To było bardzo trudne, w nocy marzyłam choćby o kubku jogurtu. Post jest bardzo trudny, gdy jest podjęty na wezwanie Pana. Doświadczałam wielu pokuszeń, w ciągu dnia czułam się dobrze, ale w nocy trwała walka. Pod koniec postu, każdego dnia jakiś inny ksiądz przychodził odprawiać mszę w naszym klasztorze. I Jezus przez niego właśnie poddawał mi, za co mam się modlić i pościć. Ostatniego dnia pewna starsza zakonnica ze Zgromadzenia św. Klary powiedziała mi, że Bóg pragnie mi udzielić jakiegoś daru i będzie on kluczem do życia wielu księży, a wkrótce sama będę wiedziała, co to za dar. Nie miałam jednak pojęcia, o co chodzi.
Zaczęłam swoją posługę wśród kapłanów, a gdy któryś przychodził prosząc o modlitwę – ponieważ nie dowierzałam samej sobie – prosiłam go: „Ojcze, nie mów mi nic o sobie, bo wtedy mogę się tym sugerować. Pomodlę się, nie wiedząc nic o tobie”. I zaczynałam się modlić, a Pan Bóg podsuwał mi różne obrazy. Niektóre były nawet śmieszne, np. raz zobaczyłam tego księdza przycinającego żywopłot, zza którego ukazywały się kwiaty, krzewy. Wyglądało to jak metafora, ponieważ były one wcześniej za tym żywopłotem ukryte. Na to ten ksiądz: „Wierzyć mi się nie chce. Dzisiejszego popołudnia przycinałem żywopłot mojej siostrze...”
Innym razem zobaczyłam w wizji kapłana stojącego na brzegu rzeki, obok przepływała łódź, a on płacząc wołał: „Nie odpływaj!” Okazało się, że miał bliską relację z pewną kobietą i chciał zerwać, ponieważ wiedział, że to nie było w porządku. Ja otrzymałam takie przesłanie, ale nie wiedziałam, o co chodzi. On zrozumiał i zmienił swoje życie.
Bardzo rzadko zdarza się, że otrzymuję bezpośrednie słowo od Pana. Jednak gdy byłam na rekolekcjach kapłańskich na Środkowym Wschodzie, w środku konferencji przerwałam i powiedziałam: „Bóg mówi, że jest tutaj obecny ksiądz, który żyje życiem grzesznym. Bóg błaga cię, abyś odwrócił się od swojego grzechu”. Księży obecnych tam zamurowało, ponieważ wiedzieli, do kogo to proroctwo było skierowane – był to młody kapłan, który żył z Hinduską. Ja nie wiedziałam, dlaczego mówię te słowa, ale w tej posłudze trzeba ponosić ryzyko. Jednak nigdy nie udzielam wskazówek lub obietnic typu: „Następnej niedzieli zostaniesz uzdrowiony”. A nawet gdybym usłyszała takie słowa modląc się za kogoś, to nadal bym się wahała, czy nie pochodzą one ode mnie. Często w posłudze uzdrowienia ludzie wywierają na tobie presję, bo chcą usłyszeć, czy np. ich dziecko zostanie uzdrowione. I nietrudno byłoby ulec pokusie łatwych obietnic: „Tak, będzie zdrowe”, choć jest to zdanie prawdziwe. Ale niekoniecznie będzie to uzdrowienie fizyczne, dziecko może przecież pójść do nieba. Dlatego jestem bardzo ostrożna, by nie mówić tego, co ludzie chcą ode mnie słyszeć. Pragnę im współczuć, ale równocześnie nie pozwalam, by ktoś mi sugerował, co mam usłyszeć. I to mnie chroni w rzetelności mojej posługi.
Poza tym mam ogromny szacunek dla profesji medycznej. Często powtarzam, że powinniśmy być wdzięczni Bogu za chirurgów i lekarzy, ponieważ oni także biorą udział w posłudze uzdrowienia. Dlatego zawsze modlę się za nich, jak i za tych, którzy opiekują się osobami niepełnosprawnymi.
Polecamy książkę o. Józefa Kozłowskiego SJ
pt. "Jak rozeznawać w wierze". Więcej - kliknij tutaj.