Z przeżycia osobistego spotkania z Jezusem, z doświadczenia zbawienia, troski Jezusa o każdego człowieka-grzesznika, z przeżycia swojego nawrócenia i osobistego spotkania z Jezusem – rodzi się misja, określona służba wobec Boga i człowieka. Podjęcie jej wynika przede wszystkim z objawienia się Boga człowiekowi, a następnie z głębokiego przeżycia tajemnicy wiary, tajemnicy Jezusa Chrystusa w naszym życiu.
W sercu człowieka, który odnalazł siebie w prawdzie, rodzą się te same pragnienia, które były w Jezusie i które dzisiaj są w Ciele Chrystusa – we wspólnocie Kościoła. Jakie to są pragnienia? Mam jeszcze inne owce, które nie są z tej owczarni, które także pragnę przyprowadzić. Przyszedłem szukać tego, co zginęło. Przyszedłem na świat nie po to, aby świat potępić, lecz po to, aby świat został zbawiony. Potrzebujących zawsze macie u siebie. Jezus wyraźnie wskazuje, że potrzebuje nas w swojej misji, chce nas mieć w tej konkretnej posłudze, jaką wybrał dla nas przed założeniem świata. On już wtedy przeznaczył nas do tego, abyśmy stali się ludźmi troszczącymi się o innych. Taki „człowiek troski o innych” nie kieruje się postawą egoistyczną i nadmierną chęcią posiadania, ale miłością Boga do człowieka. A jeśli spojrzymy wokół siebie, zobaczymy, jak wiele jest potrzebujących, oczekujących zbawienia.
Bóg wyposażył nas w różnorakie dary i charyzmaty po to, abyśmy byli bardziej pomocni, głosząc Dobrą Nowinę w mocy Ducha Świętego, służąc drugiemu człowiekowi w miłości przebaczającej. A wtedy stajemy się wiarygodnymi świadkami obecności Boga pośród świata. Rozumiemy tym samym, że obdarowanie w Duchu Świętym i namaszczenie Nim prowadzi nas do bardzo odważnego świadectwa życia. Poprzez to, co czynimy i kim jesteśmy, świadczymy o miłości Boga, głosimy Dobrą Nowinę o zbawieniu, zgadzając się tym samym na to, aby drugi człowiek narodził się na nowo.
Niekoniecznie każdy będzie utożsamiał się z Odnową w Duchu Świętym, ale potrzeba, by każdy ochrzczony w imię Jezusa Chrystusa narodził się na nowo, by przyjął dar życia w Duchu Świętym. Nie każdy musi utożsamiać się z Odnową w Duchu Świętym jako drogą życia w Kościele, ale każdy potrzebuje chrztu w Duchu Świętym, ponieważ to On uzdalnia nas – poprzez różnorakie dary i charyzmaty – do tego, byśmy weszli na drogę służby Bogu i człowiekowi, drogę pełnienia woli Bożej w stosunku do człowieka, do którego nas posyła, wypełniając zamysł Pana i dążąc do osiągnięcia zbawienia.
Ważnym darem, który Bóg wlewa w nasze serca, jest posługa ubogim. Przez nią bowiem w konkrecie życia wyraża się zarazem miłość do Boga, jak i do bliźniego. Potrzeba więc, abyśmy podjęli dziś refleksję nad naszą posługą wobec każdego potrzebującego człowieka. W tej refleksji mogą nas prowadzić słowa świadectwa o Jezusie, które zostało wypowiedziane o Nim w Nazarecie. Gdy przyszedł do synagogi, podano Mu księgę, otworzył ją w miejscu, w którym było napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę (Łk 4,18a). Jeśli pytamy, jakie jest nasze powołanie, zadanie, misja – to w każdym powołaniu i w każdym rodzaju misji wypełniają się słowa: ubogim nieść dobrą nowinę. Ubogim jest każdy człowiek oczekujący zbawienia. Posługa wobec niego to stawanie po stronie dobra w nim. Czasami będzie to oznaczało konkretne zaangażowanie społeczne, współudział w tworzeniu dóbr potrzebnych do życia i wsparcie w wypełnianiu powołania. Jesteśmy wezwani, by zawsze angażować się po stronie tego, co dobre i co służy pokojowi.
Mamy być ludźmi wrażliwymi na oczekiwanie Boga w sercu człowieka. Chrystus jest bardzo ubogi w wielu naszych braciach i siostrach – pozbawiony godności i ludzkich praw, pozbawiony środków do życia i samostanowienia. Jakże trudno czasem stanąć po ich stronie. Jak wiele w nas jest lęku i egoistycznego myślenia o sobie...
Zagadnienie ubóstwa w świecie należy rozumieć oczywiście szeroko. Wokół nas panuje ubóstwo ekonomiczne, materialne, istnieje nędza moralna, duchowa i te ostatnie są szczególnie mocnym wyzwaniem dla tych, którzy narodzili się na nowo. Ale aby człowiek mógł przyjąć Dobrą Nowinę o zbawieniu, trzeba też troszczyć się o godziwe warunki jego życia – by mógł wypełnić swoje powołanie, by nie musiał przed czasem odchodzić z tego świata, ginąć z powodu niesprawiedliwości.
Chrześcijanin odrodzony w Chrystusie, jeśli chce konsekwentnie żyć w Duchu Świętym i budować cywilizację miłości, ma za zadanie sprzeciwiać się niesprawiedliwości. Nie w ten sposób, że będzie spierał się o priorytet swego światopoglądu, ale przez to, że nie będzie dopuszczał się nieprawości wobec bliźniego. I będzie go chronił, gdyby jakaś niesprawiedliwość mu zagrażała. Dobrze rozumiała to Matka Teresa, która tak napisała w książce Radość kochania: „Miłość nie może istnieć jedynie dla siebie, nic wtedy nie znaczy, Miłość trzeba wykorzystywać w działaniu, a tym działaniem jest służba. Posłannictwo miłości może się spełnić jedynie w zjednoczeniu z Bogiem. Naturalnym owocem tej miłości jest miłość w rodzinie, miłość bliźniego, miłość okazywana ubogim”.
Jeśli więc chcemy przekonać kogoś do Odnowy Charyzmatycznej Kościoła, to służmy mu i kochajmy go, a Pan Bóg uczyni resztę. Wiele trudności w Odnowie stwarzamy my sami, ponieważ nie do końca zgadzamy się na prawo miłości, jakie Duch Święty wypisał w naszych sercach. Święty Ignacy, pisząc Konstytucję Towarzystwa Jezusowego, podkreślał: „Nade wszystko jezuita powinien kierować się prawem miłości, które Duch Święty pisze w jego sercu”. Jeśli więc prawo miłości stanie się zasadą naszego działania, przynajmniej sobą nie będziemy stwarzać trudności dla charyzmatycznej odnowy Kościoła tym, którzy łakną i pragną. Bo ludziom, którzy walczą z Kościołem – zawsze będziemy „solą w oku” i nic na to nie poradzimy.
Jezus uprzedził nas, że będziemy znakiem sprzeciwu, ale żeby móc powiedzieć, że to z powodu naszej wierności Chrystusowi nasz dom doświadcza podziału, a nasza wspólnota nas nie przyjmuje – należy najpierw sprawdzić, czy tego odrzucenia nie doświadczamy raczej z powodu naszego zakamuflowanego egoizmu.
Przyjmując dar nowego życia i obdarowania w Duchu Świętym, trzeba nasze życie – takie, jakie ono jest – postawić w świetle Ewangelii. A ona ukazuje nam taki obraz: w dzień Sądu Ostatecznego sprawiedliwi pytają Chrystusa: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie, spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Ciebie przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie? A Król im odpowie: „Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,37b-40). Najwyraźniej słuchacze dają do zrozumienia, że nie zdawali sobie sprawy z tego, że czyniąc dobro bliźniemu, czynili to samemu Chrystusowi. Odpowiedź Jezusa pokazuje, do jakiego stopnia zjednoczył się z każdym człowiekiem.
Wiele osób, które znalazły się w Odnowie Charyzmatycznej, trafiło tam między innymi dlatego, że ktoś stanął po ich stronie – po stronie ich nadziei, oczekiwań czy troski. Znam wiele rodzin, które mówią: „Jeśli chodzi o potrzeby materialne, to nic nam więcej nie potrzeba. Ale potrzeba nam zbawienia”. Gdy spotykam się z taką rodziną, często godzinami mówimy o rzeczach duchowych, a gdy tak słuchają tego, co dotąd było zakryte przed ich oczyma – Bóg przywraca im nadzieję, darząc nowym życiem. A jeśli zapragną pójść za Nim, czyni z nich wiarygodnych świadków Ewangelii.
W różny sposób Bóg przywraca nas do życia, ale nie możemy pominąć potrzeb człowieka wynikających z jego egzystencji. Jeśli wykonujemy jakąś profesję, mamy określone przygotowanie do zawodu – wykonujmy go jak najlepiej, po to, aby zadziwić świat. Jesteśmy wezwani, aby modlić się w każdym czasie i mówić o rzeczach duchowych. Nawet gdyby wydawać się mogło, że nasza pozycja społeczna czy zawodowa na to nie pozwala. Dlaczego nie mam być świadkiem Ewangelii? Czy tylko synowie ciemności mają być wiarygodnymi świadkami swojego pana? A synowie światłości – czy w tym czasie idą na urlop? Trzeba, aby synowie światłości byli w stanie zadziwić świat właśnie dlatego, że tak wielu jest na nim przewrotnych, chorych w swojej wyobraźni, spojrzeniu na innych, rozumowaniu. Zderzamy się z tą rzeczywistością na co dzień. Wielu nie potrafi z ufnością, szczerze patrzeć na drugiego człowieka i wierzyć, że on zachowuje się w sposób prawy. W swojej nieprawości patrzą na niego w sposób chory i pożądliwy. Taki jest ten zwariowany świat, który nie dowierza, że istnieje na nim i czystość, i prawdziwa miłość. Tym bardziej trzeba nam postępować według ducha Chrystusowego, zadziwić świat swoim życiem, chrześcijańską postawą. Tym bardziej, że otrzymaliśmy do tego stosowną moc – moc Ducha Świętego, a komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie (Łk, 12,48b).
Skoro już raz zgodziliśmy się na to, aby Duch Święty nami się posługiwał, to trzeba nam się zgodzić i na to, aby poprzez nas – przez nasz styl życia, myślenia i działania (a tak naprawdę, to styl Chrystusowy) – zadziwić świat. Jak czytelne jest to świadectwo Matki Teresy z Kalkuty, która tak zadziwiła świat swoją prostotą, że dyplomaci, politycy, wielcy i mali, okazywali jej szacunek.
I my możemy zadziwić świat, jeśli zgodzimy się na to, aby żyć według Ducha Chrystusowego. Zdziwienie może ogarnąć naszą rodzinę, która może jeszcze nie zgadza się z naszym nowym życiem. Ale kiedy zobaczy dojrzałe owoce miłości, to zarówno wierzący jak i niewierzący w tej rodzinie – uznają to, co dobre, co jest przejawem działania Boga w nas.
Najlepsza książka o. Józefa Kozłowskiego SJ - "Z grzechu do wolności" - dostępna jest też na dwóch płytach CD, czytana przez zawodowego lektora.