Po drugiej wojnie światowej, albański dyktator Enver Hoxha zamknął wszystkie katolickie szkoły i wygnał z kraju misjonarzy. Kościołowi katolickiemu nakazał zerwać ze Stolicą Apostolską. “Nigdy nie odłączę mojej owczarni od Stolicy Świętej” – odpisał dyktatorowi jeden z biskupów.
Rozpoczęło się prześladowanie. Ponad stu księży zostało zabitych, a około 60 trafiło do więzień i obozów pracy. Setki wiernych umierały w torturach. Od 1967r. zakazano prywatnej modlitwy, a za ochrzczenie dziecka groziła kara śmierci. Kościoły zburzono lub zamieniono na sale sportowe, teatry, magazyny i muzea. Rodzice nie uczyli dzieci modlitwy, bojąc się, że w szkole podstępni nauczyciele sprowokują ich pociechy do zademonstrowania znaku krzyża czy powiedzenia pacierza. Matka chrzciła dziecko w tajemnicy przed ojcem, a ojciec czynił to samo w tajemnicy przed matką. Mieszkańców tego niewielkiego państwa opanował „paraliż”.
Dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych można było dowiedzieć się o heroicznych czynach albańskich katolików:
Ojciec jezuita – Anton Luli, który przesiedział ponad 40 lat w albańskim więzieniu, tak pisał w liście do włoskich współbraci:
Pan uczynił z nami prawdziwy cud. Podczas gdy to piszę, nie mogę jeszcze uwierzyć, że żyję, że jestem wolny, że mogę swobodnie mówić, odprawiać Mszę świętą, spowiadać i żyć we wspólnocie z moimi wspaniałymi współbraćmi. A miałem przecież jeszcze 10 lat do odsiedzenia w więzieniu.
Trzykrotnie żegnałem się już z życiem. Pan natomiast obdarzył mnie wolnością. Teraz niczego mi nie brak. Martwi mnie jedynie mój podeszły wiek. Chciałbym mieć czterdzieści lat, aby móc pracować w winnicy Pańskiej nie oszczędzając się. O, jak bardzo potrzebuje naszej pomocy ten biedny naród, umęczony podczas tych prawie 50 lat.
Po upadku dyktatury pracowałem z Ojcem Luli w albańskich wioskach. Mimo swoich prawie 80 lat chodził pieszo od domu do domu, by zanieść nie ochrzczonym jeszcze katolikom Dobrą Nowinę, by powiedzieć im, że Bóg o nich nie zapomniał i umówić się na uroczysty chrzest. Za każdym razem, gdy rozmawialiśmy o prześladowaniach, nie mogłem powstrzymać wzruszenia. On, który przetrwał nieludzkie tortury i zachował wiarę, nazywał mnie bohaterem. O sobie mówił: “jestem jedynie niedoszłym męczennikiem, któremu nie udało się załapać z innymi do nieba”.
Ojciec Pjeter Meshkalla nie dożył dnia cudu. Aresztowany w 1946r. odbył karę 25 lat więzienia i ciężkich robót w obozie pracy. Jeden z jego współwięźniów, muzułmanin Arshi Pipa wspomina, że gdy pewnego razu szamotał się z jednym z więźniów, Ojciec Meshkalla zainterweniował i pogodził ich.
Miał pokój w sercu i mówił w sposób bardzo przekonywujący. To wydarzenie zbliżyło mnie bardzo do tego jezuity. Któregoś razu zwierzył mi się, że w jego modlitwach jest miejsce dla ludzi różnych wiar; również i dla ateistów. Nie mogłem pojąć, jak to możliwe, aby ten żarliwy i bezkompromisowy głosiciel Chrystusa modlił się za ateistów.
Wypuszczony na wolność w 1971r. Ojciec Pjeter kontynuował posługę kapłańską. Dwa lata później, za swoje odważne kazania powrócił do więzienia. Jego współbrat, o. Gardin mawiał, że “Pjeter nie potrafił powściągać języka; było to dla niego trudniejsze do przezwyciężenia niż lęk przed torturami”. W 1974r. przyszła amnestia i został uwolniony.
W Boże Narodzenie 1985r. policja aresztowała go podczas Mszy świętej i przewiozła do bardzo ciężkiego więzienia dla recydywistów w południowej Albanii. Umarł tam trzy lata później, 28 lipca 1988 roku. Jego śmierć dodała jeszcze jedno imię do długiej listy męczenników za wiarę w Albanii.
Ojciec Daniel Dajani (Rektor Seminarium) i Ojciec Giovanni Fausti (Wice-Prowincjał) zostali rozstrzelani w 1946r. za zdradę i próbę obalenia rządu. Według informacji przekazanych przez ówczesną prasę albańską, w seminarium prowadzonym przez jezuitów w Szkodrze znajdowało się centrum antyrządowej reakcji.
Otóż w grudniu 1945r., grupa seminarzystów, nie wtajemniczając w nic swoich przełożonych, zajęła się drukiem i kolportażem ulotek przeciw wyborom manipulowanym przez komunistyczne wojsko. Pech chciał, że jeden z seminarzystów wpadł w ręce reżimowej policji. Groźbami i torturami wydobyto z niego informacje o pochodzeniu ulotek. Aresztowano trzech innych seminarzystów i zmuszono ich do zeznania, że głównymi organizatorami antyrządowego spisku byli przełożeni jezuitów.
Rektor Seminarium i Wice-Prowincjał zostali natychmiast aresztowani i przez cały styczeń oraz luty 1946r. torturowani i trzymani w latrynach przepełnionych odchodami. Przydzielony im adwokat, próbując uratować ich przed śmiercią, znalazł jedyny argument: “Jeśli ich skażecie, to jedynie zrobicie z nich męczenników”.
Sąd Najwyższy Albanii ogłosił, uprzednio dwukrotnie zmieniając swoje orzeczenie, że dwaj ojcowie i jeden seminarzysta skazani są na karę śmierci, natomiast pozostali na dożywocie.
Przez sześć kolejnych dni skazani, powiązani dwójkami, z Ojcem Faustim na czele, przeprowadzani byli przez rozwścieczony tłum, który wygrażając pięściami krzyczał: “Śmierć zdrajcom!”. Zgromadzeni ludzie spluwali w ich kierunku i szydzili z nich.
W dniu egzekucji Ojciec Fausti, wychodząc wczesnym rankiem z więziennej celi, zwrócił się do towarzyszy męczeństwa: “Idziemy do domu Pana”.
Było to 4 marca 1946 roku. Ciała obu ojców i seminarzysty zostały wrzucone do rowu, w pobliżu katolickiego cmentarza w Szkodrze.
Wojciech Żmudziński SJ
Polecamy książkę autora artykułu "Niebo jest w nas". Więcej - kliknij tutaj.