Wielu ludzi przeżywa dramat z tego powodu, że zakochało się w niewłaściwym momencie i w niewłaściwej osobie. Czy na niechciane zakochanie jest jakieś lekarstwo? Temat jest bardzo ważny, bo nierozwiązany problem w tej kwestii, często prowadzi do rozpadu rodzin lub opuszczenia powołania kapłańskiego czy zakonnego. I złudna jest tu nadzieja, że „mnie to na pewno nie spotka”.
Są wyjątki, których to nie spotyka – ale to są naprawdę wyjątki. Większość osób w trakcie trwania swojego małżeństwa czy powołania zakonnego (kapłańskiego) zakochuje się w kimś innym. Na dłużej lub krócej. U niektórych ta sytuacja prowadzi do grzechu, innym udaje się go uniknąć. W najgorszym scenariuszu dochodzi jednak do rozwodu lub odejść z zakonu i kapłaństwa. Niestety, ten najgorszy scenariusz spotyka dziś około 50 procent małżeństw.
Wyprawa dla wytrwałych
Dlaczego ten procent jest tak wysoki? Z tego powodu, że dzisiaj nowożeńcy w większości przypadków nie ślubują sobie wierności rozumianej jako zaparcie się siebie (swoich racji, swojej woli, poglądów i uczuć) – ale rozumują ślub wierności jako wierność… uczuciu zakochania. Dlatego też coraz częściej w spowiedziach przedślubnych młodzi nie spowiadają się z grzechu cudzołóstwa między sobą (ponieważ nie uznają tego za grzech), ale spowiadają się ze zdrady narzeczonego czy narzeczonej. Tylko zdradę uczucia zakochania rozumieją jako grzech. Natomiast wierność temu uczuciu uważają za wierność, o którą chodzi Bogu. A tak nie jest. W konsekwencji tego, kiedy po ślubie zakochają się w kimś innym – żyją dalej swoimi zasadami. Chcą być wierni uczuciu, ale ono jest już skierowane do innej osoby. Błąd zatem nie polega tylko na złym rozumieniu wierności, ale również na tym, że nie bierze się pod uwagę faktu, że w życiu zakocham się jeszcze w kimś innym.
Awaria w stadium utajenia
Podobnie sprawa wygląda w zakonie i w kapłaństwie. Przychodzi zakochanie (często odwzajemnione) i trzeba wybrać – wierność uczuciom czy wierność ślubom. Człowiek, gdy jest zakochany, to lubi się modlić. Ponieważ pojawia się w tym doświadczenie radości, spełnienia i szczęścia – wydaje mu się, że to zakochanie jest od Boga. Uczucie zakochania ma taką „przenikliwość” do duszy, że osobom zakochanym wydaje się, że Bóg je zachęca do rozwijania tej relacji! Uczucie zakochania w jakiś sposób daje człowiekowi rozkwit. Jest doświadczeniem unoszenia się nad ziemią, co jest bardzo przyjemne. Jest też doświadczeniem podobnym do bycia blisko Boga. Dlatego człowiek wierzący myśli, że otrzymał je od Boga. Nie potrafi wówczas powiedzieć: „to jest grzeszne”, bo nie chce z tego zrezygnować. A z grzechu przecież trzeba rezygnować. Dopóki nie ma wyraźnego grzechu – pocałunków, zawalania innych obowiązków, tajemnic przed przełożonymi czy małżonkiem – dopóty wszystko wydaje się być błogosławieństwem Boga.
Gdy już słychać, że coś stuka…
Czy możemy coś zrobić, aby zabezpieczyć się przed niechcianym zakochaniem? Zabezpieczyć się przed uczuciem nie można. Ale można się przygotować na jego ewentualne pojawienie się. Niesłychanie ważne jest, abyśmy zdawali sobie sprawę, że uczucie zakochania może nas dopaść. Do tego nie potrzeba wiele. Wystarczy, że w domu nie jesteś doceniany/ doceniana. Podobnie w zakonie. Ale bywają też takie zakochania, kiedy zupełnie nie rozumiemy, dlaczego się pojawiły. Niby nie było dla nich miejsca, a jednak nastąpiło zauroczenie, które rozwinęliśmy na tyle, że cały czas o kimś myślimy. Każdy z nas powinien brać pod uwagę taką sytuację, ponieważ one… po prostu przychodzą. A jeśli będziemy z tym sami, to prawdopodobieństwo rozwoju uczucia jest większe. Uczucia rozwijają się spontanicznie, ponieważ druga osoba wyłapuje nasze zakochanie – zaczyna widzieć, że ktoś na nią częściej patrzy, że więcej się uśmiecha. Tak to w życiu bywa. I zanim się zorientujemy, że coś jest nie tak – często jest już za późno.
Hamulec ręczny czy poduszka powietrzna?
Pamiętaj zatem, że zakochanie może cię dopaść. Ale może też dopaść twojego małżonka, brata czy siostrę we wspólnocie lub w zakonie. O zakochaniu należy powiedzieć tylko tej osobie, z którą wiąże cię ślub. Natomiast nie mów o tym osobie, do której masz niechciane uczucie zakochania. Gdy to powiesz – ono będzie się rozwijało jeszcze bardziej. Osobie, do której masz niechciane uczucie zakochania, możesz jednak powiedzieć o symptomach grzechu i o tym, że chcesz się z tej relacji wycofać, bo gryzie cię sumienie. Możesz więc powiedzieć: „Spędzamy więcej czasu na rozmowach i widzę, że to się Bogu nie podoba, bo mnie związuje z tobą, zamiast z mężem”.
Instrukcja naprawcza
Gdy usłyszysz od męża/ żony, brata /siostry we wspólnocie, że się zakochali w kimś innym – nie oceniaj ich. Ciebie to też może spotkać. Niechciane zakochanie jest wielkim cierpieniem, jest walką o wierność. Nie oceniaj więc takiej osoby, ale pomóż jej z tego wyjść. Ona w tym momencie jest jak alkoholik – wie, że to jest zły kierunek, ale nie potrafi go zmienić. Trzeba wtedy wzmacniać jej wolę wyjścia i zachęcać do zerwania relacji, w której pojawiło się to niechciane uczucie, lub do jej mocnego ograniczenia. Od osoby, w której się zakochaliśmy (bez przyszłości), trzeba sobie zrobić detoks. Taki całkowity odwyk trwa ok. trzech miesięcy. Na początku bardzo boli, ale każdy kolejny tydzień jest łatwiejszy. Problem z zakochaniem wynika z tego, że na uczucia nie mamy bezpośredniego wpływu. Możemy je naprowadzać, ukierunkowywać, ale nie możemy im rozkazać, aby zniknęły lub się pojawiły. Nie możesz się w kimś zakochać na zawołanie. To jakoś „przychodzi” na człowieka – pewien splot okoliczności i postawa naszego serca sprawiają, że takie uczucie zaistnieje. Podobnie jest z wyciszeniem tego uczucia. Nie dzieje się to na pstryknięcie palców. To tak, jak przy żeglowaniu pod wiatr – kiedy wiatr jest przeciwny, człowiek natrudzi się więcej, ale nadal może płynąć do celu.
Dotrzymaj umowy gwarancyjnej
Źle się dzieje, gdy ktoś nam powie o swoim niechcianym zakochaniu, a my zaczniemy na niego krzyczeć lub ostro reagować. Wówczas w takiej osobie pojawia się intensywna myśl: „Tam, w tej «złej» relacji jestem przyjmowana ze wszystkim, a tutaj mam ciągłe roszczenia i warunki!”. Mężowi bardzo trudno przyjąć, że żona w danym momencie nie jest zakochana w nim. Miej jednak świadomość, że ona ciebie kocha. Inaczej by ci o tym wszystkim nie powiedziała! Ona chce być wierna miłości, ale też woła o pomoc – bo to, co dzieje się w jej myślach i sercu, prowadzi ją gdzie indziej. Podobnie jest w odwrotnej sytuacji, gdy sprawa dotyczy zakochanego męża. Niestety, bardzo często za późno przyznajemy się do zakochania. Kiedy nowa relacja już się rozwinęła, często pojawił się w niej grzech. A wtedy on nie do końca rozumiany jest jako grzech – „bo przecież Bóg nie będzie zabraniać czegoś, co jest piękne” – i wracamy do tego, o czym pisałem na początku artykułu: że narzeczeni uważają, iż wierność jest wiernością uczuciom. Ludziom wierzącym w Boga warto przypominać, aby w sytuacjach niechcianego zakochania nie identyfikowali uczuć z doświadczeniem Boga. Chociaż początkowo zakochanie ma symptomy olbrzymiej głębi – jest ono jednak bardzo powierzchowne. Do głębi dochodzi się po czasie. Natomiast systematyczne życie w Bogu daje doświadczenie głębi.
.
.
Zachęcamy do książki o. Remigiusza Recława "Jezus uwalnia dziś", która jest zaproszeniem do wejścia na drogę ku wolności i pełni życia. Więcej tutaj!
.
.
(zamieszczono 2017-10-02)