„Gdyby wierzyć temu, co mówi się o Kościele w mediach, należałoby uznać, że jest to jedna z najbardziej skorumpowanych, wyrafinowanych i zakłamanych instytucji w świecie, i natychmiast rozwiązać” – usłyszałem niedawno z ust mojego przyjaciela. Dodał także: „Szkoda, że tak mało mówi się o tym, jak wiele dobra i piękna się w nim dzieje. Jak wielu ludzi dokłada wszelkich starań, aby swoje rodziny i środowiska przenikać duchem wiary, angażuje się w różne grupy i wspólnoty religijne. To oni przecież tworzą Kościół, to oni są jego prawdziwym wizerunkiem!”.
Jak potężny statek na otwartym morzu
Największe statki pasażerskie mieszczą około czterech tysięcy osób. Oprócz kabin na ich pokładach są teatry, kina, kawiarnie, baseny, centra konferencyjne i wiele innych atrakcji. Nad całością czuwa kapitan z kilkusetosobową załogą. Wszystko po to, aby pasażerowie mogli bezpiecznie i przyjemnie dopłynąć do celu. Praca całej załogi jest nie do przecenienia. Bez niej wypłynięcie statku byłoby równoznaczne z rzuceniem go w otchłań morza. Załoga robi wszystko, aby pasażerowie byli zadowoleni. Oczekuje jednak współpracy. Cały wysiłek załogi bez odpowiedzi pasażerów nic nie znaczy. Dopiero współpraca sprawia, że wszyscy czują się bezpieczni, a cały rejs okazuje się przyjemnością. Czy można przyrównać Kościół do potężnego statku pasażerskiego, na pokładzie którego jest kilka milionów osób; statku, który płynie po wzburzonych falach świata? Dobrze jest, kiedy statek ma wyśmienicie wykształconą i oddaną załogę. Dobrze jest, kiedy statek wyposażony jest w najnowocześniejsze systemy nawigacyjne, pozwalające przewidzieć niebezpieczeństwa. Dobrze jest, kiedy pasażerowie znają kapitana i załogę statku. Dobrze jest, jeśli mają do nich zaufanie i są gotowi do posłuszeństwa i współpracy z nimi. Kapitan liczy na załogę, ale liczy też na pasażerów. Bezpieczeństwo leży bowiem w rękach wszystkich; nie wspominając o tym, że tak naprawdę wszystko zależy od Boga.
Wspólnie na jednym pokładzie
Teatr, kino, sala konferencyjna, basen, restauracja – to tylko niektóre z możliwych miejsc spotkań pasażerów wielkich statków. Nadają one klimat rejsom, które trwają czasem całymi miesiącami. Odnowa w Duchu Świętym, Neokatechumenat, Kościół Domowy, Focolari – to także tylko niektóre z przestrzeni spotkań członków Kościoła, w których toczy się życie. One należą do Kościoła, mało tego: one właśnie tworzą Kościół! Jan Paweł II zwracając się do włoskiej Rady Krajowego Zespołu Koordynatorów Odnowy, 14 marca 2002 r. w Rzymie, powiedział: „Odnowa w Duchu Świętym może być uznana za szczególny dar Ducha Świętego na ten czas. Zrodzony w Kościele i dla Kościoła, wasz ruch jest jedynym, w którym podążając za światłem Ewangelii, członkowie żywo doświadczają spotkania z Jezusem, przeżywają swe oddanie Bogu w osobistej i wspólnotowej modlitwie, pozostają ufni Słowu, którego słuchają, wreszcie odkrywają na nowo sakramenty, nie mówiąc o tym, że odznaczają się odwagą w chwilach próby i nadzieją w utrapieniach”. Dla członków i sympatyków Odnowy słowa te mogą być iskrą, której nie można zgasić, wręcz przeciwnie, o którą należy zadbać, aby zapłonęła wielkim ogniem. Doświadczenie osobistego spotkania z Panem Jezusem jest wielkim błogosławieństwem dla całego Kościoła. Zmienia życie, a przemiana sprawia, że człowiek staje się dla innych świadkiem mocy i miłości Bożej. Nie potrafi nie mówić o tym, czego dokonał w nim Bóg, nie może nie myśleć o tym, że On pragnie zbawienia jego bliskich i znajomych, przełożonych i tych, z którymi dzieli codzienność. Moje pierwsze spotkania z Odnową to historia, bo od tego momentu minęło ponad dwadzieścia lat. Chodziłem wtedy do szkoły średniej. Zaangażowanie we wspólnocie Odnowy sprawiło, że inaczej zacząłem patrzeć na Kościół, na parafię, na księży. Uczestnictwo we Mszy stało się dla mnie przywilejem i wyróżnieniem. Zacząłem czytać Biblię, która objawiła się jako Słowo Boga do mnie. Świadomość grzechu sprawiała, że czułem się zaproszony do ciągłej pracy nad sobą, a życzliwa obecność innych była dla mnie umocnieniem i jednocześnie zaproszeniem do stawania się coraz lepszym uczniem Chrystusa. Jestem przekonany, że o podobnych przeżyciach mogłoby mówić wielu członków Odnowy. Choć może być tak, że ktoś powie: nie należę do Odnowy ani do żadnej innej grupy religijnej, a wszystko, o czym mowa wyżej, wiem i tego doświadczam! Powiem: Chwała Bogu! Dodam jednak, że do momentu spotkania z Odnową, będąc na pokładzie tego wielkiego statku, jakim jest Kościół, nie miałem takiego doświadczenia. Czułem się anonimowym majtkiem, który nic nie znaczył, o którego nikt nie pytał. Dopiero grupa Odnowy pozwoliła mi poczuć się w Kościele jak u siebie.
Bez strachu na pełnym morzu
Dzięki przynależności do mniejszej wspólnoty nabywam przekonania, że na tej wielkiej tafli wody nie jestem sam, że są obok mnie ludzie, którym zależy na mnie. Doświadczenie małej wspólnoty sprawia, że nie ma strachu przed sztormami. Gdybym był na otwartym morzu sam lub na jakiejś malutkiej łódce, ale poza tym wielkim statkiem, najprawdopodobniej straciłbym życie. Na swój sposób biedni są ci, którzy próbują sami, „na własnej tratwie”, pływać po wzburzonym morzu. Współczuję również tym, którzy widząc niedociągnięcia tego wielkiego statku, postanowili, jako wyraz sprzeciwu, wyskoczyć poza burtę, i znaleźli się na otwartym morzu sami lub w jakimś malutkim kajaku. Na szczęście ten potężny statek wyposażony jest w koła ratunkowe. Warto z nich skorzystać! Świadomość, że na pokładzie jest kapitan, załoga i przyjaciele, sprawia, że mogę być spokojny: razem z nimi świętuję, podejmuję walkę z żywiołami. Wspólnie stajemy do modlitwy, przeżywamy radości i smutki. Ich obecność daje poczucie siły i zachęca do podejmowania dzieł, o których będąc sam, nawet bym nie pomyślał. Jako ksiądz doświadczam dużego wsparcia osób świeckich, których Pan hojnie obdarował i których również zaprasza do służby w świecie. Są dla mnie inspiracją do podejmowanie nowych dzieł, o które upomina się Bóg. Zdarza się, że kapitan statku wydaje rozkaz, który wcale mi nie odpowiada. Wiem jednak, że posłuszeństwo jest gwarantem bezpieczeństwa. Pamiętam moment, w którym poszedłem do mojego biskupa z zapytaniem o możliwość podjęcia pewnej posługi w naszej diecezji. Ksiądz biskup wysłuchał mnie i z wielkim pokojem powiedział: „Proszę cię, poczekaj jeszcze jakiś czas!”. Choć moje oczekiwania były inne, wiem, że słowo biskupa chroni mnie. Doświadczenie żywego Boga we wspólnocie czy małej grupie sprawia, że nie można go zachować dla siebie. Potrzeba tym doświadczeniem dzielić się z innymi, tak jak mówi św. Jan: „To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione – oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami” (1 J 1, 1-3a).
Dumny majtek
Mimo tego że od zawsze mieszkam na południu Polski i nad morzem pierwszy raz byłem w wieku trzydziestu lat, marynarz kojarzył mi się zawsze z kimś ważnym; kimś, kto chodzi z podniesioną głową; kimś, kto wie, po co żyje, i kto nikogo się nie boi. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem dumny z tego, że zostałem zaproszony na pokład wielkiego pasażerskiego statku, któremu na imię Kościół. Jestem dumny z tego, że Odnowa ma w nim swoje miejsce. Wiem, że nie muszę się niczego bać, bo kapitan statku wie, co robi. Ma wyjątkową załogę, bo namaszczoną Duchem Świętym. Jestem dumny z moich braci i sióstr, z którymi mogę podejmować służbę na otwartym morzu. Panie Jezu, dziękuję za zaproszenie na pokład Twojego statku! Dziękuję za tych, którzy są u jego steru. Dziękuję za tych, z którymi mogę wspólnie być!
Więcej o misji budowania wspólnego Kościoła znajdziesz w książce Thomasa Forresta "Jak żyć według Ducha" - kliknij tutaj
(zamieszczono 2012-02-24)
{youtube}2wMOWSok0-k&feature=share{/youtube}
{youtube}/E3rfysXslzc{/youtube}