Jeśli w ogóle starsi ludzie pojawiają się jako bohaterowie w telewizji bądź w radiu, są to reklamy poświęcone zakładaniu wypadających protez lub aparatom słuchowym, które uszczęśliwiają dlatego, że są niewidoczne. Niekiedy znowu osoba starsza znajduje się w stereotypowej roli mieszkającego w luksusowym domu szczęśliwego dziadka, którego rola ogranicza się do ciągłego obdarowywania wnuków cukierkami i ciasteczkami.
Środki komunikacji społecznej mają tendencję do łączenia starości z długą listą zakazów: “Osoba starsza nie może już pracować, nie może już decydować, nie może już mieć życia emocjonalnego…”. I nie myśli się o tym, że przeciwnie, każdy wiek ma swoje prawa i obowiązki. I że właśnie w okresie starości można poświecić czas i uwagę zainteresowaniom, uczuciom, zaangażowaniu kulturalnemu, duchowemu i społecznemu, co w poprzedzających latach było niemożliwe lub ograniczone z powodu pracy i obowiązków rodzinnych.
Nasze miasta, autostrady, plany wakacyjne wydają się być tworzone wyłącznie na miarę młodych. Praca jest dla młodych. Starsi postrzegani są raczej jako osoby, których należy się obawiać. Ci, którzy zajmują się gospodarką, boją się, że państwo zbyt dużo wydaje na emerytury. Emerytury, które wydawane są później w większości na dzieci. Lekarze są zaniepokojeni ryzykiem obniżenia wydajności szpitali i innych zakładów opieki zdrowotnej. Same rodziny często uważają osoby starsze za niewygodny ciężar, a skomputeryzowane społeczeństwo, jako całość, wydaje się mniej potrzebować starszych, czyli tych, którzy z mądrością przekazują swoje życiowe doświadczenia.
Normalne jest więc to, że osoby starsze czują się niepotrzebne, odsunięte na bok. I że narzekają. Jednak zawsze niosą ze sobą bogactwo uczuć, emocji, pokonanych trudności, dzielonych z innymi radości i bólów, które są skarbem naszej egzystencji. Ale również od starszych zależy nadanie wartości temu nieocenionemu bogactwu, nie odsuwanie się na bok, nie zubażanie przepływu komunikacji z innymi. Również ich życie ma wartość, bo może jeszcze bardzo wiele dać. Być może nie w sensie materialnej produkcji dla uprzemysłowionego społeczeństwa, ale dla ludzkiej duszy. Słynna austriacka psychoterapeutka Elisabeth Lucas mówi, że starość jest pełnią rozwoju duchowego, który nie zdarza się na innych etapach życia. W starszym wieku, kiedy w sposób nieunikniony doświadczamy postępującego pogarszania się wyglądu zewnętrznego, aspekt duchowy wzrasta, zajmując przestrzeń pozostawioną przez wymiar fizyczny.
I to (właśnie) jest niezrównanym darem starości: istnienie spokojnej filozofii życiowej i zrównoważonego poczucia przeżytego życia, z uwzględnieniem porywów młodości, zmagań, radości i bólów własnych i cudzych.
Osoby w podeszłym wieku, które czują się odrzucone niczym zbędne i zapomniane przedmioty, powinny umieć się uśmiechnąć, wypełnić domy swoją obecnością; modlić się, aby młodzi ludzie rośli zdrowi i uczciwi, i aby nigdy nie utracili wiary w jutro. Z ogromną nostalgią wspominam moją matkę, która aż do ostatniego dnia swojego życia, a miała 82 lata, była punktem odniesienia dla mnie i moich braci. Gdy Bóg wezwał ją do udziału w radości swego światła, a my ją utraciliśmy, ta pustka prawie nas przeraziła. Pięknie jest pozostawić na swojej drodze tak głęboki ślad, pięknie jest stać się powiernikiem dzieci i wnuków, karmić nadzieją i zaszczepiać wiarę w jutro. Ale najmłodszym nie wolno nigdy zapominać ramion, które witały ich, gdy przyszli na świat.
Często przychodzi mi na myśl opowiadanie, którego słuchałem będąc małym chłopcem.
W pewnej rodzinie, która składała się z taty, mamy i cztero lub pięcioletniego dziecka, był też stary dziadek, który prawie cały dzień spędzał przy kominku. Nawet w czasie posiłków nie siadał do stołu. Pozostawał w swoim kącie, z obawy, by nie przeszkadzać synowi lub synowej. Jedynie wnuczek co jakiś czas próbował nawiązać dialog ze staruszkiem, który nie będąc w stanie mówić, wyrażał się szerokim, serdecznym uśmiechem. Niejednokrotnie drżący starzec sprawił, że naczynie spadło na ziemię i się potłukło. Jego syn zbierał skorupy i dawał ojcu inny talerz. Zdarzyło się to wiele razy, aż w końcu pewnego dnia syn przyniósł do domu piękną drewnianą miskę, którą trudno byłoby rozbić.
Kilka dni później, wracając z pracy, ojciec zastał dziecko zajęte pracą nad kawałkiem drewna. Zaciekawiony, zapytał małego, co robi. „Przygotowuję drewniany kubek, aby podarować ci go, kiedy się zestarzejesz”.
Oczywiście, ojciec zrozumiał lekcję i od tego dnia dziadek stał się w tej rodzinie ważniejszy od tłukącego się talerza. Wiele razy nam także zdarza się myśleć, że rzeczy są ważniejsze niż ludzie, zwłaszcza starsi ludzie. W szczególności w stosunku do osób w podeszłym wieku brakuje nam wszystkich tych drobnych delikatnych gestów, którymi chcielibyśmy być obdarzani przez innych.
Starsi nie rozumieją naszej mowy tak dobrze, jak rozumieli ją dawniej, a czasami wypowiadamy się w ich obecności bez większej uwagi. Nawet lekarze, gdy rozmawiają z krewnymi i mówią otwarcie, że nie da się już nic zrobić, narażają się na ryzyko bycia okrutnymi.
Chory starzec nie odpowiada, nie reaguje. Często wydaje się być, lub rzeczywiście jest, nieobecny. Nikt nie może dać nam pewnej odpowiedzi na pytanie, czy słucha i rozumie. Nasz wyrok jest rozstrzygnięciem bez odwołania, w którym brakuje również tej uprzejmości, o której nie powinniśmy nigdy zapominać w stosunku do ludzi. Ludzie są znacznie ważniejsi od przedmiotów.
Don Mario Picchi
słuchowisko radiowe „Serce i talenty. Słowa życia”, Radiodue 1988, tłumaczyła Eliza Wyrzykowska
Artykuł pochodzi z kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych", który wydawany jest przez Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe.
Więcej informacji na temat najnowszego numeru kwartalnika "Być dla innych" znajdziesz - tutaj!
(zamieszczono 2014-10-14)