Wspólnota jest miejscem budowania relacji bratersko-siostrzanych ze względu na naszego wspólnego Ojca i nikt nie jest wyłączony z obowiązku budowania tej Bożej rodziny. Łączy nas wspólnie przeżywana liturgia, modlitwa i posługa, które stają się coraz bogatsze dzięki współpracy z innymi. Oczywiście są pomiędzy nami różnice wynikające z naszego sposobu życia i powołania. Osoby wezwane do wyłącznej służby Bogu mają zupełnie inne życie niż powołani do małżeństwa, i tych różnic nie da się w żaden sposób zatrzeć. Kapłan nie ma rodziny, a jego praca wymaga pewnego dystansu wobec wiernych, aby mógł widzieć ich tak, jak widzi ich Chrystus. Siłą rzeczy, jego relacje ze świeckimi we wspólnocie będą nieco inne niż relacje pomiędzy członkami grupy.
Razem, choć trochę osobno…
Członek wspólnoty ma za zadanie najpierw rozwijać swoją bliskość z Jezusem – poprzez modlitwę osobistą i liturgiczną, życie sakramentalne, zachowywanie przykazań i naśladowanie Jezusa w miłości. Naśladowanie Jezusa to uważność na potrzeby innych oraz gotowość, aby nieść im pomoc, gdy jej potrzebują. Kolejnym etapem są wspólne posługi i działania, w które każdy powinien się włączać, nie oczekując, że będzie tylko biorcą. To tutaj buduje się jedność i bliskość – kiedy razem działamy i razem stajemy przed Ojcem Niebieskim. Kiedy razem posługujemy, podejmując dobrze rozeznaną wolę Bożą, czy też wzajemnie umacniamy się, pomagając sobie w trudnych chwilach. Kapłan jest szczególnym członkiem wspólnoty. Ma określone zadania przekazane mu przez Boga i Kościół, a zatem zajmuje szczególną pozycję w grupie modlitewnej. Wyróżnia go sprawowanie sakramentów i przewodniczenie liturgii. A fakt, że jest pasterzem owiec, naraża go na ataki złego ducha, dlatego potrzebuje on szczególnego wsparcia ze strony wspólnoty. Sprawowanie straży nad czystością nauki daje mu miejsce przełożonego w sprawach nauczania, który ma prawo wydawać polecenia i nadzorować ich wykonanie. Każdy rodzaj przewodnictwa rodzi konieczność zachowania dystansu wobec podwładnych, aby relacje czysto ludzkie nie stworzyły niezdrowej zależności. Również sprawowanie sakramentów, zwłaszcza sakramentu pokuty, powoduje, że jakiś rodzaj dystansu musi być zachowany. Powołanie księdza „wyjmuje” jego samego ze świata, i choć nadal żyje on w świecie – to jednak jakby poza nim, w zjednoczeniu z Bogiem. Jako znak Jezusa pośród nas, pozostaje on samotny i tej samotności nie może nazbyt przekraczać. Oczywiście jak każdy człowiek potrzebuje też zdrowych relacji z innymi i warto, aby je nawiązywał. Opiekun naszej grupy bardzo powoli przekonywał się, że nie trzeba nas się bać i że nie nastajemy na niego. Doświadczenie poprzednich wspólnot pokazywało mu, że nadmierna bliskość powoduje wiele problemów i może być wykorzystana do późniejszego oskarżania lub nawet niszczenia kapłana. Dojrzała wspólnota pozwoli swojemu opiekunowi na samotność, nie przestając go wspierać, i nie będzie skracała dystansu ponad miarę.
Uwaga na wrodzoną wylewność!
Członków Odnowy w Duchu Świętym można łatwo zidentyfikować w miejscach publicznych – witają się „niedźwiedziem” lub całują na powitanie. Dotyczy to zarówno małżonków, osób powołanych do samotności, jak i poszukujących realizacji swojego powołania do małżeństwa. Naturalną skłonnością powołanych do małżeństwa jest nawiązywanie bliskich relacji, szczególnie we wspólnotach zbliżających ludzi do Jezusa i na poważnie traktujących przykazanie miłości. Oczywiście wiele zależy od tego, jak zdefiniujemy miłość, a wielość definicji powoduje też duże problemy i różnice pomiędzy nami. Zdrowe relacje zawsze będą bliskie i nie ma nic dziwnego w tym, że wymieniamy pocałunek na powitanie. Jednak nawet jeśli jestem z przełożonym na „ty”, to nie afiszuję się z naszą zażyłością w sytuacjach oficjalnych. I czuwam nad tym, czy nie rodzi się we mnie pycha z powodu naszych przyjacielskich relacji, co zagraża tym, że przestanę służyć, a zacznę rządzić. Niektórzy duszpasterze wchodzą w relacje przyjaźni (i biorą dzieci na barana ), ale to na świeckich spoczywa odpowiedzialność za niespoufalanie się. Są też sytuacje, w których zawsze należy zachować większy dystans i nie lecieć „na niedźwiadka” – szczególnie do osób zamkniętych, do niespełnionych w powołaniu do małżeństwa lub do nieuporządkowanych seksualnie. Zdrowa wspólnota uszanuje uwarunkowania każdego i nie będzie ujednolicać zachowań, ale dostosuje je do osoby i sytuacji. Pozwólmy pasterzowi być pasterzem Przełożeni naszych wspólnot to dwie grupy ludzi: liderzy i odpowiedzialni za dzieła (ich zadaniem jest inspirowanie innych do działania plus skuteczne zarządzanie posługami) oraz kapłani-opiekunowie wspólnot, którzy mają strzec ich jedności z Kościołem i czystości nauczania w nich. Oczywiście ideałem jest przełożony budujący zespół i aktywizujący członków wspólnoty – zarówno do modlitwy, jak i do działania – równocześnie obecny w tych działaniach. Wtedy nie ma problemu ze zdrową relacją, która jest i bliska, i z pewnym dystansem. Oprócz zdrowego wyważenia bliskości i dystansu, w naszych wspólnotach potrzeba jeszcze miłości – i to zarówno przełożonych do wspólnoty, jak i wspólnoty do przełożonych. Zrozumienie wzajemnych relacji z przełożonym przychodzi nieraz po czasie, kiedy oglądając owoce pewnych decyzji – z pozoru autorytarnych – widzimy, jak były trafne. Rozeznanie przełożonego i jego kapłańskie namaszczenie pozwoliło mu bowiem widzieć dalej i więcej. Kiedyś w naszej wspólnocie kapłan musiał podjąć trudną decyzję. Po latach zaowocowała ona jednak znacznym rozwojem wspólnoty. W sytuacji próby zawłaszczenia wszystkim i wszystkimi w zespole – nasz opiekun zakazał pewnej osobie przychodzić i posługiwać bez uprzedniej rozmowy z nim. Uratował w ten sposób zespół przed jej dominacją, otwierając przestrzeń na zaangażowanie wielu nowych członków. Owocem tego była nasza pierwsza płyta, której nie nagralibyśmy, pozostając w dominacji tamtej osoby. Obecny rozwój zespołu jest owocem tamtej decyzji – chociaż wtedy wydawała nam się ona zbyt surowa i niezrozumiała.
Zaufanie i przyjaźń
Inną sytuacją jest obecność naszego kapłana w posługach i zgoda na wspólne działanie tam, gdzie jest to możliwe. Jego zaufanie do świeckich rodziło się powoli i trzeba było czasu, aby nasz opiekun poznał nas i pozwolił na samodzielne działania. Dzisiaj zespół czy diakonia charytatywna podejmuje odpowiedzialne dzieła – w pełnej wolności i przy zaufaniu ze strony kapłana. A także z jego konkretną pomocą, kiedy trzeba rozłożyć sprzęt muzyczny albo poustawiać stoły dla biednych pozostających pod opieką diakonii charytatywnej. Obecność naszego pasterza jest wtedy wyraźnym znakiem bliskości rodzącej się w posługiwaniu i w spotkaniach z Jezusem, bez oglądania się na względy ludzkie. Ta wspólna posługa rodzi bardzo bliskie relacje, daje poczucie jedności i współodpowiedzialności za grupę. Często jesteśmy posyłani z błogosławieństwem i wsparciem modlitewnym, kiedy obowiązki duszpasterskie naszego opiekuna uniemożliwiają mu obecność fizyczną. Wtedy widać, co tak naprawdę nas łączy – nie ludzkie ciepełko, ale bliska relacja z Bogiem. Prawdziwa przyjaźń zanurzona w Jezusie Chrystusie to rzecz bezcenna. Nawet jeśli nie spędzamy wielu godzin za stołem czy przy grillu, nie przebywamy razem w życiu codziennym – każde nasze spotkanie jest okazją do rozmów i modlitw na głębokim poziomie otwartości. Wszyscy należący do Chrystusa i dający wyraźne znaki tej przynależności tworzą szczególne relacje. Bliskość pomiędzy członkami wspólnot Odnowy rodzi się z bliskości z Jezusem, z relacji z Nim – a nie z czysto ludzkich sympatii.
.
Autor artykułu jest świeckim koordynatorem Odnowy w Duchu Świętym archidiecezji łódzkiej.
Zachęcamy do płyty "Rozeznawanie duchowe"MP3. Treści konferencji mogą być pomocne w podejmowaniu rozeznawania wspólnotowego, w różnych jego aspektach - więcej tutaj!
(zamieszczono 2015-09-23)