Charyzmat tłumaczenia języków jest bardzo podobny do charyzmatu poznania lub proroctwa. Rodzi się w nas słowo, zdanie lub kilka zdań, które weryfikujemy i jeśli przejdzie pozytywnie naszą ludzką weryfikację – wypowiadamy je. Podobnie jest z charyzmatem tłumaczenia. Różnica polega jedynie na tym, że powstawanie słów i zdań w naszej głowie jest powodowane czyjąś modlitwą w językach. A zatem, otwierając się na ten charyzmat, przede wszystkim słucham. W jaki sposób to robić? Gdy grupa modli się w językach, może się zdarzyć, że czyjaś modlitwa jest bliższa mojemu sercu, więc słucham jej intensywniej i proszę Ducha Świętego o jej rozumienie i interpretację. Gdy już się pojawi, wypowiadam ją tej osobie. Najlepiej rozpocząć od tłumaczenia modlitwy osobie, która się modli obok nas. Dzięki temu będziemy mogli oczekiwać jakiegoś potwierdzenia naszego tłumaczenia. Dopiero po takiej wielokrotnej weryfikacji i zgodzie prowadzących spotkanie – możemy tłumaczyć modlitwę w językach dla wszystkich na spotkaniu modlitewnym.
Istnieją dwa problemy ze słuchaniem modlitwy w językach. Na spotkaniach modlitewnych wolimy brać niż dawać. Wiele osób traktuje takie spotkanie jako chwilę wytchnienia w ciągu całego tygodnia, podczas której musi się tak „najeść duchowo”, by wystarczyło na cały tydzień. W konsekwencji, podczas modlitwy w językach większość osób nie słucha, tylko wykorzystuje chwilę, aby się „namodlić”.
Drugi problem polega na tym, że gdy ktoś przerywa swoją modlitwę i zaczyna przysłuchiwać się modlitwie innych – tamci milkną. Odbierają to jako sygnał to kończenia i nie dają mu szans na tłumaczenie. Poza tym, wiele osób wstydzi się swojej modlitwy i nie chce, aby ktoś słuchał ich nieskładnego „gaworzenia”. W konsekwencji owocuje to brakiem tłumaczy w naszych grupach modlitewnych.
Jestem głęboko przekonany, że Bóg obdarowuje nas charyzmatem tłumaczenia modlitwy w językach. Problem w tym, że to my nie otwieramy się na ten charyzmat.
W tym temacie polecamy konferencję o. Emiliena Tardifa. Więcej - kliknij tutaj.