Jezus żyje na Górze Św. Anny

Ocena użytkowników: 0 / 5

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Na górę wchodzili obciążeni, zniechęceni, wypaleni, czasem bez jakichkolwiek oczekiwań. Schodzili z niej przemienieni – tak, jak Bóg chciał w nich działać. I dolina nie była już ta sama, bo na górze doświadczyli Boga.

 

Kolejne osoby, kolejne historie życia, w które właśnie wkroczył Bóg ze swoją łaską. Tak jak On chciał, tak jak oni tego potrzebowali. Opatrywał ich rany, brał na ramiona, uspokajał, uzdrawiał… Krysia mówi o zagrożonej ciąży, która miała zatrzymać ją w domu, ale wszystko potoczyło się szczęśliwie i jest na rekolekcjach. Mirek, który przyjechał tu z przymusu, opowiada o swoim tygodniowym zmaganiu rekolekcyjnym, a na koniec dodaje: – Podjąłem decyzję, przystępuję do wspólnoty młodzieżowej i jestem szczęśliwy.

 

Kiedy do mikrofonu podchodzi Zosia, wielu pamięta, że to ona w czasie spotkania modlitewnego została przez Pana Boga przynaglona, by tłumaczyć proroctwo w językach: – Jestem w czasie leczenia onkologicznego, po operacji raka piersi, po radio- i chemioterapii. Odczuwam skutki uboczne tego leczenia, depresję. Ostatni rok był bardzo trudny i przyjechałam tu przygnębiona – rozpoczyna swoje świadectwo. Opowiada o trudnych dniach rekolekcji, kiedy wsparcie innych, modlitwa, spowiedź pomagały tylko na chwilę. A kiedy w czasie jednej z modlitw, pomimo cierpienia, błogosławiła Pana, zaskoczył ją dar tłumaczenia proroctwa w językach. – To było coś, czego nie da się wyrazić – mówi. – To było jak dotknięcie Bożą miłością. Kiedy wypowiadałam te słowa, myślałam, że nie oderwę się od mikrofonu. Czułam ogromną miłość Pana Boga do mnie i tych wszystkich ludzi. Teraz nie jest ważne to, że nie pracuję, że ktoś mnie zrani… Ja tylko wiem, że kocham Jezusa.

 

TRZEBA ZDJĄĆ SANDAŁY

– To czas Boga. To, co przed chwilą usłyszeliśmy, to Ziemia Święta – mówi po wypowiedzianych świadectwach Stefan Mitas.

 

Kiedy słuchałam tego, co mówią kolejne osoby, naprawdę czułam, że stoję na świętej ziemi. I tak jak Mojżesz powinnam zdjąć sandały, bo to miejsce, gdzie właśnie Bóg objawia swoją obecność i moc swojego działania.

 

Kasia z Bielska-Białej miała kłopoty z kręgosłupem, utrudniające swobodne poruszanie się. Aż do adoracji, kiedy usłyszała: – Ktoś został uzdrowiony. Pomimo że spodziewała się bólu, podniosła się z kolan. – I poczułam, że nic mnie nie boli. Teraz jestem lekka, rozluźniona, po schodach chodzę bez problemów, jak nowonarodzona – mówi. Ola ze Szczygłowic, młoda dziewczyna, opowiada o obawach, które ciągle jej towarzyszyły: – Zawsze miałam przekonanie, że sobie z niczym nie poradzę. Odkąd oddałam życie Jezusowi, już się nie boję. Nikt mi teraz nie powie, że życie to nie bajka. Bo jeśli powierzymy je Jezusowi, to jest najpiękniejsza bajka na świecie, którą możemy żyć naprawdę.

 

Irena przyjechała na rekolekcje z mężem i dwojgiem dzieci. Swoje życie oddała Jezusowi 24 lata temu, w tym czasie spotkało ją wiele trudnych sytuacji, w których Pan Bóg objawiał swoją moc i bliskość. Uzdrowienie fizyczne, uwolnienie ze strasznego lęku, ochrona przed człowiekiem, który zaatakował ją nożem… Irena wraca do wydarzenia sprzed 20 lat, które ją zraniło, spowodowało odrzucenie i zablokowało na długie lata. Przebaczyła Panu Bogu, bliskiej osobie, ale od tego czasu wszelkie zaangażowanie w życie Kościoła było dla niej walką, cierpieniem, stresem doprowadzającym do stanu depresji. – Tu na jednej z Eucharystii powiedziałam Panu Jezusowi: Przybij na swój krzyż mój bunt, grzech, frustrację. I wtedy zobaczyłam jeszcze jedną osobę, której powinnam wybaczyć tamto wydarzenie sprzed 20 lat. W jednym momencie wszystkie emocje wróciły, ale za chwilę poczułam ulgę. A kiedy usłyszałam, że opadają krępujące nas kajdany, zobaczyłam swoje wieloletnie poczucie winy, że sama nie angażuję się i blokuję w tym męża. I znowu poczułam ulgę, a potem ogromną wdzięczność. A kiedy kilka dni później mąż opowiedział mi o nowych pomysłach na najbliższy rok, po raz pierwszy nie poczułam lęku.

 

DROGA POD GÓRĘ, A TAM…

Góra Świętej Anny – samo miejsce kojarzy się z tym, co dzieje się w ciągu tygodnia spędzonego tu na rekolekcjach. Wejście na górę zawsze wymaga od człowieka wysiłku, nie jest lekkim spacerkiem. Trzeba się postarać, czasem spocić, zostawić balast, który przygniata, ogranicza, jest niepotrzebny. Po to, żeby móc zaczerpnąć z tego, co czeka na szczycie. Swobodnego powiewu wiatru, wszechogarniającej ciszy, szerokiej perspektywy, zanurzenia w jedności i harmonii stworzenia…

 

Góra Świętej Anny na Opolszczyźnie przy klasztorze ojców Franciszkanów – to tutaj każdego lata odbywają się dwutygodniowe rekolekcje „Jezus żyje”. Od 9 lat organizowane przez wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym działające w diecezji gliwickiej, a od tego roku wspólnie z diecezją opolską. Co roku uczestniczy w nich około 900 osób, ale chętnych jest znacznie więcej. – Na początku myśleliśmy, że zrobimy rekolekcje dla stu osób, ale w kolejnych latach ruszyła lawina. Prawie każdy z uczestników na następny rok zaprasza kogoś ze swoich znajomych. I tak to się rozrasta – mówi świecki koordynator Odnowy Mariusz Mycielski, który razem z byłym koordynatorem Stefanem Mitasem i o. Rafałem Kogutem jest odpowiedzialny za rekolekcje. Uczestnicy tegorocznych turnusów pochodzili z 19 diecezji.

 

Rekolekcje to czas indywidualnej formacji, ale też przebywania we wspólnocie – tej małej (czyli grupie dzielenia) i tej dużej – we wspólnocie Kościoła. Uczenie się życia we wspólnocie ze wszystkim, co w niej piękne i co trudne. Rekolekcje to czas doświadczania mocy Bożego działania, objawiania się charyzmatów w Kościele – w posłudze prorockiej, uzdrawiania, uwalniania. – Co roku wydaje się nam, że Pan Bóg nie może już mocniej działać, a On po raz kolejny nas zaskakuje – mówi Mariusz Mycielski.

 

Po dniach zmagań ze sobą, z tymi którzy są obok, czasem mocowania się z Panem Bogiem, przychodzi czas łaski – nawrócenia, pojednania, ożywienia wiary, uzdrowienia… I czas na świadectwo, czyli opowiedzenie o tym innym.

 

RÓWNANIE POZIOMÓW

Zanim zjednoczyli siły, każda wspólnota organizowała własne wyjazdy formacyjne w czasie wakacji. Brakowało rozmachu, a czasem też ducha. Wtedy postanowili połączyć siły. Celem tych letnich wyjazdów jest zintegrowanie formacji poszczególnych grup działających w diecezji, bo w ciągu roku każda z nich formuje się na własny sposób. Inaczej wygląda rozwój małej, kilkunastoosobowej grupy niż prężnej stuosobowej wspólnoty.  – Na Górze Świętej Anny jest takie „równanie poziomów” – zauważa Mariusz Mycielski.

 

Rekolekcje są doświadczeniem pełni Kościoła, są wielopoziomowe, jeśli chodzi o zaawansowanie w formacji, wielopokoleniowe i ekumeniczne, bo włączają się w nie również protestanci. Prowadzą je i uczestniczą w nich obok siebie i duchowni, i świeccy – mówi Stefan Mitas.

 

Założeniem rekolekcji „Jezus żyje” jest zapewnienie stałego wzrostu tym, którzy przez kolejne lata przyjeżdżają na Górę Świętej Anny. Organizatorzy kładą jednak duży nacisk na to, żeby rekolekcje nie były jednorazowym doświadczeniem, i zachęcają do wejścia we wspólnotę, czyli miejsca systematycznego wzrastania. Są specjalne propozycje dla małych dzieci, nastolatków i małżeństw. Działa przedszkole, aby rodzice mogli bez przeszkód uczestniczyć w zajęciach.

 

Co roku od 100 do 200 osób uczestniczy w podstawowym poziomie – ewangelizacyjnym, czyli w Seminarium Odnowy Życia Chrześcijańskiego. Kolejne prowadzą do dojrzałości chrześcijańskiej i do podejmowania odpowiedzialności we wspólnotach, np. Szkoła Charyzmatów, Szkoła Animatora. Jednym z aspektów tej formacji jest też „czynienie uczniów”, tak aby ciągle nowe osoby mogły podejmować posługę na rekolekcjach. Na każdym turnusie jest kilkadziesiąt osób zaangażowanych w organizację i prowadzenie. W tym coraz więcej księży i kleryków Opolskiego Seminarium Duchownego. – Bardzo nas cieszy, kiedy małe wspólnoty, które długo jeździły na rekolekcje, jedynie w nich uczestnicząc, przejmują odpowiedzialność. Ja sam nabrałem pewności siebie w prowadzeniu rekolekcji dzięki temu, że starsi, bardziej doświadczeni liderzy nie ograniczali mnie, ale „wypuszczali” do przodu. W ostatnich latach bardzo cenna jest dla mnie posługa z moją wspólnotą, kiedy się wzajemnie uzupełniamy. To piękne i umacniające doświadczenie – mówi Mariusz Mycielski.

 

TO, CO PRZED NAMI

Prowadzenie podstawowych poziomów podejmowane jest przez liderów i animatorów wspólnot. Do nauczania na poziomach zaawansowanych, gdzie uczestnikami są już ludzie głębiej ukształtowani duchowo, zapraszani są doświadczeni liderzy. W tym roku na rekolekcjach spotkali się ci, którzy kilkadziesiąt lat temu tworzyli Ruch Światło-Życie i Odnowę Charyzmatyczną w Polsce, z tymi, którzy są ich kontynuatorami, ale też pionierami we własnych środowiskach. Szczególnie wybrzmiały słowa ks. Jana Kruczyńskiego, który wielokrotnie podkreślał, że warunkiem zmian Kościoła i całego kraju jest tworzenie w parafiach małych grup. Przechodzenie ludzi od bierności do aktywności, do prawdziwej odpowiedzialności za Kościół.

 

– Te grupy, które przyjeżdżają na Górę Świętej Anny, są żywym Kościołem katolickim, przejawem jego aktywności. Swoją działalnością świadczą, że Bóg działa w historii, a dokładniej mówiąc – są owocem tchnienia Ducha Świętego w Kościele posoborowym. Wierzymy, że prowadzi nas Jezus i że zdążamy do pięknej przyszłości Ziemi Obiecanej, którą nakreślił nam Sobór Watykański II. Chcemy, żeby takie miejsca jak to uczyły i mobilizowały ludzi do tego ufnego marszu – mówił ks. Jan Kruczyński.

 

Zobacz też: www.gliwice.odnowa.org

 

(Artykuł zamieszczono 2011-11-02)

 

 

Szum z Nieba nr 107/2011

 

Polecamy książkę o. Józefa Kozłowskiego SJ "Jezus uwalnia w Eucharystii".

Więcej - kliknij tutaj.

banery na strona szum5

banery na strona szum b

banery na strona szum4

banery na strona szum3

banery na strona szum

banery na strona szum2

banery na strona szum7

banery na strona szum8