Przydatne różnice

Ocena użytkowników: 0 / 5

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Z wielkim zapałem odwiedzamy egzotyczne kraje, fascynujemy się odmiennymi kulturami, a zapominamy, że obok żyje człowiek – tak skomplikowany i złożony, że życia nie starczy, by go zrozumieć. A może wcale nie o zrozumienie tutaj chodzi, ale o zaakceptowanie i przyjęcie go takim, jaki jest?

 

Powstało mnóstwo książek o Marsjanach i Wenusjankach, i cieszą się ogromną popularnością, co oznacza, że chcemy wiedzieć, dlaczego tak bardzo się różnimy. Ta wiedza pozwala nabrać dystansu, zobaczyć, że nasze problemy są dość uniwersalne, a pewnych naturalnych uwarunkowań nie da się przeskoczyć. Po co walczyć z wiatrakami, skoro można zrobić użytek z naszej odmienności? Oto jeden z prawdopodobnie tysiąca przykładów:

 

Wielu mężów doświadcza tego, że żona jest (nad)wrażliwa. Na kilometr wyczuwa zbliżający się kryzys. Zaczyna być niespokojna, stroi fochy, unika kontaktu wzrokowego – a wszystko po to, by zwrócić na siebie uwagę mężczyzny, który nie zauważył, że coś ją zraniło. I liczy, że on się domyśli. A gdy jak zwykle się nie domyśla – ona poważnie stwierdza: „Musimy porozmawiać”. Najczęściej on nie wie o czym. Ale rozmawiają. Ona wyjaśnia, co sprawiło jej przykrość. On, jeśli się bardzo postara – zdobędzie się na maksimum empatii i zrozumie. Może się nawet okazać, że sam też poczuł się czymś dotknięty, zatem rozmowa była potrzebna. Nawet pozwoliła rozwiązać problem, zanim stał się naprawdę poważny (czytaj: zauważalny dla mężczyzny)!

 

Kobieta pierwsza wyczuje, że jej dziecko ma problemy – ona doskonale wie, jakie robi miny, gdy jest niezadowolone, zna też jego język ciała, gdy jest spięte lub wystraszone. Będzie próbowała zachęcić do rozmowy, znaleźć rozwiązanie problemu, pocieszyć. Z nadmiaru troski może jednak szukać problemów tam… gdzie ich nie ma.

 

Na szczęście naprzeciw kobiecej (nad)wrażliwości wychodzi męski zdrowy rozsądek, dystans i umiejętność oceniania spraw jako godnych bądź niegodnych uwagi. Połączenie tych dwóch sposobów postrzegania daje optymalny rezultat – przejmujemy się tym, czym warto.

 

Nie mam jednak wątpliwości, że rola kobiety w rodzinie jest niezwykle ważna. I nie chodzi tutaj o pranie, sprzątanie czy gotowanie – w tym jesteśmy zupełnie zastępowalne i w funkcjonowaniu domu nie to jest najważniejsze. Myślę o tych wyjątkowo kobiecych cechach, które sprawiają, że dom jest Domem, w którym najbliżsi odnajdują ciepło, zrozumienie i akceptację.

 

To, że ojciec z poświęceniem zarabia pieniądze i buduje dom – jest tak samo ważne jak to, że mama próbuje rozgryźć, dlaczego ich synek rano skłamał, że boli go gardło (dzięki czemu nie poszedł do przedszkola). Jej zadaniem jest zrozumienie sprawy: czy dziecko kłamie, bo ma 5 lat i to jest jego normalny etap rozwojowy, czy też kryje się za tym coś więcej, na co trzeba zareagować.

 

Jesteśmy inni – ale zupełnie nieporównywalni. Zrozumienie siebie nawzajem sprawi, że mężczyzna zapamięta, że wiosną potrzebne są świeże kwiaty na stole, a kobieta nie będzie robiła wymówek, że w tym miesiącu premia zamieniła się w najnowszy model GPS-a.

 

Tak pozytywne i twórcze podejście do tego, co nas różni, możemy mieć wtedy, gdy doświadczyliśmy również prawdziwej bliskości i jedności – chwil, gdy chcieliśmy powiedzieć: „Skąd wiedziałaś, że ja też tak lubię? Czytasz w moich myślach”. Momentów, gdy czuliśmy tak wielką miłość, że mówiliśmy: „Tak cię kocham, że chyba cię zjem”. Przytulaliśmy tak mocno, że prawie udusiliśmy. Takie chwile namiętności, nie tylko w seksualnym kontekście, i pasja bycia z drugą osobą, chęć, a nawet potrzeba mówienia pięć razy dziennie „kocham cię” – pozwalają na radość patrzenia na to, co nas różni. Gdy jesteśmy razem, najbliżsi sobie i mamy pewność, że dla siebie nawzajem chcemy jak najlepiej – to ze spokojem przeżywamy czas, gdy nie trzymamy się za ręce. Gdy każdy odchodzi do swoich obowiązków lub zainteresowań, których nie musimy podzielać. Dajemy sobie wolność i cieszymy się, że drugiej osobie coś wychodzi w dziedzinie, która dla mnie jest zdecydowanie mało interesująca. Bez poczucia winy pielęgnujemy również to, co tylko nam sprawia przyjemność. Takie oddalenie się od siebie, zgoda na rozłąkę, w czasie której każde z osobna coś przeżyje i doświadczy czegoś inspirującego – pomagają znowu zatęsknić za bliskością i jednością. I z jeszcze większym zapałem pielęgnować naszą relację.

 

Drażnią mnie sformułowania w stylu: „kobiety tak mają” czy „tacy są faceci” – w naszej odmienności tkwi ogromny potencjał. Otwarcie się na siebie nawzajem i zaakceptowanie tego, że moje pomysły na życie nie muszą być najlepsze – sprawi, że ta druga osoba będzie dla nas wciąż interesująca. Fantastycznie Pan Bóg wymyślił, że dobre jest dla nas bycie z jedną osobą na zawsze. Tyle pracy przed nami! Bo jeśli chcemy być szczęśliwi, nie możemy stanąć w miejscu i uznać, że już tyle o sobie wiemy, więc nie warto dalej rozmawiać, dociekać i wyjaśniać. W tym sensie małżeństwo jest wyzwaniem dla pragnących czegoś więcej, ponieważ szczęście małżeńskie to nie bonus dla maruderów, lecz złoto dla wytrwałych.

 

 

 

Szum z Nieba nr 105/2011

 

 

Polecamy rewelacyjną książkę dla małżeństw "Pocałunek złożony na duszy" oraz książki dla dzieci.

Więcej - kliknij tutaj

 

banery na strona szum5

banery na strona szum b

banery na strona szum4

banery na strona szum3

banery na strona szum

banery na strona szum2

banery na strona szum7

banery na strona szum8