Przyjaźń z Duchem Świętym

Ocena użytkowników: 0 / 5

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Duch Święty nie jest jakąś Boską siłą na moich usługach, ale jest Osobą. Myśli, ma własną wolę, słyszy mnie, kontaktuje się ze mną, może mnie wołać i może się ze mną nie zgadzać. Jeśli Go przyjmuję – jest przy mnie jak prawdziwy Przyjaciel, dyspozycyjny 24 godziny na dobę.

 

Czy potrafiłbyś podać definicję przyjaźni? Niełatwe, a co dopiero, gdy mówimy o przyjaźni z samym Bogiem. A w tej specyficznej relacji celem Ducha Świętego jest to, „żebym ja Boga, Pana swego chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją” (wg św. Ignacego Loyoli). Jest to relacja nierówna, ponieważ wszechmocny i wszechwiedzący Duch Święty udziela mi wszystkiego i przemienia mnie, natomiast ja tylko przyjmuję i pozwalam się zmieniać. A to już na samym początku wymaga ode mnie pokory i uznania, że potrzebuję pomocy i zmiany, bo sam błądzę, mylę się i jestem niedoskonały.

 

Załóżmy, że przyjaźń jest pewną relacją, w której dwie osoby dobrze się znają, dobrze się ze sobą czują i mają wspólny cel (o którym już wspomniałem). Jeżeli przyjaźnię się z Duchem Świętym – to przede wszystkim znam Go. Po długim czasie poznawania się wiem i rozumiem, jaki jest Jego sposób działania w moim życiu, rozpoznaję Jego poruszenia w moim sercu oraz potrafię odczytywać Jego działanie w różnych zdarzeniach.

Muszę także dobrze znać siebie: swój charakter, talenty, dary, słabości, swój sposób radzenia sobie w różnych sytuacjach i zobaczyć przy tym, jak Duch Święty mnie uzupełnia. Po takim „zżyciu się” ze sobą, ja i Duch Święty wiemy, jacy jesteśmy i na ile możemy na siebie liczyć. Zaczyna się piękna relacja współpracy – oparta bardziej na intuicji i wzajemnym wyczuciu niż na rozważaniu. Można to porównać do szeregu pracowników w magazynie, rzucających do siebie kolejne pakunki. Pierwszy łapie lecący pakunek w locie i rzuca następnemu, nie patrząc, czy ten go łapie, bo wie to na pewno. Duchowi Bożemu mogę zaufać – On zawsze będzie w tym miejscu, gdzie kończą się moje możliwości.

 

NIE SIWIEJ NIEPOTRZEBNIE

Autor pierwszego Psalmu pisze: przyjaźniący się z Duchem Świętym jest „jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną: co uczyni, pomyślnie wypada” (Ps 1, 3). Przyjaciel Ducha Świętego opiera się na Nim, ufa Mu i jest otwarty na Jego działanie. Taki człowiek żyje spokojniej, bez nerwów – nie w sensie psychicznym, bo życie nam nie szczędzi bólu, ale w sensie duchowym. Chociaż bywa trudno i czasem wszystko się sypie – on robi tylko tyle, ile jest w stanie, i resztę z ufnością oddaje Przyjacielowi. Taka postawa sprawia, co jest dla nas najbardziej niewiarygodne, że włosy nam nie siwieją przedwcześnie, a wszystko, co robimy, jest udane – dokładnie tak, jak pisze psalmista.

 

W moim życiu przyjaźń z Duchem Świętym rozrasta się na wszystkie sfery aktywności. Duch Święty nie chce dać się zamknąć w ramach spotkań grup modlitewnych, ale przypomina o sobie w każdym miejscu i czasie. Chce być w mojej pracy, nauce, w moich relacjach we wspólnocie zakonnej i poza nią, w mojej rodzinie i najmniejszym szczególe mojego życia. Jego obecność nie jest związana z wyrzutami, że coś robię źle lub o czymś zapomniałem. Objawia się raczej delikatnie: „lekko i łagodnie, jakby kropla wody wnikała w gąbkę” (Ćwiczenia Duchowe, 335). Ten stan bycia z Duchem Świętym i wszystkie pojedyncze poruszenia są pełne pokoju i pocieszenia, jakby zupełnie poza emocjami. Tym bardziej, że trwają pomimo codziennych zaburzeń, stresu, zabiegania, problemów psychicznych, uczuciowych i fizycznych itp.

Czasami Jego działanie polega na cichej inspiracji do czegoś dobrego lub rozbudzeniu pragnień do podjęcia jakiegoś ryzyka. Bywa też, że daje jasność i pewność w podejmowaniu decyzji, popycha odwagą do mierzenia się z wyzwaniami, o których sam do tej pory nigdy bym nie pomyślał. Lubi też podsuwać swoje myśli podczas modlitwy, proponować jakąś konkretną jej formę lub sugerować fragment z Pisma świętego. Zdarza się, że Duch Święty zdecydowanie zaprasza mnie do wstawiennictwa w jakiejś intencji – dając przy tym niesamowitą pewność, że działa w tej modlitwie. I nawet jeśli nie od razu widzę jej skutki – dalej czuję tę pewność i pokój, że Duch Święty tego chce i jakoś działa. Często nie rozumiem, ale coraz częściej się przekonuję, że rozumieć nie muszę – bylebym tylko odpowiadał na Jego natchnienia. Przyjaźń z Duchem Świętym jest pełną cudów przygodą, do której można dać się porwać. Ale jak to zrobić?

 

PRZYJACIEL NIEUSTANNIE DOSTĘPNY

W Przyjaźni z Duchem Świętym o tyle jest łatwiej (lub trudniej), że ta druga Strona jest całkowicie otwarta na relacje z nami i chętna do budowania więzi. Cała Biblia, historia chrześcijaństwa i nasza przeszłość są ciągłym pukaniem Ducha Świętego do naszych drzwi. On nie ma „na głowie” żadnych innych spraw i cały poświęca się relacji z nami. Pragnie być obecny w naszym życiu, prowadzić i podpowiadać nam, ożywiać naszą wiarę. Jezus sam z dobitną pewnością wyraża to Boże pragnienie, mówiąc do swoich uczniów: „o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 13). Nasza przyjaźń z Duchem jest dla Jezusa czymś tak istotnym, że powtarza o tym nieustannie podczas Ostatniej Wieczerzy w Ewangelii św. Jana: „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was” (J 16, 7). Duch Święty chce z człowiekiem współpracować, tak jak to robił z Chrystusem – a z tym związana jest obietnica dla każdego: „będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni” (J 14, 12). Bóg nieustannie przekonuje nas o swojej Miłości, dobrej woli i pragnieniu bycia z nami. Dlaczego zatem nie przyjaźnimy się z Nim?

 

GDY SZATAN DŁUBIE CI W RANACH...

Doskonale czuł to św. Ignacy Loyola, wielki przyjaciel Ducha Świętego – mówił, że pod koniec życia miał łatwość odnajdywania Boga we wszystkich rzeczach. W swoich Ćwiczeniach Duchowych, które można nazwać podręcznikiem przyjaźni z Duchem, już na samym początku pokazuje drogę do zażyłości z Bogiem: „usunąć wszystkie uczucia nieuporządkowane, a po ich usunięciu – szukać i znaleźć wolę Bożą w takim uporządkowaniu swego życia, żeby służyło dla dobra i zbawienia duszy” (ĆD 1).

 

Pierwszym problemem w znajomości z Duchem Świętym są nasze nieuporządkowane uczucia, namiętności i inne małe potrzeby, które nami manipulują. Ich źródło tkwi w naszej przeszłości, braku akceptacji lub niskim poczuciu własnej wartości, a wyrażają się w egoizmie, nadmiernym promowaniu siebie lub wołaniu o ciepło psychiczne. Jakby tego było mało – tak bardzo się z nimi zżyliśmy, że sami ich nie zauważamy i możemy nie dopuszczać do siebie prawdy o nich. Te nieuporządkowane uczucia sprawiają, że wpadamy w różne stany emocjonalne, nie jesteśmy stabilni i nie potrafimy kierować się rozumem. Jesteśmy narażeni na zafałszowanie głosu Ducha Świętego – możemy postępować, mówić, działać niby w Jego imię, w rzeczywistości kierując się własnymi pomysłami. Co więcej, zły duch bawi się naszymi zranieniami i odwraca nas od właściwej drogi, wmawiając nam kłamstwa o nas samych, o Bogu itp. W takim chaosie nie da się usłyszeć delikatnego głosu Ducha Świętego. To tak, jakbyś w korku samochodowym w centrum miasta, przy głośnej muzyce chciał usłyszeć przez zamkniętą szybę śpiew przelatującego ptaka.

 

...ODKRĘĆ SZYBĘ I POSŁUCHAJ!

Przyjaźń z Bogiem zaczyna się od trudnego nawracania się do Niego, odrywania się od wszystkich przywiązań. Nawet jeżeli jesteśmy już długo na Jego drodze, staramy się o swój rozwój i wkładamy serce we wspólnotę – możemy wciąż być targani różnymi poruszeniami, które zaburzają nasz spokój i nie pozwalają usłyszeć głosu ducha dobrego. Proces poznawania się trwa i musi trwać długo. Najważniejszym jego elementem jest wytrwała, osobista walka o relację z Duchem Świętym. Mogę skorzystać z serii rekolekcji, książek, konferencji i kazań – co jest pomocne – ale przede wszystkim muszę się z Bogiem spotykać, rozmawiać, przeżywać bardziej lub mniej burzliwe chwile. Nie mogę się z kimś szczerze zaprzyjaźnić przez samo oglądanie jego zdjęcia, słuchanie o nim opowieści lub czytanie listów. Konieczne są długie rozmowy, zwierzenia, bolesne przygody, wspólne wyprawy, kłótnie itd. Jeżeli chcę się tak naprawdę zaprzyjaźnić z Duchem Świętym – muszę zjeść z Nim przysłowiową beczkę soli…

 

 

Szum z Nieba nr 103/2011

 

 

 

 

Polecamy w tym temacie książkę o. Józefa Kozłowskiego "Duch Święty w działaniu". Więcej - kliknij tutaj.

 

banery na strona szum5

banery na strona szum b

banery na strona szum4

banery na strona szum3

banery na strona szum

banery na strona szum2

banery na strona szum7

banery na strona szum8