ZMIEŃ JĘZYK
Język zakazów i nakazów nie jest językiem komunikacji z nastolatkiem. Bardziej efektywna wychowawczo jest przepełniona troską informacja o możliwych, logicznych konsekwencjach jego działań. Rozkaz „tego nie wolno” powinien zmienić się w kontrakt ustalający zasady postępowania obu stron: rodziców i dziecka. Nie w formie umowy „coś za coś”, lecz w formie regulaminu obowiązującego wszystkich członków rodziny. Taki regulamin może zawierać również kwestie związane z wiarą i rodzinnymi zwyczajami. W niedzielę i święta chodzimy całą rodziną na Eucharystię. Niedzielne posiłki spożywamy wszyscy razem i rozpoczynamy je wspólną modlitwą. Raz w tygodniu spotykamy się wieczorem na „godzinie szczerości”, by przeprosić, podziękować, wyjaśnić nieporozumienia, pojednać się. Jednak jeśli podczas takich wspólnych momentów zabraknie ojca lub matki – nie dziwmy się, że i nastolatek wkrótce przestanie je traktować poważnie.
ZADAWAJ ISTOTNE PYTANIA
Nastolatek nie zadaje rodzicom tylu pytań, ile zadaje małe dziecko zainteresowane tym, dlaczego deszcz pada z góry do dołu a nie odwrotnie, dlaczego ogień parzy, a mleko jest białe. To jest właściwy czas, by pytania zaczęli zadawać rodzice. Nie chodzi o pytania typu: „dlaczego się spóźniłeś?” czy „co robiłeś dziś w szkole?”, lecz o pytania, nad którymi nastolatek będzie musiał się zastanowić. Co lubisz? Co widzisz w tym dobrego, ciekawego? Co zrobiłbyś w sytuacji…? Co się twoim zdaniem stanie, jeśli…? Co najbardziej cenisz w osobie, z którą się przyjaźnisz? Co uważasz za najciekawsze z tego, co ksiądz powiedział dziś w homilii? Pytania, na które twój nastoletni syn lub córka może odpowiedzieć „tak” lub „nie”, albo jedynie zrelacjonować fakt – nie pomagają w rozwoju wewnętrznym. Gdy odpowiedź naszego dziecka na pytanie: „w co wierzysz?” przestanie być recytowanym wyznaniem wiary, a stanie się wiarą w Chrystusa przychodzącego w potrzebującym nas człowieku – nie będziemy już musieli niepokoić się, że może nasz dorastający syn niewystarczająco często chodzi do spowiedzi. Zaczniemy martwić się, czy wciąż dajemy mu dobry przykład. Opowiadaj historie z życia W czerwcu, gdy na Ukrainie rozpętała się wojna, jadłem obiad z grupą ukraińskich nauczycieli w seminarium duchownym we Lwowie. Siedzący naprzeciwko mnie mężczyzna, pokazując mi tuż przed oczyma sześć palców, zaczął zwierzać się po ukraińsku: – Mam sześcioletniego syna. Co mu powiem za dziesięć lat, gdy po ulicach Lwowa będą chodzili bandyci z długą bronią? Jak mu wyjaśnię, że Krym oddaliśmy bez żadnej ofiary? Trudno jest podjąć decyzję o strzelaniu do ludzi – dodał z zakłopotaniem – nawet jeśli są uzbrojeni i niebezpieczni. – Niech pan opowie mu o swoich dylematach, o bezsilności kochającego ojca i o tym, jak trudno panu było pogodzić się z brutalną rzeczywistością. Synowi nie będzie potrzebna pańska odpowiedź na pytanie: „dlaczego ojciec nic wtedy nie zrobił?”. Bardziej mu będzie potrzebne pańskie doświadczenie – prawdziwe uczucia i prawdziwe dylematy.
Opowiadanie nastolatkom prawdziwych, niełatwych historii z własnego życia, jest jedną z najlepszych metod wychowawczych. Wielu z nas, dorosłych, pamięta do dziś opowieści dziadków i ojców, ich historie, ich wspomnienia, zwykle nie czarno-białe. To właśnie dylematy przodków i poddawana próbie wiara ojców i matek – kształtowały od wieków nasze rozumienie wierności, troski, miłości. Nastolatki będą chciały dorastać, jeśli nasze opowieści będą autentyczne, nieprzesłodzone i nie wyłącznie w ciemnych kolorach. Będą rozwijały się duchowo, jeśli nasza wiara nie będzie gotową odpowiedzią na wszystko, lecz będzie stawiała trudne pytania, na które tylko życiem da się odpowiedzieć.
Polecamy książkę Dagi Duke"W stronę życia. Tatuaż" - która pokazuje dylematy i problemy młodych ludzi, którzy wchodzą w swoje dorosłe życie. Bóg wyciąga z sytuacji beznadziejnych i jest większy niż cale zło, które nieświadomie wybrał sobie człowiek. Więcej tutaj!
{youtube}SuBGNXdDKd4{/youtube}
(zamieszczono 2014-08-06)