ŚWIADECTWO INSTRUKTAŻOWE I JEGO ANALIZA
Świadectwo jest przeplatane analizą, dzięki której możemy się uczyć rozeznawania duchowego na konkretnym przykładzie. Za każdym razem, gdy powracamy do cytowania świadectwa, umieszczamy po lewej stronie twarz kobiety. Dzięki temu łatwiej odnajdziemy się w całym artykule.
W roku pomiędzy trzecim i czwartym tygodniem Ćwiczeń duchownych, coś zaczęło się zmieniać w moim życiu duchowym. Uprzednia gorliwość w modlitwie i chęć służenia innym powoli zaczęły słabnąć...
Mamy tu dwa charakterystyczne elementy życia wewnętrznego osoby, która przechodzi “od dobrego do lepszego”: gorliwą modlitwę i chęć służenia innym. Gorliwa modlitwa mówi o tym, że osoba ta przylgnęła do Chrystusa; chęć służenia natomiast potwierdza otwarto ść na działanie Ducha Świętego, skłaniającego do miłości bliźniego. Nie możemy jeszcze w tym momencie za wiele powiedzieć o „jakości” fundamentu wiary.
Często chorowałam i ulegałam wtedy pokusie częściowego "odpuszczania" sobie modlitw i posługi, bo przecież choroba to siła wyższa i mogę być wtedy mniej aktywna. Ograniczyłam nawet modlitwę w intencji nawrócenia syna. Myślałam sobie: "Po wyzdrowieniu wznowię gorliwość – a zresztą syn i tak się nie nawraca". Zaczęłam także unikać spotkań wspólnoty, bo nie chciałam zniechęcać innych atakami kaszlu...
Tutaj już reguły rozeznawania z całą wyrazistością wskażą na zakręty "duchowej śmierci". Najpierw Reguła 5 (ĆD, 333), myśl o „odpuszczeniu” sobie modlitwy z powodu choroby rodzi kolejną, bardzo perfidną myśli i czyn: zaniechanie modlitwy za syna, bo “i tak się nie nawraca”. Myśli, choć z początku mogły wydawać się usprawiedliwione chorobą, przynoszą jednak niepokojące owoce: zaniechanie modlitwy i rezygnację ze spotkań modlitewnych wspólnoty. Nieprzyjaciel ludzkiego zbawienia zaczyna zacierać ręce, bo autorka świadectwa zaczyna mu ulegać jak małe, naiwne dziecko.
Anioł zły dostraja się do duszy (patrz: Reguła 4, ĆD, 332): “Tak, tak, choroba to siła wyższa, możesz sobie odpuścić modlitwę”. Następnie podsuwa myśl pozornie pobożną i świętą: “Po wyzdrowieniu wznowisz gorliwość” i prowadzi niepostrzeżenie do swoich celów – rezygnacji z modlitwy i spotkań. To mu jednak nie wystarcza, jak przekonamy się dalej.
Kluczowe w rozpoznaniu mogłoby okazać się tutaj pytanie postawione na modlitwie rachunku sumienia: Dlaczego mam “odpuścić” sobie modlitwę? Co lub kto każe mi podjąć taką decyzję? Brak takiej refleksji pokazuje, że osoba ta prawdopodobnie zaniechała wcześniej praktykę modlitwy rachunku sumienia lub w ogóle go nie podjęła. Przy braku rachunku sumienia, także i drugie postanowienie (o zaprzestaniu modlitwy za syna) – przejdzie niezauważone, i co gorsza – niezauważony jest także brak wiary, ukryty w stwierdzeniu: “i tak się nie nawraca” oraz niewłaściwe rozumienie tajemnicy zbawienia, jakby ono zależało w głównej mierze od tej modlitwy. Bez rachunku sumienia czy innego rodzaju modlitewnej refleksji nad sobą, tego typu grzechy przechodzą niezauważalnie. Ratunkiem staną się więc stany strapienia, którymi duch dobry rychło zacznie taką duszę niepokoić (ĆD, 335).
Na tym etapie można już zauważyć pewne braki w fundamencie. Czegoś zabrakło zaufaniu tej kobiety Chrystusowi, skoro zdolna była wypowiedzieć zdanie: “przestanę się modlić o nawrócenie syna, bo i tak się nie nawraca”. Podjęta w stanie pocieszenia decyzja (o modlitwie za niego), była w tamtym momencie ważna, ale wymagała wierności w każdym czasie. Dyspensowanie się z niej stwarzało okazję do zaniedbania troski o zbawienie własnego dziecka. Stąd potrzeba pewnego oczyszczenia, by całkowicie, w pełnym zaufaniu powierzać sprawę nawrócenia syna Bogu. Zabrakło niezachwianej nadziei św. Moniki, która 28 lat modliła się nieustannie o nawrócenie swego syna, późniejszego św. Augustyna. Przykład takiej modlitwy daje nam sam Chrystus, kiedy w dramatycznej sytuacji modli się do Ojca o oddalenie kielicha cierpienia, ale sytuacja się nie zmienia. Jaka jest reakcja Jezusa? Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, zdając się całkowicie na wolę Ojca (por. Łk 22,41-44). W każdej modlitwie, w której zmagamy się o wypełnienie woli Bożej, o zbawienie dla siebie czy innych, jesteśmy wspomagani: Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go (Łk 22,43).
Ponieważ zabrakło tego dogłębnego otwarcia się na dzieło Królestwa Bożego, zabrakło gorliwości w zdobywaniu go dla siebie i innych (w tym wypadku dla syna), kobieta przestała współpracować z duchem dobrym, z aniołem modlitwy – być może aniołem stróżem swego dziecka.
W następstwie tych decyzji zauważyłam, że siostry i bracia ze wspólnoty jakoś się zmienili. Ich postępowanie i sposób bycia zaczął mnie drażnić. Z ogromną wyrazistością zaczęłam dostrzegać ich błędy i ograniczenia. Byłam świadoma nawet ich grzechów i bardzo mnie gorszyły. Upominałam niektóre osoby, ale nie przynosiło to zmiany.
Rozmowy te, chociaż często dobrze się zaczynały, to jakoś zawsze kończyły się oceną innych, a owocem ich był niepokój, niezadowolenie, a czasem zazdrość, że innym się dobrze wiedzie, a mnie niezupełnie tak. Nie chciałam tego i w rezultacie oddalałam się od rodziny i ludzi. Zamykałam się w sobie, w poczuciu osamotnienia i beznadziejności.
Jak widać, diabeł dalej manipuluje tą osobą. Człowiekowi, który przestał się modlić, pokazuje teraz błędy innych, dokonuje pewnego iluminizmu: “bracia i siostry jakoś się zmienili...”. Szatan jednak pokazuje tylko jedną stronę rzeczywistości, a to jest poważna manipulacja: zwrócenie uwagi jedynie na “kąkol”. Osoba ta czuje, że powinna reagować, podobnie jak słudzy z przypowieści o pszenicy i kąkolu (...). Niestety, brak ducha cierpliwości, światła Bożego i pokoju, brak łagodności w postępowaniu wobec innych, które mogłaby otrzymać na osobistej modlitwie, budzi w niej rozdrażnienie i zgorszenie. Nic dziwnego, że rozmowy te kończyły się niepokojem i frustracją. Zastosowanie Reguły 4 (ĆD, 332) jest tu oczywiste – dusza wrażliwa na przejaw zła jest zachęcana przez złego ducha do zareagowania, do podjęcia rozmów, do braterskiego upomnienia. Diabeł zakrywa jednak przed jej oczami fakt, że jest do tego w tym momencie słabo wyposażona, ponieważ jej życie modlitewne zanikło, więc nie ma teraz wewnętrznych mocy i światła poznania – dyspozycji, by przyjąć drugą osobę taką, jaka jest, ukochać ją i szukać razem z nią zbawczej woli Bożej. Jest więc przez niego posyłana do rozwiązywania problemu zła, ale w oderwaniu od Bożej łaski. Szatanowi udało się jej wmówić, że sama da radę: jak Bóg będziecie znali dobro i zło (Rdz 3,5). Wobec pokusy samodzielnego rozstrzygania, Ewangelia mówi: Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przyjrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata (Mt 7,5).
Stwierdzenie: “Nie chciałam tego” było sygnałem, który powinien skłonić autorkę świadectwa do zwrócenia się ku Chrystusowi, ku pierwotnemu zawierzeniu. Ma tu zastosowanie Reguła 7 (ĆD, 335). Anioł dobry, ponieważ znajduje przeciwne nastawienie w duszy, dotyka taką osobę bolącym osamotnieniem, “kłuje” duszę poczuciem beznadziejności, by nakłonić ją do refleksji, a przede wszystkim – do powrotu do modlitwy.
W perspektywie miałam wyjazd na IV tydzień Ćwiczeń Ignacjańskich. Wiedziałam, że w takim stanie ducha nie będę się tam mogła znaleźć. Przemogłam niemoc. Wznowiłam gorliwość w modlitwie i uczestnictwo w codziennej Eucharystii.
W podjętych postanowieniach widzimy “pracę” dobrego ducha, jego łagodność działania. Myśl o Ćwiczeniach, w konfrontacji z aktualnym stanem duszy, rodzi pragnienie nawrócenia. Osoba ta doskonale wyczuwa, że dobro, którego Bóg dokonywał w jej życiu poprzez rekolekcje ignacjańskie, mogłoby tym razem nie stać się jej udziałem. Nie chce tego stracić, ponieważ go bardzo potrzebuje i tęskni za nim. To daje jej siłę do podjęcia zmagania z samą sobą: staje się gorliwa w modlitwie, uczestniczy codziennie w Mszy. Te działania możemy zobrazować, odwołując się do Reguły 5 (ĆD, 333). Myśl o zbliżających się Ćwiczeniach zawiera w sobie pragnienie Bożego działania, co zachęca do przygotowania się na czas rekolekcji. Kobieta podejmuje więc modlitwę i uczestnictwo w Eucharystii. Owoce tego będą widoczne w dalszym opowiadaniu, ale póki co trwa walka i duchowe zmagania, przeciwnik zaś nie daje za wygraną.
Ale tak szybko nie przechodziło. Jeszcze pierwszego dnia po przyjeździe do Wolborza na Ćwiczenia, czułam się nie na swoim miejscu. Wydawało mi się, że nikt mnie tu nie akceptuje. Nadto jeszcze, kiedy dowiedziałam się o wyborze kierownika duchowego, pomyślałam: „Taka młoda osoba, cóż ona może mi pomóc?”. Ale ponieważ już modliłam się gorąco, wzywałam pomocy Ducha Świętego. Zmiana nastąpiła po pierwszej rozmowie z kierownikiem duchowym. Była natychmiastowa, jakby opadła gęsta mgła, która mnie otaczała.
Jak powiedziałem, przeciwnik nie zrezygnuje tak łatwo z “bylejakości” naszej wiary. Ponieważ kobieta zaczęła gorliwie oddawać się modlitwie, podsunął jej myśl: “nikt mnie tu nie akceptuje”, a następnie kolejną, jeszcze bardziej przewrotną – o kierowniku duchowym: “taka młoda osoba, cóż ona może mi pomóc?”
Jaki zamiar miał w tym duch zły? Na jakiej słabości żerował? Zaczynając od odpowiedzi na drugie pytanie, powiem krótko: furtką był brak zaufania Bogu co do sposobu Jego działania, wyboru miejsca, osób, poprzez które chce nam się udzielać i prowadzić. W ten sposób ujawniła się kolejna szczelina (czy niedoskonałość) w fundamencie wiary danej osoby. Zamiarem złego było oczywiście sprowokowanie tej osoby do głębszego zamknięcia się (poprzez brak akceptacji siebie, ukryty w bezpodstawnej myśli, że jest nieakceptowana przez innych) oraz niechęci wobec kierownika duchowego ze względu na jego wiek. Widoczne jest tu zastosowanie chociażby Reguły 5 (ĆD, 333). Pewna “wyniosłość serca” nie pozwala znaleźć Boga czy otworzyć się na Jego działanie i pomoc – człowiek pragnie pomocy Bożej, ale na “swój sposób”, a przecież prorok Izajasz mówi: Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi (Iz 55,8-9).
Jak walczyć? Osoba powinna zastanowić się, kto jej sugeruje, że pozostali rekolektanci jej nie akceptują? Spostrzegłaby wtedy, że jest to bezpodstawne oskarżenie, a więc autor – wiadomy. Myśl należy odrzucić, nie iść za nią, ani nawet z nią nie walczyć. Natomiast sprawa młodego wieku kierownika – on sam nic nie może, ale Bóg przez niego może bardzo wiele! Należało zdemaskować i odrzucić tę myśl, poprzez zaufanie względem działania Bożego oraz pokorną zgodę na Jego sposób postępowania. Ze swej strony autorka świadectwa powinna również dbać o wewnętrzne zasłuchanie w Słowo, oczekiwanie i pełne uniżenia poszukiwanie dobroci Bożej we wszystkim.
Widzimy też pewien zwrot – kobieta modli się o pomoc Ducha Świętego i wobec myśli o kierowniku stosuje zasadę agere contra (przeciwstawiania się), pomimo takich myśli udając się na rozmowę z nim.
Podczas rekolekcji, na medytacji o uczniach idących do Emaus, uderzyły mnie słowa Jezusa: „Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze? i zatrzymali się smutni”. Jakby w jasnym świetle ujrzałam te rozmowy, które przed rekolekcjami prowadziłam z innymi osobami. Ja też zatrzymywałam się smutna. Bo co to były za rozmowy?
Pan pokazał mi, że to moje zaniedbania i poddanie się pokusom sprowadziło mnie na manowce. Odkryłam, iż to ja sama nie akceptowałam siebie i innych. I jeszcze otrzymałam pouczenie, że Pan posługuje się kim chce i jak chce, dla dobra innych. Nawet młodą osobą. I wszystko się zmieniło. Chwała Ci, Jezu, za to, że mi pokazałeś, jak łatwo można ulec pokusie, a zaniedbanie czegokolwiek na drodze wiary prowadzi donikąd!
Izabela (matka dwojga dorosłych dzieci, obecnie na emeryturze)
W tym opisie mamy już owoce rekolekcji i podjętej współpracy z działaniem dobrych duchów. Godne podkreślenia są bardzo konkretne i klarowne wnioski. W praktyce, odkrywanie właściwych cech fundamentu życia ludzkiego dokonuje się w codziennym rachunku sumienia. Wierność tej modlitwie pozwoli właściwie budować swoje chrześcijańskie powołanie.
Świadectwo instruktażowe stanowi integralną część pierwszego rozdziału książki: Śladami Ducha, poświęconej regułom rozeznania duchowego II tygodnia Ćwiczeń Duchownych św. Ignacego Loyoli. W Szkole Ewangelizacji i Rozeznania Duchowego, jest to książka szczególnie polecana dla osób, które przeżyły Seminarium Życia w Duchu Świętym czy Ćwiczenia Duchowne. Jest ona pomocna, by dalej kształtować swoje serce według ducha miłości Chrystusowej, by dogłębnie przyjąć łaskę chrztu w Duchu Świętym. W książce tej stawiam sobie za cel wprowadzenie Czytelnika w opanowanie umiejętności dokonywania właściwego rozpoznania poruszeń duchowych.