Zadbaj o dziecko w sobie

Ocena użytkowników: 0 / 5

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

O tym, jak rozwijać dziecięctwo Boże w sobie i w innych, opowiada bp Antoni Długosz, „biskup od dzieci” – dobrze znany najmłodszym z telewizyjnego programu „Ziarno” oraz jako autor Biblii dla dzieci zatytułowanej Dobry Bóg mówi do nas – w rozmowie z Joanną Sztaudynger.

 

 

Co to znaczy „być jak dziecko”? Pan Jezus daje nam za przykład najmłodszych, ale co to dla nas, dorosłych, oznacza w praktyce?

Wiara jest Bożym darem, o którego utrzymanie będziemy zabiegać przez całe nasze życie. Człowiek wchodzący w wiek dojrzewania przejmuje odpowiedzialność za ów dar. Równocześnie zaczyna przeżywać różne wątpliwości w wierze, związane z formacją moralną i przykrymi doświadczeniami życiowymi (chorobami, problemami bytowymi). Tymczasem dziecko formuje swoją wiarę, biorąc za przykład postawę rodziców i wychowawców. Ono nie ma wątpliwości w wierze, nie buntuje się wobec Pana Boga, nie ma żalu do Niego. Jest otwarte na przesłania rodziców, katechetów, którzy dla niego reprezentują największy autorytet. Tę postawę dziecka – otwartość na Boga, zaufanie Mu – podkreśla Pan Jezus. Zachęca nas, abyśmy od dzieci uczyli się bezgranicznego oddania się Panu Bogu, które znajdziemy w modlitwie Ojcze nasz.

 

Skąd bierze się trudność w osiągnięciu takiej postawy?

Dorosły człowiek chciałby wszystkie prawdy wiary poznać swoim umysłem. Niektóre z nich pozostaną jednak tajemnicą, ponieważ przerastają możliwości percepcyjne ludzkiego umysłu – np. tajemnica Trójcy Świętej czy też obecność Pana Jezusa pod postaciami chleba i wina. Chcielibyśmy też, by każda nasza prośba wyrażona w modlitwie była spełniona. Tymczasem Pan Bóg każdą prośbę przyjmuje, lecz nie ma obowiązku jej spełnić. W tym przypadku trzeba uczyć się postawy Pana Jezusa, który modląc się w Ogrójcu, swoją prośbę skierowaną do Boga Ojca kończy: „Ojcze: nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie!”. Taka postawa wymaga zawierzenia, jakie wobec Boga i rodziców posiada małe dziecko. Z kolei propozycje formacji sumienia według nauki Jezusa, dotyczące życia moralnego, wymagają solidnej pracy nad sobą. Może to rodzić bunt u niektórych ludzi – zwłaszcza gdy trzeba rezygnować z pewnych zachowań dających chwilowe przyjemności.

 

Dzieci potrafią być uroczę (natychmiast wybaczają, są ufne, czułe) ale również niesforne (egoistyczne, bezwzględne)…

To dlatego, że do siódmego roku życie występuje u nas tzw. sumienie anomiczne, w którym to, co przyjemne, dziecko uważa za dobre, natomiast to, co powoduje przykre doświadczenia, uważa za złe. Z tego powodu dzieci przejawiają egoistyczne postawy. W tym okresie dużą rolę odgrywa posługa rodziców i wychowawców, którzy swoim słowem, ale głównie świadectwem życia pomagają dziecku formować postawę sumienia heteronomicznego, by w okresie dojrzewania wyrabiało ono w sobie ocenę życia według autonomicznego sumienia.

 

Dziecko kojarzy nam się również z wrażliwością, umiejętnością dostrzegania elementów rzeczywistości, których my nie zauważamy. Dorośli jakby rezygnują z tej wrażliwości, uważając, że „mają ważniejsze rzeczy na głowie”, wiec nie chcą tracić czasu na patrzenie w chmury… Ksiądz Biskup pracuje z ludźmi uzależnionymi. Czy oni akurat pozostali wrażliwi i przez to zostali zranieni? A nie radząc sobie z bólem, szukali ucieczki w używkach?

„Betania”, ośrodek dla narkomanów dał szansę podjęcia terapii już przeszło dwóm tysiącom kobiet i mężczyzn. Ale przyczyny uzależnienia należy rozpatrywać w kontekście każdej osoby indywidualnie. Młodzi ludzie uzależniają się, kierując się ciekawością, chęcią eksperymentowania, wejściem we wspólnotę patologiczną. Jedną z głównych przyczyn, jaka najczęściej występuje u „betańczyków”, jest patologia w rodzinie. Nie w tym znaczeniu, by rodzice narkotyzowali się lub pili alkohol. Patologia polega na braku zdrowych relacji między rodzicami i dziećmi, na jakie one oczekują. Jeżeli dzieci nie doświadczą bezpieczeństwa w rodzinie, miłości, jeśli rodzice nie mają czasu dla dzieci, nie uczestniczą w ich radościach i smutkach, jeśli nie akceptują płci dziecka, nie uczą postaw społecznych, nie wychowują do podejmowania ofiary w życiu – dziecko może szukać wspólnoty poza rodziną, w której będzie akceptowane. Taką atmosferę często stwarza wspólnota patologiczna, gdzie rozprowadza się narkotyki czy pije alkohol. Tam może dojść do uzależnienia. Na uzależnienie ma również wpływ atmosfera szkoły. Często nauczyciele oceniają uczniów pod względem zachowywania regulaminu, przygotowania do zajęć w szkole, uzdolnień, wyglądu zewnętrznego. Nie zawsze pedagodzy dysponują czasem, by przeprowadzić rozmowę z trudnymi uczniami, wagarującymi, mającymi złe oceny. Osamotnienie w szkole może spowodować, że uczniowie wejdą w świat uzależnień.

 

Rozumiem, że problem może pojawić się też w rodzinie, która na zewnątrz funkcjonuje dobrze? Słowo „patologia” kojarzy nam się ze środowiskiem, w którym nadużywany jest alkohol, stosuje się przemoc… Tymczasem to zjawisko może dotyczyć również kogoś z naszego środowiska. Mało tego, my sami, będąc w ciągłym biegu, żyjąc bezrefleksyjnie, możemy takie środowisko dla naszych dzieci stworzyć?

Zgadza się. Podam przykład jednego z „betańczyków”. Konrad był jedynakiem, mieszkał we Wrocławiu. Rodzice byli dobrze sytuowani. Skarżył się, że nigdy nie mieli dla niego czasu. Kiedy przychodził do matki z radosną wiadomością, że otrzymał dobrą ocenę w szkole – mówił „do pleców”, ponieważ mama nie przerywała swoich zajęć, a jedynie kwitowała wszystko słowami: „To dobrze. Weź z torebki pieniądze i idź na lody”. Ojca też nie interesowało życie Konrada. Kiedy chłopak wszedł w wiek dojrzewania, postawa rodziców się nie zmieniła. Przeżywając kolejne doświadczenie, Konrad zauważył, że rodzice nie mają czasu dla niego i „wystarczy, że dają mu pieniądze”. Zdołowany opuścił dom, znalazł się na głównym dworcu kolejowym, gdzie spotkał narkomana. On poświęcił Konradowi wiele czasu, wysłuchał opowieści o skomplikowanych układach rodzinnego domu. Następnie zaprowadził go na „melinę”, gdzie Konrad przyjął narkotyk. Źle się poczuł, ale sądził, że może zapomni o niezdrowej atmosferze w domu. Niedługo potem już się uzależnił.

 

Jak więc zatroszczyć się o wrażliwość dzieci? Jak uczyć je twardo stąpać po ziemi, a jednocześnie pozwolić na zachowanie delikatności, uważności na życie „tu i teraz”?

Jakiekolwiek skrajne zachowanie dziecka winno być sygnałem, by poświęcić mu więcej czasu. Nie można ogólnych zasad wychowawczych przypisywać danemu dziecku, lecz ów przypadek rozpatrywać w kontekście rodzinnych warunków, rówieśniczych i szkolnych. Zanim ocenimy czyn dziecka – należy pozwolić mu, by wypowiedziało się, dlaczego tak postąpiło i co nim kierowało, że doszło do skrajnego zachowania. Pedagogiczny dialog jest najważniejszy. Rodzice i nauczyciele powinni mieć charyzmat cierpliwego słuchania. Przykładem takiej postawy jest św. Jan de la Salle, św. Jan Bosko, Janusz Korczak i św. Jan Paweł II.

 

Im dłużej jestem rodzicem, tym częściej dochodzę do wniosku, że dzieci są świetnymi wychowawcami i nauczycielami. Można mieć wrażenie, że to one więcej dają nam, niż my im.

Mam takie same obserwacje. Przebywając z dziećmi, wiele zyskuję. Podczas choroby nowotworowej uczyłem się od dzieci całkowitego zaufania Panu Bogu. Prosiłem wówczas o umocnienie mojej wiary i ufności w relacjach z Panem Bogiem. Zauważam też, że dzieci mają wyjątkową argumentację teologiczną. Znajoma katechetka zwróciła chłopcom uwagę, by nie jeździli rowerami po placu kościelnym, ponieważ stoi na nim kościół. Nie przekonało to rowerzystów. Zebrała więc całą klasę, do której należeli ci chłopcy, i przedstawiła problem. W pewnym momencie głos zabrała dziewczynka: „Wiem dlaczego nie wolno jeździć po kościelnym placu! Pan Jezus mieszka w kościele. Nie widzimy Go, a przecież On może wyjść z kościoła na spacer i wtedy można Go przejechać rowerem!”. Ten argument przekonał rowerzystów – zaniepokoili się, czy już nie przejechali Pana Jezusa. Od tego spotkania nikt nie jeździł po placu kościelnym. Pewnego razu, katechizując klasę II zauważyłem, że jeden z uczniów przenikliwie patrzy na mnie. Zapytałem go, czy czegoś potrzebuje. Odezwał się: „Dlaczego ksiądz nie ma żony i dzieci?”. Odpowiedziałem: „Gdybym miał żonę i dzieci, nie miałbym tyle czasu dla was, ponieważ rodzina wymaga od ojca obecności w domu. Dlatego wy jesteście moimi dziećmi”. Chłopiec potwierdził moją odpowiedź skinieniem głowy i powiedział: „Mam dwóch tatusiów: tego w domu i księdza!”.

 

Bp Antoni Długosz – biskup pomocniczy diecezji częstochowskiej, duszpasterz dzieci specjalnej troski i młodzieży uzależnionej. Uwielbiany przez najmłodszych, odznaczony Orderem Uśmiechu. Autor wielu książek nie tylko dla dzieci.

 

 

 

Szum z Nieba nr 123/2014

 

 

 

 

Zachęcamy do zainteresowania płytą zespołu Mocni w Duchu&dzieciaki "Rycerze światła", śpiewana przez dzieci porusza każde serce - więcej tutaj!

 

 

 

 

 

(zamieszczono 2014-05-30)

banery na strona szum5

banery na strona szum b

banery na strona szum4

banery na strona szum3

banery na strona szum

banery na strona szum2

banery na strona szum7

banery na strona szum8