Bezinteresownie – Bogu
Chcę was dzisiaj zaprosić do modlitwy bezinteresownej. Co to takiego? To spotkanie z Bogiem, na którym nie mam do Niego żadnego „interesu”. Zdarza się nam, że mamy pragnienie modlitwy w ciszy, więc planujemy np. pół godziny przed Najświętszym Sakramentem. A nagle w sercu pojawia się lekki chaos: jak najlepiej wykorzystać ten czas? Może na modlitwę, którą mam dzisiaj jeszcze zaległą (np. różnego rodzaju zobowiązania modlitewne), czy raczej na rachunek sumienia? A może należałoby przedstawić Bogu moje palące sprawy? Tymczasem modlitwa bezinteresowna to taka, w której przychodzę do Jezusa z postawą serca: Mój kochany Jezu, nie przyszedłem do Ciebie w żadnej sprawie, ale dlatego, że lubię – i to bardzo lubię! – z Tobą być. Chcę posiedzieć przy Tobie i nic nie mówić. Pobyć z Tobą z miłości. Jesteś moim upragnionym miejscem przebywania”. I tyle. Jestem przy Nim, cieszę się Jego bliskością, a On cieszy się mną. Kiedy kogoś kocham, to pragnę być w obecności tej osoby – niezależnie od tego, jak będzie wyglądało to spotkanie. Samo bycie przy niej napełnia mnie szczęściem. Tutaj praktykujmy modlitwę cieszenia się sobą nawzajem z Panem. Niech ta modlitwa będzie ukochaniem Boga dla Niego samego. Zawsze wtedy, kiedy w sercu pojawia się pragnienie modlitwy, a natłok spraw zagłusza radość przebywania z Panem – odłóżmy wszystkie te sprawy i oddychajmy Bogiem. Zachwycajmy się Nim i pozwólmy, by On mógł się ucieszyć naszym zachwytem. Godzien jest tego! A sednem takiej modlitwy jest głębokie i pełne pokoju zaufanie, i zarazem pewność, że WSZYSTKO jest w Jego ręku, więc lepiej być nie może i teraz możemy sobie razem po prostu posiedzieć. A w sekrecie wam powiem, że to właśnie wtedy Pan może w nas najwięcej uczynić i WSZYSTKO, co było skomplikowane i trudne – nagle staje się lekkie i słodkie, tak jak On to obiecał. Jak On to robi? No cóż, pozwólmy Mu być Bogiem...
Bezinteresownie – człowiekowi
Jest jeszcze jeden wymiar modlitwy bezinteresownej, do której chcę was zaprosić. To modlitwa za kogoś. W tym wymiarze „bezinteresownie” znaczy: oddać Panu wszelką władzę nad tą osobą i nie mówić Mu, co byłoby dla niej najlepsze. On bardzo dobrze to wie. Zdarza nam się wymieniać cała „litanię” spraw: żeby mniej krzyczał, żeby bardziej kochał, żeby mniej pracował a więcej się modlił… To bardzo dobre intencje, ale modlić się bezinteresownie za kogoś, to po prostu oddawać tę osobę Bogu. Oddawać ja całą, wraz z całym jej życiem. A sedno bezinteresowności leży w absolutnym zaufaniu, że dobry Bóg zna tego człowieka, wie dokładnie, czego mu potrzeba, i w dodatku chce dla niego wyłącznie dobra. Kiedy potrafimy w ten sposób modlić się za drugiego człowieka, to stajemy się wolni. Nie czekamy w napięciu, kiedy Bóg wysłucha MOJEJ modlitwy i ten człowiek w końcu zacznie: mniej krzyczeć, bardziej kochać, mniej pracować, więcej się modlić… Oddałem Panu i będę dalej oddawać tę osobę – a przez to mam głęboki pokój w sercu, ponieważ ona jest teraz w rekach najmądrzejszego Króla i Władcy całego świata. Nic lepszego nie może jej spotkać niż właśnie Jego opieka. Boże, jesteś najbardziej upragnionym miejscem naszego przebywania i najmądrzejszym, najlepszym Opiekunem człowieka…
.
.
.
.
Pomocą na drodze budowania osobistej relacji z Bogiem poprzez modlitwę będą dla nas różnego rodzaju modlitewniki:
"Modlitwy uwielbienia i dziękczynienia" o. Józef Kozłowski SJ. Więcej tutaj!
.
.
"Modlitwy uwolnienia i zawierzenia" o. Józef Kozłowski. Więcej tutaj!
(zamieszczono 2016-03-05)