W okresie gdy miałam ok. 14 lat, straciłam wiarę i w ciągu następnych 20 lat życia byłam oddzielona od Boga. Przez ostatnie dziewięć z tych dwudziestu lat szukałam czegoś, ponieważ czułam, że czegoś mi brakuje. Był to Jezus, chociaż wtedy tego jeszcze nie wiedziałam. Żyłam w świecie biznesu. Pewnego dnia jedna z moich współpracownic przyszła do mnie (była to 19-letnia dziewczyna, ja miałam wtedy 26 lat). Zadała mi pytanie: „Czy mogę się z tobą czymś podzielić?” Spodziewałam się, że przychodzi z jakimś problemem związanym z pracą. Zaprosiłam ją do swojego biura. A ona... dała mi świadectwo o Jezusie. Opowiedziała też o mocy Ducha Świętego i o Jego darach w swoim życiu. Wysłuchałam jej i zakończyłam grzecznie: „Dziękuję”. Nie wiedziałam jednak, że Bóg ją sobie wybrał, aby odegrała szczególną rolę w moim życiu. Tą rolą była modlitwa za mnie, abym mogła powrócić do Niego. Niestety w tym czasie już wkroczyłam na drogę New Age, całkowicie zwiedziona co do spraw Bożych. Jezus był dla mnie świetnym nauczycielem, mistrzem, ale byli również inni mistrzowie. Jednak ta młoda kobieta była tak wierna, że modliła się za mnie przez 9 lat, choć w tym czasie już mieszkała oddzielona ode mnie o pół Ameryki.
Pewnego dnia została przebudzona w środku nocy. Czuła wielki ciężar w swoim sercu i wiedziała, że to z mojego powodu. Było to tak potężne doświadczenie, że wstała z łóżka, zostawiając śpiącego męża, przeszła do drugiego pokoju, uklękła i zaczęła się modlić. Nie znała mojej potrzeby, o którą miała się modlić. Nie wiedziała, że w tym czasie rozgrywała się walka o moje życie duchowe, o moją duszę. Ale wstawiała się za mną, przede wszystkim modląc się językami. Zajęło jej to ok. 20 minut, potem poczuła, że ten ciężar z jej serca się podnosi i z powrotem wlewa się pokój. Wróciła do łóżka. Jednak 2 noce później zdarzyło się dokładnie to samo, choć przecież od 4 lat nie widziałyśmy się, nie rozmawiałyśmy ze sobą.
Następnej niedzieli... ja spotkałam Jezusa! Tak byłam podekscytowana, że chciałam to głosić na dachach: że prawda mnie wyzwoliła, że teraz Jezus jest moim Panem, że zostałam napełniona mocą Ducha Świętego i otrzymałam dar języków. Nie wiedziałam, w jaki sposób mam się z nią skontaktować, aby jej o tym powiedzieć. Nie miałam żadnego adresu, ale pamiętałam, że co roku na moje urodziny przychodziła od niej kartka z życzeniami. Trzy miesiące później przypadał dzień moich urodzin, ale do tego czasu przeprowadziłam się razem z rodziną z Dallas do Teksasu, gdzie przyjęłam nowe stanowisko. Było to miasto, w którym mieszkała także i ona, więc kiedy wraz z urodzinową kartką otrzymałam jej adres, natychmiast skontaktowałam się z nią. Okazało się, że przez miesiąc chodziłyśmy do tego samego kościoła, ale nigdy nie natknęłyśmy się na siebie. Podczas tego spotkania powiedziałam: „Czy wiesz, że 11 czerwca powróciłam do Boga?” Ona nagle wyprostowała się na krześle: „No, to teraz rozumiem, co Pan Bóg ze mną robił! W ciągu tygodnia przed 11 czerwca Pan Bóg dwa razy mnie obudził w nocy, abym modliła się za ciebie”. Natychmiast zrozumiałam, jak wielka jest moc modlitwy wstawienniczej...
Kim Catherine-Marie Kollins
Fragment świadectwa powiedzianego w Częstochowie 2002 r.