Jezus powiedział: „Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (por. Mt 18,3). Uważam, że to zdanie jest kluczem do pobożności Maryjnej. Jeśli będziemy dziećmi, wtedy będziemy potrzebować Matki. Możemy być bardzo mądrzy i profesjonalnie kompetentni, obdarzeni akademickimi tytułami i stopniami, możemy pójść za Chrystusem w heroiczny sposób, aby stać się świętymi, a przecież ciągle potrzebujemy Matki. Pierwszą kwalifikacją chrześcijanina nie są ani stopnie akademickie, ani heroiczna cnota, lecz jego dziecięctwo. „Stań się jak dziecko” – to wezwanie skierowane do wszystkich chrześcijan. W przeżywaniu swojego dziecięctwa otrzymaliśmy najlepszą Matkę, jaką Bóg mógł nam dać - Maryję. Jezus również nie mógłby znaleźć dla siebie lepszej matki niż Ta, którą znalazł dla Niego wszechmogący Bóg.
Chciałbym przedstawić dziś Najświętszą Maryję Pannę jako wzór dla katolickiej Odnowy i dla całej Europy. Nikt nie jest godzien tego, by stanąć w obecności Bożej, Maryja miała tę świadomość w najwyższym stopniu. W swoim hymnie uwielbienia „Magnificat” powiedziała: gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny (Łk 1,49). Ona wiedziała, że to Bóg Ją wybrał i że Jemu zawdzięcza wszystko. (...)
Jako chrześcijanie mamy stać się narzędziami pojednania dla siebie nawzajem. Aby móc to uczynić, musimy być gotowi powiedzieć w każdym momencie Bogu „tak”, zgadzając się na Jego wolę. I znów Maryja jest dla nas wzorem.
Opowiem wam teraz pewne wydarzenie. Kiedyś poproszono mnie, abym modlił się za chorego, który miał raka mózgu. Jego siostra powiedziała do mnie: „Ojcze, bądź ostrożny, gdy przyjdziesz do naszego domu”. Gdy tam wszedłem, ten człowiek mnie nie pozdrowił. Usiadłem obok jego łóżka, ale nawet na mnie nie spojrzał. Przemówiłem do niego, on nie odpowiedział. W końcu zapytałem się: „Czy ty się gniewasz?”. Nie otrzymałem odpowiedzi. Spytałem więc jeszcze raz i znowu odpowiedzi nie było. Wtedy ponowiłem: „Czy ty gniewasz się na Boga?”. Wówczas on potrząsnął mocno głową. Zapytałem więc inaczej: „Dlaczego gniewasz się na Boga?”. Odpowiedział: „A dlaczego On zesłał na mnie tę torturę?”. „Kto ci powiedział, że to Bóg ci ją dał?”– spytałem. I wtedy po raz pierwszy spojrzał mi prosto w twarz: „A któż inny?”. Otworzyłem wówczas Pismo Święte na 13 rozdziale Ewangelii Mateusza i zacząłem czytać przypowieść, w której Jezus opowiedział takie zdarzenie: Pan dał dobre nasienie dla swojej służby, aby oni rozsiali je po polu. Lecz gdy ludzie spali, w nocy przyszedł jego przeciwnik i zasiał chwast. W kilka miesięcy później, zakłopotani słudzy przyszli do Pana i powiedzieli: „Panie, czyż nie dałeś nam dobrego nasienia? Skądże więc wzięła się ta zła roślina?” A pan odpowiedział: „To przeciwnik, nieprzyjaciel mój to uczynił”. A następnie wytłumaczyłem temu człowiekowi, że Bóg przejmuje się jego bólem. To nie On ukarał go, dając mu ten bolesny guz mózgu. Wyjaśniłem też, że Bóg widząc jego sytuację – wysłał swojego Syna na krzyż. I gdy próbowałem mu jeszcze dalej tłumaczyć tajemnice Bożej miłości, on zaczął płakać. Płakał... z wielkiej ulgi. Po raz pierwszy podczas swojej długiej choroby zrozumiał, że Ojciec go kocha i jest blisko przy nim.
Dla człowieka nie jest najtrudniejszy ból zewnętrzny lub fizyczny. Wszystkie problemy materialne potrafimy jakoś znieść, ale niemożliwe do zniesienia jest to poczucie wewnętrznej pustki, przekonanie, że Bóg nas nie kocha. To poczucie bezsilności, braku pomocy znikąd („tylko ja sam muszę sobie pomóc”), było dramatycznie trudne zarówno dla tamtego chorego, jak i dla sług z Ewangelii, którzy zauważyli rosnący chwast na roli. Na świecie żyją miliony ludzi, którzy są przerażeni tajemnicą otaczającego ich zła. Tak wielu jest ludzi wewnętrznie pustych, bo nie przyjęli i nie znają Dobrej Nowiny o miłości Boga. A pomiędzy tymi smutnymi ludźmi mogą być również prawdziwie religijni mężczyźni i kobiety. Wśród współczesnych młodych tak wielu nie doświadczyło Dobrej Nowiny Ewangelii, więc są przestraszeni i zaniepokojeni tajemnicą zła obecnego w świecie.
Wiele lat temu papież Jan XXIII widział te wszystkie kłopoty, nieświadomość i pomieszanie pojęć w świecie. Widział, że również Kościół katolicki potrzebuje nowego wylania mocy Ducha Świętego. Toteż we wszystkich trudach i pracach Soboru Watykańskiego II dostrzegamy nowe Zielone Święta dla Kościoła.
Kardynał Suenens, jeden z budowniczych Soboru, świadczy, w jaki sposób łaska Zielonych Świąt ogarnia cały Kościół. Jest to przekonanie, że Bóg chce wylewać na nas moc Ducha Świętego. W Ewangelii o cudzie w Kanie Galilejskiej czytamy, że Jezus dał młodym wino w nadobfitości. Nie potrzebowali oni aż tak dużo, ale taka hojność jest charakterystyczna dla Bożej łaski. Bóg daje „nadobficie”. I tak również, niezmiernie hojnie, wylewa na nas swojego Ducha.
W innej przypowieści syn marnotrawny wracał do Ojca, spodziewając się bardzo niewiele. Chciał być jedynie sługą, już nie synem, ponieważ myślał: „Nie jestem godzien”. Jego również zaskoczyła hojność ojcowskiej odpowiedzi, gdy ten wybiegł mu naprzeciw, aby go pozdrowić i ucałować. A następnie dał mu nową szatę, pierścień na rękę i zabił tłuste cielę na jego cześć. Podobnie najemnicy z kolejnej przypowieści, którzy rozpoczęli pracę w ostatniej godzinie dnia – otrzymali znacznie więcej niż się spodziewali, bo całodzienną wypłatę. Dlatego i my jesteśmy wezwani, by przestać się zastanawiać nad swoją rzekomą bezwartościowością, a skupić się na szczodrobliwości Boga, otwierać drzwi Odkupicielowi, a wtedy otrzymamy od Niego znacznie więcej, niż się spodziewamy. I tylko wtedy, gdy to uczynimy – będziemy mogli iść do innych jako narzędzia zbawienia. Bo jeśli my zostaliśmy obdarowani tak hojnie, to jesteśmy wezwani, by równie obficie się dzielić.
Jesteśmy także powołani do tego, by walczyć z tajemnicą zła w dzisiejszym świecie, ale na Boży sposób. Widzimy to w życiu Jezusa i Maryi, np. Oni nie pozwalali sobie na to, aby mieć jakieś przywileje. Jezus powiedział swoim uczniom: „Jeśli ktoś cię zmusza, aby iść z nim jedną milę, idź dwie. Jeśli chce ci zabrać płaszcz, daj mu jeszcze i suknię. Jeśli ktoś uderzy ciebie w jeden policzek, nadstaw mu i drugi. Jeżeli brat twój cię obrazi, to choćby to zdarzyło się siedemdziesiąt siedem razy – masz mu przebaczyć”. To jedyny sposób zwalczania zła i taką drogę pokazuje Pan. Jezus uczy, że ponieważ sam jest szczodrobliwy w stosunku do nas, my powinniśmy być szczodrobliwi w stosunku do Niego. To dlatego Maryja słowa wypowiedziane do sług na weselu powtarza do każdego z nas: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2,5). I kiedy już zostaniemy ponad miarę obdarowani przez Boga, przyjmijmy tę Bożą „nadobfitość” daru nie dlatego, że jesteśmy tego godni, ale dlatego, że On nas wybrał. A już w chwilę później mamy być gotowi do dzielenia się tym, co otrzymaliśmy, z innymi...
o. Fio Mascarenhas SJ
Oprac. Iwona Szkudelska
Książka o. Fio Mascarenhasa SJ "Z wiatrem Ducha Świętego". Więcej - kliknij tutaj.