Gdy potrzebujesz Odnowy

Ocena użytkowników: 0 / 5

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Jak zmienia się nasze życie, gdy spotykamy Ducha Świętego i decydujemy się przyjąć Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela? Opowiada o tym ks. Wojciech Nowacki – rektor Wyższego Seminarium Duchownego oraz Przewodniczący Krajowego Zespołu Koordynatorów Odnowy w Duchu Świętym – którego podwójna misja w Kościele wymaga ciągłego otwierania się na zaskakujące pomysły Ducha Świętego.

 

Już początek naszego chrześcijańskiego życia – chrzest, w którym rodzimy się na nowo poprzez upodobnienie się do Jezusa Chrystusa – jest niemożliwy bez tajemniczego tchnienia Ducha Świętego. W tym Duchu stajemy się braćmi Chrystusa i odtąd możemy wołać do Boga: „Abba, Tatusiu”.

Ale potem, w naszej formacji chrześcijańskiej Osoba Ducha Świętego jakoś nam ginie. Nie zdajemy sobie sprawy, że to Ktoś niesamowity – jednoczy miłością Ojca i Syna, a na nas się rozlewa jako duchowe odrodzenie. Ale Duch Święty jest delikatny i dyskretny, więc nie „wciska się” w nasze życie przemocą. Jest nam ofiarowany w znakach sakramentalnych – w chrzcie i bierzmowaniu, ale oczekuje od nas, że zapragniemy z Nim nawiązać więź jako z Osobą, z którą można się zaprzyjaźnić. A wtedy będziemy chcieli oddawać się Jemu i pozwalać Mu, aby On w naszym życiu działał. Jednak oprócz naszej zgody – potrzeba będzie i współpracy. Jeśli więc na pewnym etapie swojego życia odkrywamy: „No, wierzę, ale nie mam doświadczenia radości i bliskości Boga kochającego” – to jest to właściwy moment, by wzywać Ducha Świętego.

 

CHRZEST W DUCHU ŚWIĘTYM

Sakramenty chrztu i bierzmowania zostały nam już udzielone, a nie ma dodatkowego, który mógłby nas otworzyć na Ducha Bożego, jeśli jesteśmy na Niego zamknięci. Na szczęście jest jeszcze modlitwa wspólnoty: o wylanie na nas Ducha Bożego, czyli tzw. chrzest w Duchu Świętym. A że „Duch wieje kędy chce” i nie da się zaszeregować w żadne schematy – możemy się o to modlić także osobiście.

Działanie Ducha Świętego jest organicznie związane z działaniem Jezusa Chrystusa. Dlatego w doświadczeniu chrztu w Duchu nasza relacja do Jezusa Chrystusa i otwarcie się na działanie Ducha Świętego też są ze sobą bardzo powiązane.

Kim jest Jezus Chrystus? Mówimy o Nim: Pan, a greckie słowo kyrios (pan) oznacza tego, kto panuje i jest władcą. Chrystus ukazany jest w Piśmie świętym jako ten, który ma władzę na niebie i na ziemi. Jednak jest to władza miłości, ukierunkowana na ocalenie człowieka, na jego szczęście – i to za wszelką cenę, aż do szaleństwa krzyża i oddania życia za człowieka. Chrystus chce w nas wprowadzić swoje panowanie, aby zapewnić nam pełnię życia i radości.

Gdy św. Paweł pisze: „Nikt bez pomocy Ducha Świętego nie może powiedzieć Jezus jest Panem” (por. 1 Kor 12, 3) – nie chodzi mu o wypowiedzenie formułki, ale o oddanie swojego życia Chrystusowi. To oznacza, że będę z wszystko Nim konsultował i będę słuchał Jego słowa, bo mi to wyjdzie na dobre. A Jezus z kolei obdarza mnie Duchem Świętym, bo bez Niego nie mogę przeżywać swojego życia w panowaniu Jezusa.

Te dwa momenty: oddanie swojego życia Chrystusowi i zaproszenie Ducha Świętego, aby obdarzał mnie swoją mocą i światłem – są ze sobą głęboko powiązane i to właśnie nazywamy chrztem w Duchu Świętym.

 

DOTKNIĘCIE DUCHA ŚWIĘTEGO

Nie mamy innej możliwości sprawdzić, czy już mamy Ducha Świętego, niż metodą Jezusową – po owocach (por. Mt 7,16). Owoce Ducha wymienia św. Paweł w Liście do Galatów, a są to: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (por. Ga 5, 22).

Ale są też niewymienione wprost przez św. Pawła przejawy działania Ducha Świętego. Jest nim z pewnością doświadczenie bliskości Boga, jako kogoś miłującego, kto jest źródłem naszego życia i kto bierze nas w obronę. Ja sam pamiętam swoje pierwsze doświadczenie Ducha Świętego – jako radości tak wielkiej, że aż nie mieściła się we mnie i jakby przelewała na zewnątrz. To stało w zdecydowanym kontraście do tego, co działo się ze mną wcześniej. Otóż w połowie formacji seminaryjnej mój pierwszy zapał jakby przygasł. Odczuwałem to zwłaszcza w kontakcie z grupami, które śpiewały nowe i porywające pieśni – a ja czułem w ich śpiewie i modlitwie taki dynamizm, jakiego mi brakowało. Zacząłem się dopytywać i tak trafiłem na literaturę zielonoświątkową, a to, co tam czytałem, było dla mnie równocześnie fascynujące i trochę przerażające. A potem poszedłem na swoje pierwsze spotkanie charyzmatyczne, gdzie Pan Bóg pokazał mi, że to jest „ziemia święta”. I choć nie rozumiem i nie wiem do końca, co się dzieje – mam „zdjąć sandały z nóg” (por. Wj 3, 5) i nie mędrkować, bo Pan Bóg w tym jest.

Później był modlitwa mojego kolegi w kaplicy – modlił się nade mną i otworzył Słowo z Listu do Efezjan. Był to hymn uwielbienia Boga, który nas powołał z miłości i od wieków przeznaczył nas dla siebie (Ef. 1, 3-12). To Słowo bardzo do mnie trafiło, mało nie wyskoczyłem z klęcznika z radości! Co ciekawe, nie był to chwilowy entuzjazm – ta głęboka radość pozostała.

Drugim etapem było Seminarium Życia w Duchu, zakończone modlitwą o chrzest w Duchu Świętym. Ono otworzyło mnie na modlitwę uwielbienia, jakiej wcześniej nie znałem – płynęła z głębi serca, z zachwytem nad wspaniałością Boga i wielką radością z Jego obecności i bliskości. Dzięki temu moje późniejsze wejście w kapłaństwo dokonało się pod znakiem tego doświadczenia. Święcenia, namaszczenie moich dłoni – wszystko to przeżywałem w głębokim doświadczeniu Ducha Świętego, który ożywił moją wiarę. Czułem się ogarnięty przez Pana Boga, który wziął mnie na własność i powierzył mi samego siebie – to do dzisiaj jest dla mnie czymś niepojętym i czuję, że jako człowiek ciągle do tego nie dorastam.

Od tamtej pory Pan Bóg mnie uczy, że w moim kapłaństwie chodzi Mu o to, abym pozwalał się Mu prowadzić. A to jest bardzo ryzykowne, bo On może poprowadzić tam, gdzie ja w tej chwili wcale bym nie chciał! Na przykład po święceniach wysłał mnie, decyzją Księdza Biskupa, na studia do Rzymu. Byłem „noga z języków”, więc nie wydawało mi się to dobrym pomysłem. A jednak z Bożą pomocą udało mi się języka dobrze nauczyć i studia ukończyć. W dodatku przeżyłem niezwykły czas łaski, czas doświadczenia Kościoła i wspaniałych przyjaźni – kapłańskich i z ludźmi świeckimi. Gdybym wtedy postawił na swoim, pozbawiłbym się rzeczy cudownych.

BÓG NAPRAWDĘ MÓWI!

W Credo wyznajemy, że Duch Święty mówił przez proroków. To właśnie On sprawia, że Słowo Boże, zawarte w Piśmie świętym zaczyna do nas mówić, staje się dla nas żywe i skuteczne (por. Hbr 4, 12). Dzięki Duchowi Świętemu Słowo Boże trafia do głębi serca, staje się światłem na mojej ścieżce, jak czytamy w Psalmie 119, 105. Gdy czerpię światło ze Słowa Bożego – ono pokazuje mi, jakie decyzje mam podjąć. To Pan Bóg tu i teraz przez to Słowo rozmawia ze mną. Pewien ksiądz mi opowiadał, że gdy po doświadczeniu chrztu w Duchu Świętym otworzył brewiarz – który przez lata codziennie odmawiał – to jakby mu się światełka zapalały podczas modlitwy! Nagle otworzyło się przed nim całe bogactwo Słowa Bożego, do którego już zdążył się przyzwyczaić.


Z DOBRĄ NOWINĄ DO INNYCH

Znakiem działania w nas Ducha Świętego jest także dzielenie się wiarą, radością spotkania z Kimś wspaniałym – spotkania z Miłością. Jest to radość wiary i nowego życia, która nie mieści się w sercu, dlatego pomimo tremy czy skrępowania w kontaktach z innymi ludźmi, nie można jej zatrzymać dla siebie. W ten sposób Duch Święty daje nam siłę i zdolność do głoszenia Ewangelii słowem i świadectwem własnego życia.

W dzieleniu się wiarą, w głoszeniu Ewangelii innym łatwo przekonujemy się o własnej bezradności – nie wiemy, w jaki sposób skutecznie trafić do innego człowieka, jakich użyć słów, zwłaszcza gdy nie jest to ktoś przyjaźnie nastawiony. Wówczas w sposób szczególny uświadamiamy sobie potrzebę duchowych darów Ducha Świętego zwanych charyzmatami. Możemy je otrzymać także podczas modlitwy – do uwielbiania Boga. Także w różnego rodzaju zaangażowaniach dla dobra Kościoła i konkretnej wspólnoty możemy się przekonać, że „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości” (por. Rz 8, 26) i udziela nam swoich darów. Kościół ocenia czy są one prawdziwe i czy właściwie z nich korzystamy.

 

PRZEMIENIONA CODZIENNOŚĆ

Duch Święty wyostrza nasz duchowy zmysł wiary i pomaga nam lepiej dostrzegać znaki Bożej obecności i działania w naszym życiu codziennym i w życiu Kościoła. Szczególnie wyraźnym znakiem Jego działania jest pogłębienie i ożywienie więzi z Chrystusem Eucharystycznym. W efekcie, gdy pozwalamy się prowadzić Duchowi Świętemu, On „ciągnie” nas na Mszę św. i sprawia, że nie tylko nam się na niej nie nudzi, ale odkrywamy, że liturgiczne znaki przybliżają nam największy dar Bożej Miłości. Nic dziwnego, że rodzi się też pragnienie, aby być bliżej tej tajemniczej Obecności Jezusa pod postacią chleba i chcemy odwiedzać Go, adorując Najświętszy Sakrament.

Także nasze codzienne obowiązki mogą zostać przemienione przez Ducha Świętego, więc odnajdziemy ich głębszy sens i wartość. A wtedy odczuwamy prawdziwą radość robienia rzeczy codziennych i normalnych – wypełniania obowiązków małżeńskich, rodzinnych, zawodowych. Święty Paweł ujmuje to tak: „Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10, 31). Człowiek ogarnięty Duchem Bożym, nawet gdy już „nosem się podpiera” ze zmęczenia – doświadcza radości, że w tym wszystkim, co robi, może uwielbić swojego Pana i Boga.

 

JAK ZAPROSIĆ DUCHA ŚWIĘTEGO?

Najprostszy sposób – to modlić się o Jego przyjście. Ale doświadczenie grup charyzmatycznych pokazuje, że istnieje też dobra droga do „przygotowania miejsca” Duchowi Świętemu, obrazowo mówiąc – „odkorkowania” nas wewnętrznie na Niego. Ktoś użył tu porównania do źródła, które zostało zaśmiecone i woda z niego już nie tryska, więc trzeba je oczyścić. Na tym właśnie polega droga ożywienia wiary i doświadczenia osobistej relacji z Bogiem. Jest to zarazem proces uzdrowienia wewnętrznego, ponieważ w naszym życiu mogły pojawić się wydarzenia, które pozostawiły w nas negatywny, duchowy wpływ. One w jakiejś mierze utrudniają nam relację z Bogiem – np. konflikty, nienawiść, brak przebaczenia, uwikłanie się w praktyki przeciwne naszej relacji z Jedynym Bogiem (magia, praktyki okultystyczne, ezoteryczne). To wszystko odciąga nas od Boga prawdziwego, a jeśli się w to uwikłaliśmy, nasza relacja z Bogiem została poważnie osłabiona. Osobie „wplątanej” w takie praktyki trudno byłoby modlić się: „Przyjdź, Duchu Święty”. I najprawdopodobniej taka modlitwa nie odniosłaby skutku (choć oczywiście Duch Boży jest wolny w działaniu). Z doświadczenia wynika, że najpierw trzeba pomóc takiemu człowiekowi uwierzyć, że Bóg rzeczywiście jest z nim tu i teraz, że chce mu udzielać swojej miłości i że jest to miłość oczyszczająca i uzdrawiająca. Oczyszczenie i uzdrowienie człowieka dokonuje się jego w relacji do Boga, do siebie samego i do innych ludzi. Wtedy jest już zdolny do przyjęcia Jezusa jako swojego osobistego Pana i Zbawiciela. A potem grupa osób, które same doświadczyły już wylania Ducha Świętego, modli się za niego, by i on mógł je otrzymać.

 

POSZUKAJ WSPÓLNOTY

Ta droga przygotowania się na przyjęcie Ducha Świętego ma swój konkretny kształt – to coś w rodzaju rekolekcji. Jest to pewien proces, który nazywamy w Odnowie: Seminarium Życia w Duchu Świętym lub (w innych częściach Polski) Rekolekcjami Ewangelizacyjnymi Odnowy, czyli REO. Oba niosą to samo doświadczenie – etapowego dorastania, żebym mógł wzywać Ducha Świętego: „Przyjdź, ogarnij mnie na nowo! Ożyw moje życie!”.

Jeśli więc szukasz wspólnoty, w której mógłbyś przeżyć takie Seminarium – zapraszam na stronę www.odnowa.org, gdzie zamieszczone są informacje o grupach Odnowy. Poza tym, jeśli na jakimś terenie działa grupa Odnowy, to na pewno gromadzi się ona przy parafii. Można się więc zwrócić do duszpasterzy, a jeśli w danej parafii wspólnoty nie ma – pomogą ją znaleźć w innej. A najprostszym sposobem będzie mail do sekretariatu Krajowego Zespołu Koordynatorów (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.) z prośbą o podanie adresu grupy najbliższej naszego miejsca zamieszkania.

Jezusowa obietnica Ducha jest dla nas wszystkich – dla każdego, kto pragnie żyć pełnią życia, cieszyć się wolnością dziecka Bożego i doświadczać wspólnoty wiary i bezinteresownej miłości. „Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze!” (Rz 8, 14-15). Te słowa św. Pawła są prawdziwe także dziś. Warto się o tym przekonać osobiście!

Wysłuchała: Anna Lasoń-Zygadlewicz

 

 

Image© Szum z Nieba nr 92/2009

 

Image W tym temacie polecamy płytę z super rekolekcjami. Więcej - kliknij tutaj.

 

banery na strona szum5

banery na strona szum b

banery na strona szum4

banery na strona szum3

banery na strona szum

banery na strona szum2

banery na strona szum7

banery na strona szum8