Jaką rolę wybierasz, kochanie?

Ocena użytkowników: 0 / 5

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Dawny podział ról męskich i żeńskich był prosty – kobieta w domu, mężczyzna na zewnątrz, dbający o bezpieczeństwo domu. To kontynuacja modelu rodziny neandertalczyka chodzącego na polowanie, podczas gdy jego żona przerabiała efekty tego polowania i opiekowała się dziećmi. Ale dzisiejsza rzeczywistość jest bardziej skomplikowana…

 

Z doświadczeń prowadzenia kursów przedmałżeńskich wiem, że na etapie przygotowywania się do życia razem ludzie nie ukonkretniają jeszcze, jak podzielą się rolami w domu. Współcześnie nikt od nikogo nie oczekuje porzucenia pracy i zajęcia się domem, ponieważ większość kobiet pracuje i jest aktywna społecznie. Nawet nie do końca oczywiste jest to, kto po urodzeniu się dziecka weźmie urlop wychowawczy – często decyzja ta zależy od czynnika ekonomicznego i realiów pracy obojga. Jeśli kobieta wie, że po zakończeniu urlopu wychowawczego nie będzie miała do czego wrócić – opiekę nad dzieckiem podejmie tata. Tak więc obecnie role nie są przypisane „sztywno” ani kobiecie, ani mężczyźnie.

 

Chociaż role mężczyzny i kobiety trochę się współcześnie przenikają, to jednak nie unifikują. Wspaniałą cechą małżeństwa jest to, że spotyka się w nim dwoje ludzi, którzy wzajemnie mogą się sobą ubogacić. Mężczyzna jest często stabilizatorem, oparciem, fundamentem, dzięki któremu kobieta może poczuć się bezpiecznie. Kobieta z kolei wypełnia tę małżeńską rzeczywistość kolorami, swoją wrażliwością i dużym ładunkiem emocjonalnym.

 

Oczywiście mężczyźni również są emocjonalni, ale ich emocjonalność przez nich samych często nie jest brana pod uwagę. Z kolei kobiety też mogą przejawiać wiele konsekwencji w działaniu, uporu i determinacji – najlepiej to widać, gdy „walczą” o swoje dziecko.

 

DUCHOWE ROLE MAŁŻEŃSKIE

Obecnie także i te role nie są uwarunkowane płcią, ale osobistymi preferencjami. Myślę, że duchowo małżonkowie wzajemnie się uzupełniają, a Bóg cudownie łączy to, co męskie i kobiece – w macierzyństwie i ojcostwie. Odnajdziemy to w obrazie Rembrandta „Powrót syna marnotrawnego”, gdzie miłosierny ojciec ma jedną dłoń męską, a drugą kobiecą – dlatego biblijny ojciec wzrusza się głęboko, co mężczyznom niełatwo przychodzi.

 

Ojciec duchowo jest dla dzieci autorytetem – do dziś pamiętam mojego tatę, jak klęczał i modlił się. Dla dziecka bardzo ważne jest, by widzieć, że i ojciec, i matka mają osobistą relację z Bogiem.
Małżonkowie wiele mogą sobie dać nawzajem – np. często kobiety wcześniej dostrzegają pojawiające się kryzysy we wzajemnej relacji. Dla kobiet istotniejsza jest też warstwa społeczna i emocjonalna życia. Mężczyzna za to może pokazywać pewną dłuższą perspektywę rozwoju ich rodziny. Oboje mogą więc poszerzyć swoje duchowe doświadczenie o refleksję, czy wrażliwość drugiej strony.

 

BRAKUJE MI CIEBIE…

Czasami słucham par, które opowiadają o swoich niespełnionych oczekiwaniach. Często można by je streścić jednym zdaniem: „Nie zauważasz mnie, nie zauważasz moich potrzeb”. Mężczyźni czasem czują się jednym z wielu elementów machiny, jaką jest dla ich żon dom. „A gdzie ja jestem w tym wszystkim? Na którym miejscu?”. Podobnie można to sformułować u kobiet: „Nie zauważasz tego, jak się staram dla naszej rodziny. Chcę też być dla ciebie piękna – chodzę do fryzjera, ubieram się dla ciebie, a ty tego w ogóle nie widzisz”. I rzeczywiście, mężczyzna często traci tę wrażliwość, że to jest dla niej tak istotne, bo codzienność wymaga jego uwagi w wielu innych dziedzinach.

 

Drugi rodzaj konfliktów jest związany z czasem – mamy go zbyt mało dla siebie nawzajem, począwszy od wspólnych pasji. Pamiętam jak pewna para z goryczą mi kiedyś powiedziała, że jedyna rzecz, jaką robią razem, to wspólne oglądanie telewizji. A każde z nich miało mnóstwo indywidualnych zainteresowań.

 

 

W kwestii wspólnie spędzanego czasu, u mężczyzn widać pewne przewartościowanie dbania o bezpieczny dom. Dla nich poczucie odpowiedzialności za rodzinę sprowadza się do tego, że chcą zadbać o wszystko, dużo pracują – dlatego w domu prawie ich nie ma. Z drugiej strony, są żony, które świetnie odnajdują się w biznesie, w aktywności zewnętrznej, a wtedy to mężowie czują się pozostawieni sami sobie.

 

Trzeci obszar „konfliktogenny” to relacje – z teściami, z dalszą rodziną. Tu też rodzą się nieporozumienia („Nie stanąłeś po mojej stronie”), i poczucie osamotnienia lub pozostawienia sobie, gdy jedno z małżonków nie czuje solidarności ze strony drugiego.

U niektórych kobiet pojawia się zarzut: „Facet to taki duży Piotruś Pan. Duże zabawki, mała odpowiedzialność, częsta ucieczka od rzeczywistości”.

 

Innym problemem jest męska nieumiejętność słuchania. Gdy żona opowiada coś mężowi, nagle słyszy: „Ale właściwie, w czym tutaj jest problem? O co ci konkretnie chodzi?”. A problemu nie ma, jest tylko potrzeba bycia wysłuchaną, bo żona tego bardzo potrzebuje.

 

CZEMU POŚWIĘCISZ CZAS

Rzeczywistość, w której żyjemy, jest bardzo bogata – można znaleźć sobie wiele zajęć, pasji, zainteresowań. Wystarczy usiąść przy komputerze, by mieć namiastkę prawdziwego kontaktu z drugim człowiekiem. Trochę trudniej rozmawia się z kimś twarzą w twarz, a łatwiej zdobyć się na szczerość wobec kogoś, kogo się nie widzi. Niestety, w naturalny sposób nasza wrażliwość tępieje, gdy jesteśmy z kimś bliskim przez wiele godzin codziennie. Łatwiej pogadać na Skypie z kumplem z wojska, u którego dzieje się coś ciekawego, niż z żoną o codziennym życiu w domu.

 

 

Poza tym, propozycji kontaktów „pozarodzinnych” jest dużo – wciąż nowa osoba zaprasza mnie na Facebooka, pojawiają się nowe kontakty na Naszej Klasie. W którymś momencie trzeba sobie zadać pytanie: dla ilu osób mamy czas w tym życiu? Dla kilkuset? To nierealne! Czy takie powierzchowne kontakty wnoszą coś w moje życie?

 

Owszem, w średniowieczu mężczyźni mówili: „Kochanie, zaraz wracam”, po czym wyjeżdżali na rok na wojnę. Ale dziś ludzie oczekują o wiele więcej po relacji ze współmałżonkiem.

 

(NIE) ATRAKCYJNOŚĆ JEMIOŁY

Współczesne kobiety twierdzą, że nie wyjdą za kogoś, kto nie potrafi gotować, prać, prasować i sprzątać – czyli sam się obsłużyć – bo kto chciałby poślubić jemiołę. To jest jakiś współczesny trend, ale i w tym istnieje pewna polaryzacja. Są mężczyźni, którzy świetnie odnajdują się w obszarze domowym i nie traktują żadnych prac jako kobiece. Ale są też inni, mocno przywiązani do swoich rodziców, świetnie realizujący się zawodowo, którzy w obszarze prywatnym idą po najmniejszej linii oporu. Trochę z wygody, trochę z egoizmu, trochę z pragmatyzmu: „Po co tracić czas i energię na gotowanie, skoro mogę w tym czasie zarobić?”. Więc cztery razy w tygodniu wpadają do mamy na obiad, a raz w tygodniu wynajmują kogoś, kto ich wyręczy w sprzątaniu mieszkania. Ale wszystko się zmienia, więc gdy na kursach przedmałżeńskich pytam: „A kto w państwa domu będzie w gotował?”, najczęściej słyszę, że wspólnie albo że mężczyźni. Rzadko kiedy słyszę, że to jest domena kobiety. To duża zmiana. Mam nadzieję, że na lepsze…

 

 

Autor artykułu jest psychologiem, od wielu lat zajmuje się poradnictwem małżeńskim, prowadzi również kursy przedmałżeńskie. Współpracuje z domami rekolekcyjnymi oraz Centrum Arrupe w Gdyni. Jest ekspertem na portalach: www.czystysex.pl i www.rozmwiamy.jezuici.pl/wychowanie. Prywatnie jest szczęśliwym mężem oraz tatą Marysi i Ani.

 

 

Szum z Nieba nr 103/2011

 

Polecamy w tym temacie książkę "Czas Domu" o. Tadeusza Kotlewskiego SJ

Więcej - kliknij tutaj

banery na strona szum5

banery na strona szum b

banery na strona szum4

banery na strona szum3

banery na strona szum

banery na strona szum2

banery na strona szum7

banery na strona szum8