Modlitwa jako postawa człowieka rozwija się wraz z jego wzrostem. Nie chodzi tylko o wzrost fizyczny. Rozwój dotyka człowieka w jego trzech podstawowych wymiarach: cielesnym, psychicznym i duchowym. Jesteśmy jak trójnóg – te trzy elementy mają współgrać. Albo rozwijają się w miarę równomiernie, albo całość upada, bo przecież żaden trójnóg na dwóch nogach nie ustoi. Nie dziwi więc odkrywanie, że każdy dzień, każde wydarzenie i etap życia ludzkiego niesie w sobie inność w podejściu do duchowej płaszczyzny naszej codzienności.
Ignacjański rachunek sumienia to modlitwa, o którą toczy się największa walka w naszym życiu, bo w najgłębszy sposób dotyka naszego wnętrza i ukazuje prawdę o nas. Niektórzy nazywają tę modlitwę „kwadransem miłości” z tego powodu, że kiedy odkrywamy naszą słabość przed Jezusem – możemy wtedy doświadczyć Jego miłosierdzia i przebaczenia.
„Naprawdę, Panie, czy nie służyłem Tobie jak najlepiej? Dlaczego mój ból nie ma granic, a moja rana jest nieuleczona, niemożliwa do uzdrowienia? Czy będziesz dla mnie jakby zwodniczym strumieniem, zwodniczą wodą?” (Jr 15, 11a. 18)
Stosownie do tego, na jakim etapie rozwoju duchowego się znajdujemy, nieprzyjaciel przybiera odpowiednie pozy, aby nas zwieść z raz obranej drogi wzrostu w Chrystusie. Dobiera do tego odpowiednie środki, którymi może oddziaływać na nas, a tym samym dążyć do osiągnięcia swego przewrotnego zamiaru.