Jak przed tym się uchronić? Po pierwsze, trzeba mieć kierownika duchowego lub przynajmniej dobrego przyjaciela, ponieważ prawie wszyscy, którzy sprawują posługę uzdrowienia – doświadczają kiedyś wypalenia. Powodem jest to, że potrzeby są tak wielkie, a ty wiesz, że jesteś w stanie tym ludziom pomóc. Jednak nie wolno ci przekraczać granic umiarkowania, bo wtedy dajesz zbyt wiele, a sam zbyt mało przyjmujesz. Dobry kierownik lub mądry przyjaciel będzie potrafił to wychwycić. Dlatego zachęcam każdego księdza, aby korzystał z kierownictwa duchowego, by był szczęśliwy w swoim kapłaństwie. Podobną radę mam do każdego lidera.
Drugą radą jest: gdy widzisz, że Bóg dokonuje przez ciebie wielu uzdrowień – wycofaj się z bezpośredniej posługi i przyjmij rolę nauczyciela. Zbierz wokół siebie 50 osób, które są otwarte na dary Ducha Świętego, i naucz je wszystkiego, co sam umiesz. Poświęcaj czas na służenie właśnie im.
Księży i animatorów uczy się, że powinni być wszystkim dla wszystkich, a to oznacza, że gdy nie pomagają innym, wtedy czują się winni. Musisz to poczucie winy przetrwać. Ważniejsze będzie, byś nauczył innych tego co sam umiesz, bo w ten sposób zwielokrotnisz swoją posługę. I choć w tym czasie przegrasz kilka walk, to wygrasz wojnę: nie pomożesz kilkunastu osobom, które cię potrzebowały, ale ta pięćdziesiątka, gdy zacznie służyć – dotrze do tysięcy.
Sam doświadczyłem "syndromu wypalenia" po 3 pierwszych latach swojej posługi, gdy uczyłem innych o wypaleniu – mój kierownik duchowy powiedział mi, że sam jestem wypalony. Nie fizycznie, ale psychicznie. Poprosił mnie, abym na miesiąc przerwał posługę uzdrawiania, a potem zadzwonił do niego. Zadzwoniłem i usłyszałem: Jeszcze miesiąc. Potem: Kolejny. Jeszcze jeden. I jeszcze jeden. W tym czasie czułem się dramatycznie bierny, choć bierność ta zmusiła mnie do poświęcenia więcej czasu na modlitwę i lekturę duchową. W końcu po piętnastu (!) miesiącach mój kierownik powiedział: „Możesz wracać, ale roztropnie. Wycofuj się co pewien czas i poświęcaj się modlitwie. Potem wracaj. Wycofuj się i módl, wracaj”. Od tego czasu nigdy już nie doświadczyłem syndromu wypalenia.
Objawy "syndromu wypalenie się"
Przede wszystkim irytacja i zmęczenie. Gdy złapiesz się na myśli: „O, jeszcze jedna osoba, która prosi o modlitwę”, to jest to znak wypalenia. Także stałe objawy fizyczne: przemęczenie, utrata wagi lub przybieranie na wadze, gdy zaczynasz jeść zbyt wiele. Nie poświęcanie wystarczająco dużo czasu modlitwie i wypoczynkowi. Chyba najtrudniejszą rzeczą dla ludzi, którzy służą innym, jest systematyczne poświęcanie czasu na gimnastykę. Większość w ogóle o niej nie pamięta, ponieważ zbyt wiele mają do zrobienia. Gdy wracają do domu, to zostają im jeszcze listy i e-maile do odpowiedzenia, rozdzwaniają się telefony. A co z życiem towarzyskim, na które też przecież potrzebują czasu? To wszystko zaczyna ich przytłaczać...
Uważam więc, że modlitwa i ćwiczenia to 2 ważne obszary naszego życia, w których wypalenie da się rozpoznać najszybciej. Toteż gdy jakiś ksiądz lub ewangelizator mówi do mnie: „Ćwiczenia? Nie mam czasu na takie sprawy”, natychmiast odpowiadam: „To znak, że straciłeś wewnętrzną równowagę”. Wypalenie to nic innego, jak brak równowagi. Musisz mieć czas na modlitwę, czytanie, ćwiczenia, na kontakty towarzyskie.
o. Robert DeGrandis