W spotkaniu z Bogiem Ojcem doświadczam uwolnienia z lęków, depresji, niemocy, nerwic, z niemożności podjęcia decyzji, od wszelkiego rodzaju ucieczek, uzależnień, uwolnienia ze skutków negatywnych zachowań i sytuacji z przeszłości – z tego, co powodowało, że nie ufałem Bogu, sobie i innym. A to czyni mnie na nowo zdolnym do podjęcia i wypełnienia powołania.
Każdy z nas, bez wyjątku, ma głęboko wyryte w sercu pragnienia wolności, kochania i bycia kochanym. Jest to prawda o nas, którą dał i zadał nam sam Stwórca.
Nasz Ojciec, stwarzając nas, jednocześnie powołał każdego człowieka do życia w prawdzie, miłości i wolności. Jednym z aspektów uzdrowienia jest uwolnienie. Uwolnienie to przywrócenie człowiekowi wewnętrznej wolności i godności Bożego dziecka. Często uzdrowienie i uwolnienie przenikają się, są ze sobą powiązane. Uwolnienie może prowadzić do uzdrowienia fizycznego, ale też sprawia, że uzdrowienie fizyczne, którego jeszcze przed chwilą pragnęliśmy, przestaje być nagle dla nas istotne. Nieoczekiwanie coś się zmienia – coś, czego jeszcze nie potrafimy do końca nazwać, ale czujemy już, że coś się w nas jakby „odkłamuje”. Doświadczenie uwolnienia, jak i uzdrowienia, powoduje, że zaczynamy patrzeć na siebie i drugiego człowieka zupełnie nowym spojrzeniem – kochającym. Zaczynamy widzieć siebie w prawdzie, bez zniekształceń – tak, jak widzi nas Bóg. Spotkanie z Bogiem Ojcem, Miłością, Tatą, który kocha nas bezwarunkowo, nieustannie, i który jest dobry, i widzi w nas dobro, które sam stworzył – przynosi przebaczenie płynące prosto z serca. A to z kolei jest przedsionkiem uzdrowienia oraz uwolnienia.
W historii naszego życia, przez różne sytuacje i wydarzenia, których doświadczamy, zostają niekiedy „zapisane” w nas fałszywe słowa, urazy, krzywdy czy kłamstwa o nas samych.
Powodują one, że zatrzymujemy się lub nawet cofamy w podjętym działaniu. Nie jesteśmy w stanie realizować czy choćby podjąć drogi osobistego lub zawodowego powołania, blokujemy się na życie, doświadczamy lęków, które paraliżują jakikolwiek ruch. Może i jest to zaskakujące, ale najczęściej „zatrute strzały” trafiają w nasze serca od osób szczególnie nam bliskich i tych, których kochamy najmocniej. Kłamstwo, które kiedyś usłyszałem na swój temat od mamy, taty czy innej bliskiej osoby – jest najtragiczniejsze w skutkach! Mogą nim być np. słowa: „jesteś nic niewart”, „nic z ciebie nie będzie”, „żałuję, że cię urodziłam”, „nic nie potrafisz”, „zawsze wszystko psujesz”, „jesteś brzydka”, „zawsze twierdziłem, że nie można ci ufać” itp. I odwrotnie. Mogą to być słowa, które powinny były paść, a nigdy ich nie usłyszałem. Np. nigdy nie usłyszałem, że można na mnie liczyć, że komuś na mnie zależy, że jestem wartościowy, dobry, że jestem kochany itp. Syn być może nigdy nie usłyszał, że ojciec jest z niego dumny, że jest odważnym, mądrym i dzielnym chłopcem czy mężczyzną; córka – że jest piękna, dobra, wrażliwa, czuła. I żyjemy z powstałymi w ten sposób brakami emocjonalnymi, psychicznymi czy zranieniami przez wiele lat. Dobudowujemy też (często nieświadomie) do tego wszystkiego mur z własnych negatywnych myśli, uprzedzeń i wątpliwości, o który później nieustannie się rozbijamy. Aby móc pójść przynajmniej krok dalej w życiu, należy takie sytuacje oddać Bogu. Czynimy to poprzez wyrzeczenie się konkretnego kłamstwa, któremu daliśmy wiarę, i które (czasem od wielu lat) sieje w nas spustoszenie. Wyrzeczenie polega zatem na świadomym akcie woli, w którym Bożą mocą – w imię Syna Bożego, Jezusa Chrystusa – mówię, że nie chcę, aby dane kłamstwo „rządziło” dalej moim życiem. Aktem własnej woli i decyzji wyrzekam się tego kłamstwa.
Może być i tak, że sami rodzice, rodzeństwo, przyjaciel lub ktoś, kto był dla mnie ogromnym autorytetem, zniszczyli moje poczucie własnej wartości, bezpieczeństwa czy godności przez odrzucenie, publiczne wyśmianie, zlekceważenie, agresję, gwałt, zgorszenie, zdradę, nadużycie zaufania czy inne słabości.
Najkrócej – przez okazany brak szacunku, akceptacji i miłości. I to należy im wybaczyć. Mogą być za nami decyzje i sytuacje, w których zachowaliśmy się w sposób, którego do tej pory nie możemy sami sobie przebaczyć (np. aborcja, rozpad małżeństwa, nieprzebaczenie komuś w chwili śmierci) i takie zdarzenia również, jeśli chcemy być wolni, musimy sobie wybaczyć. Pomoże nam w tym nasz kochający Tata – Bóg Ojciec. W Jego imię, Jego mocą, przebaczamy i wyrzekamy się konkretnego zła. Jest to decydujący i niezbędny krok ku uwolnieniu, a często też i uzdrowieniu na płaszczyźnie duchowej, psychicznej lub fizycznej. Ale jest jeden konieczny warunek: Bóg potrzebuje mojego CHCĘ! Mojego TAK, PANIE, CHCĘ BYĆ WOLNY! Nie zrobi niczego za mnie i beze mnie, bo szanuje wolność, którą mi dał. Kocha mnie i dlatego nie będzie czynił niczego na siłę.
Uwolnienie przywraca mi siłę do wzięcia odpowiedzialności za życie swoje i drugiego człowieka. Powoduje też, że nie czuję się już bezwartościowy czy gorszy.
Powraca poczucie własnej wartości, tożsamości i spełnienia. Uwolnienie (też i uzdrowienie) otwiera na drugiego człowieka – czuję się kochany i jednocześnie wezwany do niesienia miłości innym. Zaczynam widzieć swoje obdarowanie i cieszyć się nim. Nie skupiam się na brakach, złu i narzekaniu, ale serce zaczyna przepełniać pokój, radość, wdzięczność i prawdziwe szczęście. Bo na tym polega właśnie wolność dziecka Bożego! Doświadczenie Boga, który jest bliski, kochający, dobry, miłosierny, a czasem i doświadczenie po raz pierwszy w życiu, że MAM Ojca – daje uwolnienie. Błogosławieństwo naszego Ojca jest m.in. w tym, że słyszę, że jestem dobry, wartościowy, że komuś na mnie zależy, że jestem kochany bezwarunkowo i na zawsze. I nic nie jest w stanie tej prawdy zmienić! – nawet grzech (mój czy bliźniego). Mam uważać jednak na to, by znów nie dać wiary kłamstwu na swój temat. Pomoże mi w tym współpraca z Bogiem, którą łatwo mogę nawiązać przez regularne życie sakramentalne oraz modlitwę.
Człowiek prawdziwie wolny nie zatrzymuje się na doświadczeniu uzdrowienia czy uwolnienia – ono jest tak naprawdę dopiero początkiem prawdziwego życia. „Uwolniony” jest posłany, by nieść dobrą nowinę dalej – wszystkim „uwięzionym”.
Pragnie on, aby i oni doświadczyli wolności. Już wie, że to, co kiedyś nazywał „wolnością”, niekoniecznie nią było. Chce teraz, aby radość uwolnienia czy uzdrowienia stała się udziałem każdego człowieka. Przede wszystkim zaś pragnie oddać swym życiem chwałę Temu, który jest sprawcą tego wszystkiego – najlepszemu Tatusiowi na ziemi i w niebie!
Więcej informacji o modlitwie uwolnienia wg modelu „pięciu kluczy” Neala Lozano znajdziesz na www.dom.jezuici.pl
Do modlitwy należy się przygotować czytając książkę Neala Lozano Modlitwa Uwolnienia cz. I - więcej tutaj
Polecamy także kolejne części - Modlitwa Uwolnienia cz. II (wskazówki do posługi) oraz Modlitwa uwolnienia cz. III, która jest uzupełnieniem modlitwy o uwolnienie metodą "pięciu kluczy" - tutaj!
Płyty uzupełniające książki - tutaj!
(zamieszczono 2014-01-23)