Układy to nie tylko wielka polityka. One panują na podwórku, w sklepie osiedlowym, u fryzjera, na poczcie, w szkole – wszędzie. Dobrym przykładem jest szkoła. Układy istnieją pomiędzy uczniami, nauczycielami, woźnymi, a także w relacjach uczeń-nauczyciel, nauczyciel-woźny, uczeń-woźny. Ale zauważymy też ich obecność pomiędzy klasami, pomiędzy nauczycielami tego samego przedmiotu itd. I bardzo często nie ma w tym żadnej złośliwości. Po prostu tworzą się relacje przyjaźni, ktoś w daną grupę wchodzi, ktoś inny z niej rezygnuje. Czasem dochodzą różne zawody, oskarżenia, zakochania, odkochania, rywalizacje. Są osoby z kompleksami, które nie mają odwagi czegoś powiedzieć, a są i takie, które jątrzą świadomie. Dojdą też kwestie stażu pracy, większego doświadczenia, wiedzy. Jeden nauczyciel przychodzi do dyrektora i wszystko załatwia bardzo szybko, a drugi nic nie może załatwić – tylko dlatego, że ma relacje przyjaźni z inną grupą. Zależności jest bardzo dużo. Są one w każdym środowisku, również w środowiskach kościelnych. Tak, w środowisku kościelnym układów jest tyle samo, co w innych grupach. Ponieważ wiele zależności zatrzymuje nas w pełnieniu woli Bożej, nie można tego tematu zbagatelizować.
Nie należy przerzucać winy za niepełnienie woli Bożej na istniejący układ. Bo to nie układ ma lęk przed wolą Bożą, ale my. Bóg jest w stanie poradzić sobie z każdym układem, tylko nam brakuje wiary, że mamy takiego mocnego Boga.
W efekcie szukamy rozwiązań „po swojemu”. Modlimy się o błogosławieństwo Boże, ale działamy po swojemu. Jeśli zderzamy się z tym, że jakiś układ blokuje nam pełnienie woli Bożej, wówczas należy podjąć konkretne kroki. Nie są to kroki ludzkie, ale Boże – to znaczy modlitwa i post. Bóg jest w stanie to rozwiązać (spowoduje, że przyśni się coś danej osobie, ktoś z jej układu o czymś z nią porozmawia albo pojawi się jakieś inne z miliona rozwiązań, które Bóg zna i może przeprowadzić). Tymczasem zamiast modlitwy – my najczęściej podejmujemy ludzkie kroki, niestety w większości grzeszne. Często próbujemy walczyć nieskutecznie własnymi siłami, zrażając innych do rozpoznanej przez nas Bożej inicjatywy. Takie działania wykańczają nas emocjonalnie: rozwijamy w sobie złość, agresję, pychę, odpowiadamy złem za zło i usprawiedliwiamy to, sądząc, że postępujemy słusznie. Innym razem zaczynamy szemrać i obgadywać. Powoduje to, że człowiek, którego serca do końca nie znamy – staje się w naszych oczach potworem. A potem sami innym tłumaczymy i udowadniamy, że tym potworem jest naprawdę. Choć tak naprawdę jest dzieckiem Boga…
Układów nie zmienimy, co najwyżej możemy się w nie bardziej zaangażować jako jedna ze stron. Natomiast potrzebujemy wiary we wszechmoc Boga, a nie we wszechmoc ludzi.
Fakt, że życie stawia nas pod murem – jest zaproszeniem do odnowienia zależności od Boga. My mamy wejść w układ z Bogiem! A taki układ jest zobowiązaniem, aby zło dobrem zwyciężać. Podjęcie tego zobowiązania nie dokonuje się w nas w ciągu sekundy. To szereg decyzji, w których dbamy o to, aby bardziej ufać Bogu niż ludziom. Będziemy mieli poczucie, że zaufanie Bogu jest złudne – to są momenty trudnej walki o wiarę we wszechmoc Boga. Jeśli przez to przejdziemy, wiele razy doświadczymy, że Bóg bez problemu radzi sobie z układami stworzonymi przez ludzi.
.
Zachęcamy do książki o. Remigiusza Recława SJ "Jezus uwalnia dziś", która jest zaproszeniem do wejścia na drogę ku wolności i pełni życia. Więcej znajdziesz tutaj!
(zamieszczono 2016-12-02)