ŚWIADECTWO INSTRUKTAŻOWE I JEGO ANALIZA
Świadectwo jest przeplatane analizą, dzięki której możemy się uczyć rozeznawania duchowego na konkretnym przykładzie. Za każdym razem, gdy powracamy do cytowania świadectwa, umieszczamy po lewej stronie twarz kobiety. Dzięki temu łatwiej odnajdziemy się w całym artykule. Na bazie poniższego świadectwa podejmiemy refleksję na temat rozpoznawania myśli. Są one jak ślady wiodące nas do rzeczy dobrych, ale także i złych. Idąc za św. Ignacym, postaramy się nauczyć rozpoznawać myśli po ich początku, środku i końcu, by mieć pewność, od jakiego ducha pochodzą. Czynimy to wszystko po to, aby uniknąć sugestii złego ducha, który chce nas zwieść pod pozorem dobra. Na przykładzie świadectwa Moniki zbadamy początek, środek i koniec myśli, jaka miała ją utwierdzić w złej decyzji. Oddaję głos Monice:
Był okres w moim życiu, kiedy pogubiłam się w tym, co prowadzi do Boga, a co od Niego oddala. W trosce o zdrowie swoje i bliźnich, idąc za radą innych osób, zajęłam się medycyną niekonwencjonalną i medytacją wschodnią połączoną z terapią oddechową. Otworzyłam własny gabinet masażu, co stało się jednocześnie dodatkowym źródłem utrzymania. Efektem tego było niezamierzone i nieuświadomione odejście od Jezusa, rozdarcie wewnętrzne i upadek na zdrowiu. Na szczęście Bóg czuwał nade mną i dał mi łaskę uczestnictwa w I tygodniu Rekolekcji Ignacjańskich, podczas których zobaczyłam, że podążałam w niewierności.
POCZĄTEK MYŚLI
Zrezygnowałam z wykonywania niekonwencjonalnych praktyk, oddałam to wszystko Panu Bogu, ale kontynuowałam akupresurę, w której nie widziałam nic złego i nie wiązałam jej z żadną filozofią. Wykonując różne masaże, miałam zawsze okazję dawać świadectwo o niebezpieczeństwach wynikających z praktyk związanych z okultyzmem, wschodnimi medytacjami czy różnymi metodami niekonwencjonalnego leczenia.
- Obserwujemy tu rodzenie się myśli fałszywej. Zwróćmy uwagę na dwa fakty. Przede wszystkim, na pewną nieuczciwość względem Boga i względem siebie. Kryje się ona za stwierdzeniem: „oddałam to wszystko Panu Bogu, ale kontynuowałam...”. No więc wszystko czy nie, a jeśli nie, to dlaczego? Odpowiedź: „bo nie widziałam w tym nic złego”. Ja nie widziałam, czyli światłem w danej sprawie nie jest Bóg czy Jego Słowo, lecz ludzkie „ja”, i to wystarczyło.
Drugi fakt, to zasłanianie się świadczeniem (wiedzą o niebezpieczeństwie stosowania praktyk związanych z okultyzmem, wschodnimi medytacjami i metodami niekonwencjonalnego leczenia, a także doświadczeniem stosowania niektórych z nich). Oczywiście, trudno jest zrezygnować z dodatkowego źródła utrzymania, zły duch wie o tym, dlatego podsunął rozwiązanie stare jak świat: „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Jak wiadomo, osoba taka będzie letnia, bo nie można dwom panom służyć...
+ Co można byłoby zrobić w tym momencie, aby uniknąć rozwoju wypadków w złym kierunku? Przede wszystkim postawić wszystko w świetle Bożym i przyjrzeć się prawdziwym motywacjom pozostania przy owych masażach. Gdyby Monika przy rachunku sumienia zapytała siebie, komu one naprawdę służą i czy jedyną i główną motywacją ich praktykowania jest Boża chwała, z pewnością wcześniej nastąpiłoby właściwe rozeznanie.
ŚRODEK MYŚLI
Chcąc nie chcąc, niby przypadkiem, byłam wciągana w rozmowy na te tematy. Myślałam, że Pan Bóg posługuje się mną w ten sposób i wykorzystuje moją znajomość tych spraw. Niby wszystko było w porządku, ale doznawałam wielu uciemiężeń na co dzień, coraz częściej zdarzały się awarie samochodu w trakcie wyjazdów na masaże. Musiałam je więc odwoływać lub przekładać, traciłam dużo czasu i pieniędzy na to, aby móc wykonywać ten dodatkowy zawód. W efekcie więcej było strat niż korzyści materialnych, a w sercu dużo wątpliwości i niepokoju.
- Odsłania się w tej wypowiedzi środek myśli, czyli przebieg jej realizacji. Główny brak, jaki się tu narzuca, to brak bieżącej refleksji w świetle Bożym. Jego światło zastępują własne racje: „Myślałam, że Pan Bóg posługuje się mną...”. Innymi słowy, mamy tu do czynienia z próbą naciągnięcia błogosławieństwa Bożego do nieporządku osobistego, jakiegoś przywiązania czy zaniedbania. Pan jednak daje przeciwne znaki zewnętrzne oraz niepokoi duszę. Dziwi fakt, że Monika tak długo pozwoliła manewrować sobą duchowi złemu. Mówi bowiem o wielu awariach samochodu podczas wyjazdów na masaże, dalej o stratach materialnych – coś, co miało przynosić dodatkowe pieniądze, przynosiło straty i pochłaniało coraz więcej czasu. I wreszcie wątpliwości i niepokój serca. Błąd Moniki polega na naiwnym myśleniu, które można by wyrazić w zdaniu: „Jeszcze nie teraz, jeszcze zaczekam, może się coś zmieni”. Zamiast, spostrzegłszy pierwsze niepokojące owoce, zareagować natychmiast, widzimy tu łudzenie siebie, opieszałość i nieroztropność, które ułatwiają duchowi złemu snuć swoją pajęczynę. Widać stąd, jak trudno nam jest zrezygnować z nieuporządkowanych przywiązań, jak szukamy racji tłumaczących nas, jak odwlekamy – z tysiąca powodów – pójście za wezwaniem Jezusa.
+ To przekonanie: „Myślałam, że Pan Bóg posługuje się mną w ten sposób, wykorzystuje moją znajomość tych spraw”, jest źródłem problemu. Gdyby Monika na osobistej rozmowie z Panem przedstawiła tę swoją – niby z Jego woli – posługę, dostrzegłaby wyniosłość serca i myślenia. Świadczyłby o tym brak dziękczynienia Bogu za łaskę służenia Mu w ten sposób, brak wdzięczności za ludzi, wobec których składa świadectwo. Zobaczyłaby także swą dumę, przejawiającą się w ukrytym myśleniu, „że skoro znam się na tych sprawach, to jestem dobrym narzędziem Boga”. Wraz z rozwojem służby Bogu, winna wzrastać w sercu pokora i uniżenie. Jeśli tak się nie dzieje, trzeba się temu bacznie przyglądać.
CO SIĘ STAŁO PO ROZPOZNANIU – KONIEC MYŚLI
Wydawało mi się, że posuwam się z mozołem, jak na zaciągniętym ręcznym hamulcu. Modliłam się wciąż, by Pan pokazał mi, co jest nie tak i otrzymałam odpowiedź w Psalmie 119, który jest wołaniem, by Pan nauczył nas chodzić wyłącznie Jego ścieżkami i kierować się Jego ustawami. Miesiącami psalm ten towarzyszył mi każdego dnia. Wreszcie zrozumiałam, że mam Panu oddać wszystko, bez wyjątku. Nie można zostawić nic ze starego człowieka, nic z tego, co choćby ocierało się o zło. Nie można chodzić w „szarości”, bo tam granica między dobrem i złem jest rozmyta, by osłabić naszą czujność. Istnieje niebezpieczeństwo powrotu do dawnego zniewolenia w sposób całkowicie niezauważalny. Nie wyleczeni do końca, zaczniemy – choćby w myślach lub rozmowach – wchodzić w stare życie, tym samym podążanie za Jezusem zostaje wstrzymane.
+ Na szczęście Monika okazała wierność modlitwie, dlatego stopniowo zaczynała patrzeć i rozumieć w świetle Bożym to, co działo się w jej życiu. Jest osobą ostrożną, dlatego trzeba było kilku miesięcy, by podjęła decyzję, aby wszystko oddać Panu Bogu – co w jej przypadku oznaczało radykalne zerwanie z praktykami masaży, choćby to wiązało się z trudem, czyli z krzyżem. A to wymaga całkowitego zawierzenia siebie i swoich losów Bogu. W końcu Monika rozeznała, czego oczekuje od niej Pan, weszła na Jego drogę, na której odnalazła swą godność w pokorze i miłości.
Zauważyłam, że w trakcie rozmów mających ostrzegać innych, rodziło się w sercu coś w rodzaju dowartościowywania siebie osiągnięciami i umiejętnościami, które nie podobały się Bogu. Gdzieś w tle pojawiało się zadowolenie, że kiedyś byłam w tym dobra. Na szczęście Pan Bóg zna sposoby, aby uchronić nas od błędów. Oddałam Mu całkowicie to zajęcie, choć jeszcze wtedy nie rozumiałam, dlaczego mam tego nie robić. Wiedziałam tylko, że w wolności mam do końca zaufać Bogu. Prosiłam jedynie, aby w zamian dał mi inną pracę, taką, jaką sam uważa za dobrą. Bardzo szybko otrzymałam pracę, która wymaga pokory, ale nie upokarza mnie. Jestem w niej ceniona jako człowiek, ale nie daje mi ona okazji do wywyższania się. Pan jest wszechmocny i nieograniczony w swojej pomysłowości i dobroci, obdarza hojnie tych, którzy Mu zaufali.
Świadectwo instruktażowe stanowi integralną część pierwszego rozdziału książki: Śladami Ducha, poświęconej regułom rozeznania duchowego II tygodnia Ćwiczeń Duchownych św. Ignacego Loyoli. W Szkole Ewangelizacji i Rozeznania Duchowego, jest to książka szczególnie polecana dla osób, które przeżyły Seminarium Życia w Duchu Świętym czy Ćwiczenia Duchowne. Jest ona pomocna, by dalej kształtować swoje serce według ducha miłości Chrystusowej, by dogłębnie przyjąć łaskę chrztu w Duchu Świętym. W książce tej stawiam sobie za cel wprowadzenie Czytelnika w opanowanie umiejętności dokonywania właściwego rozpoznania poruszeń duchowych.