Ojciec święty był człowiekiem prawym, miał nieustraszone poczucie sprawiedliwości oraz nieskrywaną miłość i współczucie wobec ludzi. Dla milionów chrześcijan na całym świecie ten papież był znakiem obecności Chrystusa. A dla wielu niechrześcijan – jako człowiek głęboko dobry i prawdziwy – był znakiem nadziei dla świata. Moje osobiste wspomnienia o Janie Pawle II zaczynają się wraz z naszym pierwszym spotkaniem w styczniu 1979 r., potem obejmują lata mojego pobytu w Rzymie do 1988 r., gdy byłem dyrektorem Biura i przewodniczącym Rady Międzynarodowej Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej. Później spotykaliśmy się jeszcze kilka razy podczas moich przyjazdów do Rzymu. Ostatnie nasze spotkanie miało miejsce na kilka miesięcy przed jego śmiercią w 2005 r. Wraz z kard. Suenensem i Radą ICCRO, po raz pierwszy spotkaliśmy ojca świętego w bibliotece jego Pałacu Apostolskiego. Na jego prośbę zorganizowaliśmy tam spotkanie modlitewne – papież chciał się przekonać, czym jest „charyzmatyczne spotkanie modlitewne”! Przyniosłem na nie swoją gitarę, ale Gwardia Szwajcarska miała opory, żeby mnie z nią wpuścić. Dopiero kard. Suenens szepnął papieżowi: „Ojciec Mascarenhas ma gitarę”, a wtedy papież powiedział gwardzistom: „Pozwólcie mu ją wnieść!”.
Tak więc śpiewaliśmy, prorokowaliśmy i modliliśmy się w językach. A potem papież poprosił, abyśmy… pomodlili się nad nim!
Kard. Suenens i ja położyliśmy mu ręce na ramionach, a pewien świecki mężczyzna z naszej grupy nałożył papieżowi ręce na głowę! Wyświetliliśmy także ojcu świętemu krótki film o Odnowie Charyzmatycznej, nakręcony w USA. Nasze spotkanie trwało prawie trzy godziny! Papież powiedział na zakończenie: „Jesteście dobrymi ludźmi. Przyjdźcie tu jeszcze”. Przychodziliśmy więc, nawet wiele razy. W 1981 r., na trzy dni przed postrzeleniem przez zamachowca, ojciec święty udzielił specjalnej audiencji uczestnikom Międzynarodowej Konferencji Liderów – w Grocie Lourdes w Ogrodach Watykańskich. Wtedy znów poprowadziliśmy spotkanie modlitewne, jak zwykle śpiewając w językach. Sekretarz papieża powiedział mi później, że ojcu świętemu bardzo podobała się nasza modlitwa w językach… W swoim późniejszym przemówieniu, Jan Paweł II potwierdził opinię papieża Pawła VI z 1975 r., że Katolicka Odnowa Charyzmatyczna jest wielkim darem Boga dla Kościoła. Jakiś czas potem, na specjalnej audiencji – tym razem w Castel Gandolfo – powiedział do uczestników kolejnej Konferencji Liderów, że jako motto Odnowy Charyzmatycznej powinniśmy przyjąć fragment z Listu do Galatów: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 20). Kiedykolwiek w Rzymie odbywała się Konferencja Liderów lub spotkanie Rady ICCRO, ojciec święty udzielał nam specjalnej audiencji, na przykład odprawiając dla nas Mszę w Sali Klementyńskiej podczas naszej Światowej Konferencji Młodych w 1985 r. czy podczas Światowych Rekolekcji Kapłańskich w 1984 r.
Ten papież naprawdę nas kochał. I zawsze zachęcał, abyśmy byli wierni Jezusowi jako naszemu Panu.
Kilka razy miałem zaszczyt być zaproszonym do papieża na śniadanie, obiad czy kolację, lub na jego prywatną Mszę – zarówno podczas mojego pobytu w Rzymie, jak i później. Szedłem tam z kard. Suenensem, raz także z Ralphem Martinem i o. Tomem Forrestem. Oczywiście zawsze obecny był wśród nas „Don Stanislao” (obecnie kard. Dziwisz). Na jedno z takich śniadań – przed papieską podróżą do Indii w lutym 1986 r. – zostałem zaproszony sam. Papież pragnął, abym podzielił się z nim doświadczeniami, jak Katolicka Odnowa Charyzmatyczna pomaga w pracy misyjnej Kościoła pośród niechrześcijan. A po powrocie do Rzymu, na Zesłanie Ducha Świętego wydał swoją wspaniałą encyklikę o Duchu Świętym (Dominum et Vivificantem), w której uznał działanie Ducha Świętego we wszystkich ludziach dobrej woli.
Moje pierwsze spotkanie z Janem Pawłem II było słodko-gorzkie. Kiedy kard. Suenens przedstawił mnie jako „dobrego jezuitę” – papież odpowiedział: „Dobry jezuita? To coś takiego istnieje?"
Zbił mnie tym z tropu… Dopiero później zorientowałem się, że żartował! W następnych latach często przypominał sobie, że jestem członkiem Towarzystwa Jezusowego. Gdy kiedyś powiedziałem: „Ojcze święty, modlimy się o dobre rekolekcje wielkopostne dla Ciebie”, papież odrzekł: „Tak, powinny być dobre, ponieważ to wasz ojciec generał (o. Kolvenbach) będzie rekolekcjonistą!”. Nawet po moim powrocie do Indii pamiętał o mnie. Na przykład, gdy grupa biskupów z naszej prowincji dzieliła się z nim problemami lokalnej Odnowy Charyzmatycznej – powiedział: „Przecież macie już z powrotem u siebie o. Mascarenhasa, poproście go, żeby wam pomógł!”. A gdy w 1991 r. moi rodzice świętowali w Bombaju swoje złote wesele, zaskoczyła nas niespodzianka przysłana pocztą (od Don Stanislao) – papieskie błogosławieństwo osobiście podpisane przez Jana Pawła II! Ale szczególnie pamiętam pewną lekcję, z której bardzo skorzystałem w moim osobistym życiu ucznia Chrystusa. Podczas obiadu, na który byłem zaproszony wraz z kard. Suenensem, podzieliliśmy się z papieżem metaforą, którą przygotowaliśmy wcześniej: „Ojcze święty, Kościół jest jak samolot. Silnikiem jest Duch Święty, skrzydła to sakramentalny i charyzmatyczny wymiar Kościoła (czyli Piotr i Maryja), a Ty jesteś pilotem”. Po chwili zastanowienia, papież zapytał: „A co z benzyną?”. Zaskoczył nas, wcześniej o tym nie pomyśleliśmy. A wtedy Jan Paweł II powiedział: „To ja wam powiem. Benzyną jest cierpienie ludu Bożego! Bez niego Kościół nie mógłby iść naprzód”. To było naprawdę głębokie spojrzenie na znaczenie cierpienia, a zarazem rozumienie trudnych słów św. Pawła z Listu do Kolosan (por. 1, 24). W swoim liście apostolskim Salvifici Doloris (o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia), papież pomógł milionom chrześcijan stanąć zwycięsko w obliczu cierpienia i stawić mu czoła z wiarą.
Jan Paweł II uczył nas, byśmy się nie lękali. Pokazywał nam, jak żyć, jak kochać, jak przebaczać i jak umierać.
Nauczył nas też, jak przyjmować krzyż w najbardziej rozdzierających nas cierpieniem chwilach życia – wiedząc, że krzyż nie jest ostatnim słowem ze strony Pana Boga. Osobom będącym blisko niego, papież pomógł zrozumieć, że to Duch Święty ożywia i prowadzi nasze życie. Pomógł nam też zobaczyć wielkość i świętość, do której wszyscy jesteśmy powołani, i pokazał nam oblicze Boga podczas naszej pielgrzymki na ziemi. Dlatego w swojej modlitwie osobistej codziennie powtarzam wezwanie: „Święty Janie Pawle Wielki, módl się za mnie!”.
Tłum. Anna Lasoń-Zygadlewicz
Numer w dużej części poświęcony nauczaniu Jana Pawła II n.t. Odnowy Charyzmatycznej!
Jeśli chcesz poznać przesłanie Jana Pawła II dla Odnowy Charyzmatycznej zapraszamy do pozycji naszego Wydawnictwa "Znak nadziei" - tutaj!
(zamieszczono 214-04-08)