaleźć drobne momenty działania Pana Boga dla mnie (pogoda, drugi człowiek, to, że mam gdzie mieszkać itp.). Próbuję uświadomić sobie, ile dobra mnie w życiu spotyka i rozmawiam o tym z Bogiem.
b) zauważyć dobro, jakie jest we mnie – przyglądam się moim dzisiejszym zachowaniom i dokonaniom i staram się wyłapać te momenty, w których widzę swoją wartość i talenty (np. dobroć serca, współczucie drugiemu, sumienne wypełnienie jakiegoś zadania, okazanie miłości itp.). Staram się uświadomić sobie, że Pan mi dużo dał, oraz że jestem dobrym i obdarowanym człowiekiem – dziękuję Mu za to.
c) zauważać postępy – przypominam sobie, o co prosiłem Pana podczas ostatniego rachunku sumienia, i patrzę, jak On mnie dzisiaj wysłuchał. Próbuję zauważyć, że Bóg faktycznie działa i mnie uzdrawia.
2. Prośba o światło – gdy już poczuję wdzięczność wobec Pana za otrzymane dobro, proszę Go o trzy rzeczy: abym jeszcze bardziej poznawał, rozumiał i akceptował siebie – co jest niezbędne do uzdrowienia.
3. Przyglądam się sobie – po prośbie o światło Ducha Świętego przeglądam dzisiejszy dzień, staram się wyłapać ważne momenty, ocenić je i spróbować zaakceptować:
a) co się we mnie dziś działo – przypominam sobie sytuacje, w których przeżywałem dzisiaj bolesne emocje (poczułem się gorszy, nieakceptowany, czyjeś słowa mnie mocno zraniły, dręczyły mnie negatywne myśli, czułem lęk, skrupuły, wyrzuty, niepokój, bariery itp.). Najlepiej wybrać tylko jedną taką sytuację i jej się przyjrzeć dokładniej.
b) skąd się te emocje wzięły, co je wzbudziło – gdy już uchwyciłem jakieś swoje przeżycie, analizuję jego przebieg. Jaki bodziec mnie tak mocno poruszył (słowo, sytuacja, myśl). Zastanawiam się, dlaczego mnie to dotknęło.
c) jaki to ma związek z moją historią – przypominam sobie swoją historię życia i staram się znaleźć podobne sytuacje, by po dłuższym czasie praktyki Rachunku dojść do samego korzenia moich zranień, jak po nitce do kłębka. Im bardziej jestem świadomy swojej historii i ważnych zranień z młodości, tym lepiej będę rozumiał moje zranienia teraz.
d) grzech jako bezradność wobec bólu – zauważam też, że niektóre moje grzechy wynikają z mojej słabości i cierpienia – kiedy jestem zraniony, nie mam sił, by walczyć i kochać, więc łatwiej ulegam grzechom lub szukam w nich ucieczki. Staram się to zrozumieć i zaakceptować swoje rany i słabości.
4. Oddaję owoce modlitwy Jezusowi – opowiadam Mu o tym, co zauważyłem i co zrozumiałem, rozmawiam o swoich uczuciach, historii itd. Powierzam Mu wszystko z ufnością i przepraszam, że nie uciekam się zawsze do Niego, że szukam pomocy w przyjemnościach i że ulegam grzechom.
5. Proszę Pana o uzdrowienie tych zranień, które w sobie widzę – najlepiej o coś konkretnego, np. związanego z analizowaną dzisiaj sytuacją.
PRZYKŁADOWY RACHUNEK SUMIENIA:
Jestem studentem drugiego roku architektury. Cierpię na kompleks niższości, od dziecka nikt mnie nie doceniał i byłem zawsze ostatni w grupie chłopaków. Teraz ciągle czuje się gorszy, nieporadny i beznadziejny. Wycofuje się z relacji, unikam imprez. Praktykuję rachunek sumienia od pół roku. Mam dzisiaj rozbity dzień, bo odłożyłem na sam koniec rysowanie projektu, i widzę, że nie zdążę. Odrywam się od pracy i siadam do Rachunku o 20.00.
1. Dziękuję Bogu za to, że dzisiaj akurat moi współlokatorzy wyjechali i mogę spokojnie pracować – czuję, że mimo wszystko On się o mnie troszczy. Dziękuję też za to, że mimo swojego lenistwa i dzisiejszej pracy w stresie znalazłem czas, żeby pomóc sąsiadce wnieść zakupy – widzę, że jest we mnie dobra wola. Wczoraj prosiłem Pana, żeby uzdrawiał moje wycofanie w stosunku do wykładowców, żebym potrafił otwarcie dyskutować na temat swoich projektów, i widzę, że dzisiaj czułem się spokojniej na konsultacjach. I mimo że nie broniłem się, to nie bolała mnie tak bardzo ich krytyka – a to już coś. Dziękuję za to Jezusowi.
2. Proszę Go o pomoc, żeby pokazywał mi prawdę o mnie i pomógł zaakceptować siebie.
3. Zauważam, że gdy w sklepie kasjerka wydawała mi za mało reszty (bez 2 zł), krępowałem się o to upomnieć. Czułem wstyd i lęk. Poruszyło mnie to dlatego, że musiałem wejść w jakąś konfrontację z drugą osobą. Pamiętam z historii mojego życia, że w dzieciństwie nikt się ze mną nie liczył i zawsze, kiedy się buntowałem, byłem wyśmiewany – to pewnie ciągle ta sama rana. Bałem się teraz, że się wygłupię, że kasjerka mi odmówi – wolałem przyznać, że sam się pomyliłem. Ten lęk i wycofanie oraz dręczące poczucie bycia gorszym sprawiły, że nie mogłem się skupić na pracy – zacząłem więc grać na komputerze, żeby uciec od tych uczuć, i tak straciłem 3 godziny.
4. Opowiadam Jezusowi o tym wszystkim – o swoim lęku, bezradności, o poczuciu bycia gorszym. Przepraszam Go, że nie uciekałem się wtedy do Niego po pomoc i że poddałem się złudnej ucieczce w świat wirtualny. Powierzam Mu siebie i ufam, że On mnie akceptuje i przemienia.
5. Proszę Pana, żeby mnie uzdrawiał, bo sam jestem za słaby. Powierzam Mu moją główną ranę – poczucie bycia gorszym i proszę szczególnie o uzdrowienie rany bycia wyśmianym – tej z historii i tej z dzisiejszego dnia. Proszę, żeby przez uzdrowienie napełniał mnie pokojem w konfrontacji z innymi.
Polecamy książkę o. Józefa Kozłowskiego SJ "Nawrócić się, aby żyć".