Obrazowo można powiedzieć, że znaczna część mężczyzn już tylko resztką sił trzyma się Kościoła i wiary, pomimo że sprawy duchowości często zajmują dużo miejsca w ich sercach. Skuteczność we wszystkim, co się robi, a także silna potrzeba przynależności do grupy walczącej w słusznej sprawie i broniącej prawdziwych wartości – to bardzo męskie pragnienia. Brak skuteczności działania czy wizji, brak zaproszenia do wielkości w służbie, są dużą próbą dla mężczyzn. Pragną oni odnaleźć miejsce w Kościele zgodne z tym, co sam Bóg złożył w ich sercach – nie zaś miejsce ustalone i wskazane poza nimi. Tu cytat za antropologiem Davidem Murrowem: „Ponieważ Kościół nie potrzebuje talentów mężczyzn, oni sami czują się odrzuceni”. W wywiadzie przeprowadzonym przez G. Barna z Alem Perkinsem, typowym praktykującym członkiem wspólnoty religijnej, Al powiedział „Kiedy odrzucacie rzeczy, które są dla mnie istotne, takie jak: doskonałość, myślenie strategiczne, postęp, wydajność, wizja, kontrolowane ryzyko, osiągnięcia – to znaczy, że jednocześnie odrzucacie mnie. Kiedyś brałem to do siebie, ale mój gniew minął, kiedy przestałem traktować Kościół jako priorytet”. W sposób szczery do bólu, opierając się na szerokich badaniach – również prowadzonych przez Kościół katolicki,
David Murrow przedstawił ten temat w znanej już od lat pozycji Mężczyźni nienawidzą chodzić do kościoła. Symptomatyczna jest reakcja osób nie znających książki na sam jej tytuł. Kobiety zwykle są skonsternowane i pytają, czy ona w ogóle nadaje się do czytania, i czy na pewno jest dobra dla Kościoła. A mężczyźni po prostu proszą o pożyczenie jej… Przytoczę za Murrowem fakt, że choć Kościół oparty jest na kobietach, to „kiedy matka nawraca się na wiarę w Chrystusa, jej rodzina podążą za nią w 17 procentach przypadków. Kiedy natomiast nawraca się na wiarę w Chrystusa ojciec, reszta rodziny przychodzi za nim w 93 procentach przypadków”. Według tego antropologa (który sam jest chrześcijaninem), każdy Kościół ma swój duchowy termostat, a pozycje tego termostatu decydują o żywotności danego Kościoła i jego otwartości na mężczyzn. Oto kilka z tych pozycji: kontrola, obrzędowość (potrzebne i użyteczne), ale także konfrontacja, wyzwanie i pocieszenie. Według Murrowa, właśnie te trzy ostatnie pozycje przedstawiają metody działania Jezusa. A pozycja „wyzwanie” jest ulubioną pozycją mężczyzn! Dlaczego? Dlatego, że daje ona ludziom wizję wielkości, podkreśla znaczenie łaski Bożej i zaprasza do przygody, jaką jest chrześcijaństwo. Tylko Kościół stawiający swoim wiernym wymagania – jest Kościołem, w którym mężczyźni mogą się naprawdę rozwinąć. Uparte przestawianie termostatu wspólnot na „obrzędowość” i „kontrolę” – bez choćby okresowego ustawienia go w pozycji „wyzwanie” – wypędza z nich mężczyzn, ponieważ tworzy atmosferę niemożliwą dla nich do zniesienia.
„Nasze wspólnoty nie mogą porozumieć się z młodzieżą i mężczyznami, ponieważ wypełniająca ich tęsknota za przygodą pozostaje w sprzeczności z bezpieczną przystanią, którą jest współczesny Kościół.”
David Murrow Dlaczego pozostawienie mężczyzn, który nie radzą sobie z własną duchowością, ze swoim miejscem w świecie, i nie odnajdują Bożego zaproszenia do dobra – jest zagrożeniem dla wspólnoty i całego społeczeństwa? Musimy zdać sobie sprawę, że mężczyzna pogubiony jest w stanie przynieść dużo zła sobie, swojej rodzinie i otoczeniu. Przytłaczająca większość osadzonych w zakładach karnych miała złe relacje z własnym ojcem. Z drugiej strony – dobre, budujące relacje dzieci z ojcem dają niemal gwarancję ich dobrego życia i poniesienia dalej tego dobra innym.
MĘŻCZYŹNI ŚW. JÓZEFA
Pozwólcie, że podzielę się teraz kilkoma spostrzeżeniami na podstawie rocznego uczestnictwa w spotkaniach grupy mężczyzn związanych z Odnową w Duchu Świętym, którzy korzystali również w pewnym stopniu z formacji „Mężczyzn świętego Józefa”. Mężczyźni bez problemu gotowi są poświęcić dwie godziny na comiesięczne spotkania, jeżeli uważają je za szczere i odbywają się one w akceptowanym przez nich gronie. Zaczynają mówić o swoich przeżyciach i problemach tylko w obecności tych mężczyzn, których zaakceptowali i którym ufają. Mówią o problemach tylko wtedy, gdy spodziewają się, że słuchający może im pomóc. Zwykłe „wygadanie się” raczej nie wchodzi w grę. Są gotowi poświęcić nawet cały dzień na wspólne przebywanie (np. na jeziorze), po to, by pooddychać atmosferą męskiego spotkania wśród ludzi podobnie myślących i mających podobny głód relacji z Bogiem. Potrzebują wizji i obietnicy uczestniczenia w wielkości Bożego planu. Cenią sensowną, konkretną pracę, która prowadzi do widocznych rezultatów. Dobrze odnajdują się przy budowie ołtarzy, stajenki i w podobnych pracach w kościele – co dalej może prowadzić ich do innych służb we wspólnocie Kościoła. Uczą się przez przykład – nie oczekują kolejnej konferencji (przynajmniej nie na początku). Szczególnie budujące są dla nich świadectwa, ale koniecznie konkretne! Jednoczą się przez wspólną pracę, ryzyko, wyrzeczenia. Potrzebują możliwości złożenia ofiary, dania czegoś z siebie.
„MĘSKI POLIGON”
A teraz inne doświadczenie – w 2011 r. uczestniczyłem w Męskim Poligonie, zorganizowanym w Wyższym Seminarium Duchownym w Łomży przez Fundację Tato Net. Duchowo prowadził nas tam ks. Wojciech Nowacki. Było nas 39. nie znających się wcześniej mężczyzn: w różnym wieku, różnych zawodów i z różnym doświadczeniem życiowym. Przez cztery dni przebywaliśmy tam ze sobą, w izolacji od świata. Pierwszego dnia było nieco sztywno – do czasu wieczornego spotkania modlitewnego. Ponieważ Poligon poświęcony był ojcostwu, ks. Nowacki poprowadził nas wszystkich w modlitwie o uzdrowienie relacji z naszymi ojcami. Większość z nas szybko otworzyła się na działanie łaski Bożej i doświadczyła głębokiej, przemieniającej modlitwy, a także jedności w naszej wspólnocie. Dlaczego tak się stało, pomimo że mężczyźni nie otwierają się łatwo? Ponieważ postawieni zostaliśmy wobec doświadczenia modlitwy i wiary w podstawowej dla wszystkich obecnych sprawie – relacji z własnym ojcem. Relacji, która nie zawsze była łatwa, o czym świadczy fakt, że na zaproszenie ks. Nowackiego, aby wyszli na środek wszyscy potrzebujący modlitwy wstawienniczej w tej intencji – wyszła większość. Konferencje wygłaszane w kolejnych dniach poprzedzone zostały więc żywym, dotykającym do głębi doświadczeniem w ważnej sprawie – co dla mężczyzn ma podstawowe znaczenie. Ważne dalej było także i to, że to doświadczenie dotyczyło nas wszystkich i to natychmiast mogło nas zjednoczyć. Ważne doświadczenia, przeżywane przez mężczyzn razem, tworzą nieusuwalną więź – czego przykładem jest np. braterstwo broni, ale także braterstwo wiary w „męskiej armii Bożej”.
Mężczyźni mają silną potrzebę duchowości. Ale w wyniku zniszczeń obrazu męskości w cywilizacji europejskiej – sposób poszukiwania jej oraz ukierunkowanie tej duchowości są często błędne.
David Murrow dopowiada tutaj ważną uwagę: „Prawdą jest, że mężczyźni potrzebują relacji z Bogiem, ale nie potrafią zmierzyć się z negatywnym wizerunkiem Kościoła”. I dalej: „Bóg nie popełnił błędu, kiedy stworzył mężczyznę. Stworzył mężczyzn takich, jakimi są, ponieważ potrzebujemy tego, co oni sobą reprezentują”. Dlatego bardzo wskazane jest tworzenie oddzielnych grup męskich, w których mężczyźni będą mogli oczyścić i umocnić swoją relację z Bogiem. I dopiero kolejnym etapem jest wprowadzenie takiej grupy do służby w Kościele. Potrzebuje tego Kościół i potrzebują tego mężczyźni.
Szerszy opis tematu znajdziemy w popularnych książkach Johna Eldgridge’a, a także w książkach kapucyna Martina Pable’a („Tajemnice męskiej duszy”) i franciszkanina Richarda Rohr’a (m.in. „Tożsamość mężczyzny”).
W temacie numeru szczególnie polecamy pozycję: "Tata po prostu jest" Joanny Sztaudynger i Dagi Duke. Jest to książka o najciekawszej karierze - o byciu ojcem. Rozmowy z siedmioma mężczyznami o radościach i trudach na tej fascynującej drodze. Więcej tutaj!
Polecamy też płytę w formie MP3 "Doświadczać męskości". Są to cztery, świetne konferencje skierowane głównie dla mężczyzn, których treści służą lepszemu zrozumieniu samych siebie oraz akceptacji swojej męskości. Więcej tutaj!
(zamieszczono 214-10-05)