W Ewangelii św. Jana czytamy o tym, że Jezus, Słowo Odwieczne, został odrzucony przez tych, którym miał przynieść wybawienie: Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli (J 1,11). W następnym wersie jednak czytamy dobrą nowinę dla nas: Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi.
To jest największe uzdrowienie, jakie kiedykolwiek możemy otrzymać! Wielu ludzi pragnie tylko uzdrowienia fizycznego, ale Jezus mówi do nas: „Najpierw chcę wam udzielić najważniejszego uzdrowienia – chcę, abyście stali się dziećmi mojego Ojca”. W momencie w którym doświadczysz tego, że jesteś dzieckiem Boga, możesz z wielką odwagą stanąć twarzą w twarz ze swoim życiem.
Corocznie tysiące ludzi jeździ do Lourdes, tysiące pielgrzymują do Fatimy, podobnie na Jasną Górę do Częstochowy. Nie wszyscy są uzdrowieni fizycznie, ale wszyscy zostają uzdrowieni wewnętrznie. To jest największy cud, że mogą tam przyjechać smutni, chorzy i zniechęceni, ale kiedy otrzymują tę moc, aby stać się dziećmi Bożymi – wyjeżdżają stamtąd z nowym stosunkiem do świata i do siebie. I nawet jeśli nie zostali uwolnieni od swoich chorób, wyjeżdżają szczęśliwi, ponieważ zostali uzdrowieni wewnętrznie. To jest paradoks, ponieważ „świat” uczy nas, że tylko wtedy, kiedy będę zdrowy, kiedy będzie mi się dobrze powodziło materialnie i osiągnę sukces życiowy – dopiero wtedy będę szczęśliwy. A przecież to nieprawda! Czytamy o ludziach bogatych, którzy popełniają samobójstwo, przykładem może być Japonia. Choć jej mieszkańcy mają dostatecznie dużo pieniędzy i są zdrowi, targają się na swoje życie, ponieważ coś w głębi ich serca mówi o głębokim niespełnieniu. Nie doświadczyli tej mocy, o której Jezus mówi, że uzdolniłaby ich do bycia dziećmi Bożymi. Największym więc uzdrowieniem, którego potrzebuje każdy z nas, jest stanie się dzieckiem Bożym.
TEJEMNICA CIERPIENIA
Jest ona na stałe wpisana w nasze życie. Krzyż będzie częścią życia każdego z nas, nie możemy go uniknąć. Pierwsi chrześcijanie również go doświadczali (aż do prześladowań), jednak... byli pełni radości; podobnie i święci kanonizowani przez Kościół. Jednak ich radość nie pochodziła z nich samych, ale z Ducha Świętego, obecnego i działającego w ich życiu. Jezus wyjaśnia to nam w spotkaniu z Nikodemem. Nikodem był Żydem, człowiekiem bardzo inteligentnym, który osiągnął pewien sukces życiowy i zdobył wysoki stopień w żydowskim Prawie (coś w rodzaju doktoratu). I ten oto bogaty człowiek, na którego każdy patrzył z szacunkiem, przyszedł którejś nocy do Jezusa i zapytał: „Panie, co mam zrobić, żeby wejść do Królestwa Niebieskiego?”. Miał bowiem świadomość, że nic z tego, co oferuje mu świat, nie jest w stanie dać mu tej głębokiej, wewnętrznej radości. Jezus odpowiedział mu krótko: „Nikodemie, trzeba ci się ponownie narodzić”, lub – inaczej oddając ten zwrot – „narodzić z wysoka”. Nikodem źle zrozumiał Jezusa, bo zapytał nieco zmieszany: „Jak ja, dorosły mężczyzna, mogę wejść z powrotem do łona mojej matki, żeby mnie ponownie urodziła?” Jezus mu wyjaśnił: „To nie o fizycznym narodzeniu ci mówię, ale o narodzeniu duchowym. Jeśli nie narodzisz się z wody i z Ducha Świętego, nie możesz wejść do Królestwa Niebieskiego”.
Te same słowa Jezus mówi do nas dzisiaj. Musimy się narodzić z Ducha Świętego. Jezus sam narodził się z Ducha Świętego, nie miał żadnego ojca biologicznego – św. Józef był jego „ojczymem”, ojcem zastępczym. Jezus narodził się dlatego, że Maryja poczęła z Ducha Świętego, a teraz mówi i do nas: „Nie tylko ja mam się narodzić z Ducha Świętego, ale wy wszyscy. Wam wszystkim chcę dać moc, abyście się stali dziećmi mojego Boga”. Ten właśnie dar został nam wysłużony na krzyżu. Do tego momentu w historii nikt nie mógł narodzić się z Ducha Świętego w sposób duchowy – tylko Jezus i Jego Matka. A nawet Maryja została poczęta bez grzechu nie przez swoje zasługi, ale jak uczy nas doktryna o Niepokalanym Poczęciu – narodziła się bez grzechu przez przyszłe zasługi swojego Syna Jezusa. Wsłuchaj się dziś w tę obietnicę, jaką Jezus kieruje do ciebie: „Dam ci moc, abyś się ponownie narodził. A wtedy staniesz się dzieckiem mojego Ojca”.
PROŚBA O WIARĘ
Wielu z nas dzisiejszego wieczora będzie prosiło Boga o uzdrowienie. Ale najpierw powinniśmy się zwrócić do Ducha Świętego: „Proszę, daj mi dar wiary”. Wiara nie jest emocją, którą moglibyśmy poczuć. Nie będziemy też walczyć z samym sobą, żeby uwierzyć – ona nie jest czymś, co moglibyśmy sobie wytworzyć sami. Wiara jest darem, który otrzymujemy od Boga. W Liście do Hebrajczyków znajdziemy piękną definicję wiary: Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy (Hbr 11,1).
Wiara jest głębokim przekonaniem, pewnością, którą daje nam Duch Święty. Przekonaniem i oczekiwaniem na to, czego jeszcze nie widzimy. Nasz papież Jan Paweł II pisze, że Duch Święty pomaga nam i ułatwia, abyśmy uwierzyli. Dlatego też w oczekiwaniu na uzdrowienie musimy modlić się do Ducha Świętego: „Proszę Cię, daj mi wewnętrzną pewność tych rzeczy, których się spodziewam. Daj mi głębokie przekonanie, że stanie się to, czego jeszcze nie widzę”.
UZDROWIENIE
Uzdrowienie nie jest czymś, co mogę dać wam ja lub jakikolwiek inny człowiek. Ono pochodzi jedynie od Boga. A Bóg udziela go we właściwym czasie, ponieważ nawet cierpienie ma swoje ważne miejsce w naszym życiu. Jezus powiedział uczniom idącym drogą do Emaus: „Czyż nie wiecie, że koniecznym było dla Syna Bożego, aby został ukrzyżowany?”. Podobnie i dziś mówi: „Jeśli nie będziesz codziennie brał na siebie swojego krzyża i niósł go, i nie będziesz mnie naśladował – nie możesz być moim uczniem”. To jest paradoks, którego świat nie może zrozumieć. Świat patrząc na krzyż zaczyna się śmiać: „Co to z nonsens?”. Ale św. Paweł mówi do nas: „Przesłanie krzyża nie jest głupstwem. Jest mocą Boga i mądrością Bożą” (por. 1 Kor 1,18). I przez dwa tysiące lat, aż do dnia dzisiejszego, miliony chrześcijan doświadczyły tej prawdy.
Zachęcam was teraz, abyście powiedzieli Bogu w swoich sercach: „Panie, pragnę uzdrowienia fizycznego, ale o wiele bardziej pragnę uzdrowienie wewnętrznego – bym potrafił kochać każdego człowieka tak, jak Ty kochasz mnie. Abym potrafił przebaczyć tym wszystkim, którzy mnie zranili. Aby te zranienia, które spotkały mnie w życiu, nie uczyniły mnie człowiekiem zniechęconym. A wraz z uzdrowieniem fizycznym i wewnętrznym, o które proszę, udziel mi tej łaski, abym się stał Twoim synem”. A Pan jest zawsze wierny – On odpowie na wasze modlitwy...
o. Fio Mascarenhas SJ
Książka o. Fio Mascarenhasa SJ. Więcej - kliknij tutaj.