Czy dobry chrześcijanin może odmawiać? Czy ma obowiązek być zawsze miły, uległy i otwarty do bólu? Nie, warto stawiać granice pomiędzy sobą a światem. W tym artykule przyjrzymy się temu, jak możemy stawiać zdrowe granice i jak reagować, gdy inni je przekraczają.
Są w naszych wspólnotach osoby, które mają całkowicie zatarte granice duchowe. Bez oporów dzielą się wszystkimi doświadczeniami duchowymi, zapominając o tym, że istnieją takie przestrzenie naszego serca, które są WYŁĄCZNIE dla Boga, więc powinny pozostać tajemnicą pomiędzy duszą a Bogiem. Przy czym osoba, która sama nie stawia granic, równocześnie przekracza granice innych ludzi, np. dopytując o intymne sprawy drugiej duszy. Warto więc zadać sobie pytanie, gdzie w mojej duszy jest przestrzeń, która należy tylko do Boga.
Inaczej jest z tymi, którzy mają zbyt sztywne granice duchowe, czyli nie wyjawiają nic. Przykładowo, idą do kierownika duchowego lub na grupę dzielenia i nie nazywają tego, co dzieje się w ich duszy. Ta postawa nie jest dla nich korzystna, ponieważ takie zamknięcie ogranicza ich duchowy wzrost. Dla duchowego rozwoju ważne jest wypowiadanie wydarzeń dziejących się w przestrzeni życia wewnętrznego.
DLACZEGO WARTO MÓWIĆ: STOP!
Bycie w relacji z drugim człowiekiem polega na wzajemnym wyczuwaniu swoich granic. Zwykle bardziej obawiamy się przekraczania granic fizycznych, np. nie czujemy się dobrze, gdy ktoś podchodzi do nas zbyt blisko lub dotyka nas bez naszej zgody. Trudniejsze do rozpoznania są granice psychologiczne. Uczymy się ich, stopniowo poznając drugiego człowieka. Z czasem rozpoznajemy, co jest ważne dla tej osoby, jakie są jej potrzeby, czego sobie życzy, a czego nie. Uczymy się, na co jest w stanie się zgodzić, a na co nie. Jedno jest pewne – aby ludzie mogli uczyć się naszych granic, musimy o nich jasno mówić. Wyraźnie postawione granice ułatwiają relacje międzyludzkie, ponieważ w ten sposób uczymy się drugiego człowieka i dajemy poznać siebie.
Przekraczanie naszych granic wywołuje w nas nieprzyjemne uczucia: złość, gniew, frustrację, agresję. Emocje są dla nas cenną informacją o ich naruszeniu. I dobrze jest, kiedy mamy odwagę przyglądać się tym uczuciom. Czujemy naruszenie granic naszej wolności, więc rodzi się w nas bunt i sprzeciw. Jednocześnie, aby móc szanować granice innych ludzi – musimy mieć świadomość własnych. Widzimy więc istotę pytań postawionych na początku oraz konieczność uświadomienia sobie, że bycie chrześcijaninem nie opiera się na przytakiwaniu i „głaskaniu” innych. Ważne jest, żebyśmy byli ludźmi „wyraźnymi”, czytelnymi, a do tego potrzeba jasnego wyznaczania granic i określania tego, kim jesteśmy, kim chcemy być w relacjach i jak one mają wyglądać. Granice to przestrzeń, która oddziela nas od innych ludzi i określa, kim my sami jesteśmy. Zaznaczają obręb naszego „ja”, wyznaczają nasze wewnętrzne terytorium. Chronią nas przed nadmierną ingerencją świata, stwarzają poczucie bezpieczeństwa, nadają kształt naszej istocie, tworzą naszą odrębność. Szanowanie i świadomość swoich granic jest podstawą naszej wolności.
„PRZYLEPCE” I „ZALEWACZE”
Spotykamy we wspólnotach osoby, które nie doświadczyły miłości rodziców, a brak więzi z nimi skutkuje tym, że w relacjach zawieranych w okresie dorosłości stają się „lepkie”. Mamy wrażenie, że przy odrobinie uwagi z naszej strony – zaczynają zalewać nas sobą. Nie wiemy, jak się zachować, żeby ich nie zranić. Frustrujemy się, czując, że zaczynają przekraczać nasze granice, a niezręcznie jest nam mówić „stop”. Zauważamy, że zaczynają traktować nas na „wyłączność”, a obrażają się, kiedy poświęcamy czas innym ludziom. Jednak dla dobra tego człowieka i jego dojrzewania lepiej jest jasno wyznaczać granice kontaktu, np. czas rozmów. Jednym ze sposobów jest poinformowanie na początku, np. „mam dla ciebie 20 minut”. Początkowo ta osoba może mieć poczucie, że ją lekceważymy. Dopiero z perspektywy czasu i wchodząc w pracę nad sobą, może zobaczyć, że to służy jej dobru. Drugi człowiek nie zawsze musi być zadowolony z naszych decyzji. Ale pamiętajmy, że także my nie zawsze musimy być „mili i grzeczni”. Mamy prawo bronić swoich granic, swojego czasu i przestrzeni, choćby wywoływało to w innych uczucia niezadowolenia lub obrażanie się. Gdy ludzie pytają nas o nasze prywatne sprawy, o których nie chcemy mówić – mówmy jasno, że nie życzymy sobie poruszania jakiejś kwestii. Podobnie jest, kiedy to druga osoba porusza tematy, o których my nie chcemy słyszeć, np. opowiada jakieś intymne sprawy innych ludzi lub mówi o sobie coś takiego, czego nie chcemy słuchać. Wtedy również mamy prawo wprost powiedzieć jej o tym, że tego nie chcemy. Każdy człowiek ma prawo do tego, by druga osoba uszanowała jego wolę.
Czasami ktoś zwraca się do nas nie tak, jak byśmy chcieli, np. mówi nam po imieniu bez naszej zgody. Wtedy również mamy prawo o tym powiedzieć. Mówiąc, że czegoś nie chcemy – tworzymy granice zewnętrzne, a to prowadzi do budowania granic wewnętrznych. Granice są ważne dla poczucia bezpieczeństwa. Bywa tak, że potrzebujemy rozmowy z drugą osobą, ponieważ potrzebujemy wsparcia. Wtedy również warto być czytelnym w swoich oczekiwaniach i potrzebach. Ludzie nie muszą się domyślać, czego potrzebujemy lub pragniemy. Drugi człowiek to nie my. Nawet jeśli jest nam najbliższy – nie siedzi w nas. Mówienie o tym, co dla nas ważne, ułatwia budowanie relacji.
Jednym ze sposobów budowania zewnętrznych granic, poza tym, co było już wymienione, jest stawianie granic czasowych, np. wymaganie punktualności, kończenie rozmów o wyznaczonej porze. Punktualność jest okazywaniem szacunku zarówno wobec siebie, jak i osoby, z którą się spotykamy. Gdy widzimy, że osoba próbuje naginać czas, dobrze jest mimo wszystko zakończyć o wyznaczonej porze. Kiedy próbuje dzwonić zbyt często i zalewać nas sobą – konkretnie określamy czas rozmowy. Gdy mamy do czynienia z osobą, która ma problem z trzymaniem granic czasowych, zalewaniem sobą – dobrze jest na początku powiedzieć: „Jestem z tobą przez godzinę, potem będziemy musieli zakończyć rozmowę”. Jest to lepsze niż denerwowanie się w trakcie i ciągłe patrzenie na zegarek. Daje komfort i nam, i osobie, która z nami przebywa. A my często boimy się mówić wprost… Tymczasem jasne komunikowanie granic czasowych daje poczucie bezpieczeństwa i komfortu dla obu stron.
Podobnie jest z przytuleniem – gdy ludzie chcą się do nas przytulać, a my nie mamy na to zgody czy ochoty, ważne jest, żebyśmy im to komunikowali. Patrząc na powyższe przykłady, rodzi się jeden wniosek: bądźmy odważni w jasnym mówieniu o naszych granicach. Kiedy „owijamy w bawełnę”, mówimy naokoło albo nic nie mówimy, a wewnętrznie się frustrujemy – jesteśmy nieczytelni, a drugi człowiek naprawdę nie musi się domyślać, czego nam potrzeba!
Być może dobrze byłoby przyjrzeć się naszemu funkcjonowaniu we wspólnocie: jakie są nasze granice? Czy i jak są one przekraczane? Jakie są nasze granice wobec kapłanów nas otaczających? Czy są one zdrowe i dobre?
JEST CZAS NA POPRAWKI!
Być może u niektórych czytelników zrodziło się pytanie o możliwość naprawienia niewłaściwie ukształtowanych granic. To naprawdę jest możliwe! Potrzebne jest stanięcie w prawdzie o sobie, uświadomienie sobie istoty problemu i świadoma praca nad tą kwestią. Oczywiście może to stanowić przedmiot pracy terapeutycznej. Lecz miejmy oczy otwarte na lekcje, jakie przynosi nam codzienność. Mianowicie, ucząc się szacunku do granic innych ludzi, uczymy się swoich granic. Podejmując refleksję nad sobą i podejmując świadome decyzje w relacji – uczymy się stawiania granic. Przykładowo, jeśli wiem, że mam zbyt sztywne granice, pomimo lęku mogę podjąć decyzję o przekraczaniu swojej sztywności. Jeśli dystans między mną a światem jest zbyt duży, mogę w jakiejś bezpiecznej relacji uczyć się otwartości i budować zaufanie do drugiego człowieka.
Ważne jest jednak, abyśmy nie milczeli „dla świętego spokoju”, lecz aktywnie uczestniczyli w budowaniu relacji z ludźmi i podejmowali inicjatywę. Bądźmy odważni w wymaganiu od siebie i innych. Bądźmy ludźmi wolnymi i zapraszajmy do tej wolności innych ludzi. Uczmy się życia w postawie wsłuchiwania się w siebie i w tych, którzy są wokół nas. A miłość Boga będzie nam w tym towarzyszyła…
.
Bardzo dobrą pomocą w tym, aby pokochać i przyjąć w pełni siebie oraz drugiego człowieka, nauczyć się budować zdrowe relacje są konferencje o. Tadeusza kotlewskiego SJ - "Bliżej siebie" oraz "Akceptacja siebie". Więcej tutaj!
(zamieszczono 2015-12-06)