„Dlaczego, gdy czuję się zaproszony przez Boga do włączenia się w modlitwę wspólnotową, to tego nie robię? Czemu na spotkaniach modlitewnych jestem smutny, a inni się cieszą? Co stoi na przeszkodzie, żebym mógł czuć się jedno z siostrami i braćmi, gdy jesteśmy razem na modlitwie?” – takie pytania pojawiają się czasami u osób, które przychodzą na spotkania grup Odnowy w Duchu Świętym.
Każdy chrześcijanin musi być świadomy tego, że walka o jego serce toczy się przez 24 godziny na dobę. Św. Piotr ostrzega nas: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć” (1P 5,8). A zatem powinniśmy być czujni, aby nie stać się smakowitym kąskiem dla nieprzyjaciela. Ta sama walka toczy się również na modlitwie, a w szczególny i wysublimowany sposób – gdy pragniemy zwracać się do Boga i oddawać Mu chwałę wraz z innymi, czyli na spotkaniach modlitewnych.
PRZEDPOLE WALK
Modlitwa uwielbienia Boga (jako najważniejsza dla Odnowy Charyzmatycznej) jest porażająca dla nieprzyjaciela naszej duszy. Stąd zrobi on wszystko, aby nam w niej przeszkodzić. Pierwsza próba, jakiej zazwyczaj jesteśmy poddawani, będzie dotyczyła samego przyjścia na spotkanie modlitewne. „Stare chwyty” złego ducha to: nagłe złe samopoczucie, choroba dziecka, awaria samochodu, silne zmęczenie i myśli, że przecież należy mi się odpoczynek po całym dniu pracy, że odległość jest znaczna (choć dla jakiejś formy rozrywki bez trudu pokonałbym większą). Ta walka wstępna będzie się toczyła, dopóki nie podejmę decyzji: „idę!” lub: „nie idę” (wtedy odczuję usypiający spokój, podany mi „na tacy” przez złego ducha).
WYJŚCIE NA FRONT
Kolejny etap naszych zmagań zaczyna się zaraz po wejściu na miejsce modlitwy. Na przykład atakują nas myśli: No i po co tu przyszedłem? Co to za oszołomy? Byle nikt znajomy nie zobaczył, że tu jestem, bo obciach będzie w pracy. Usiadłbym gdzieś bliżej, żeby lepiej widzieć, ale się wstydzę, że mnie ktoś zobaczy itp. – to jedne z najczęstszych pokus dla tego, kto przyszedł na spotkanie po raz pierwszy. Jeśli się im nie podda, to już na początku spotkania doświadczy ogromnej łaski Pana. Wzrośnie w nim poczucie: „dobrze, że tu jestem”, doświadczy Bożego odpoczynku, radości i nadziei. Jeśli ktoś uczestniczy w spotkaniach modlitewnych od dłuższego czasu, może być poddany pokusie poprzez myśli: Ile tu można przychodzić? Znów będzie tak samo jak tydzień temu. Mam już dość tego X, który ciągle obok mnie siada. Nie zostanę dziś na grupce dzielenia – nie zrobiłem tego, co proponowano na ostatnim spotkaniu, więc nie będę robił z siebie idioty. Znów kolejna formacja? Czy oni naprawdę nie mają co robić? itp. Może też zakraść się duch zniechęcenia, rutyny, stagnacji, ulegania schematom, narzekania czy po prostu bierności i ospałości. Jeśli będziemy świadomi, że również na spotkaniach modlitewnych toczy się o nas ostra walka (w myślach i uczuciach), to szybko nauczymy się omijać duchowe pułapki.
O CO WALCZY DUCH DOBRY, A O CO ZŁY?
Nie myślmy, że podczas samego spotkania duch zły da nam odpocząć. Ale warto pamiętać, że wraz z naszym coraz głębszym wejściem w modlitwę – jego szanse drastycznie maleją. Zostanie natomiast całkowicie znokautowany, gdy przestaniemy już skupiać się na sobie i innych, a całym sobą wejdziemy w modlitewne spotkanie z Panem Bogiem. O co walczą w nas duch dobry i duch zły podczas spotkania modlitewnego? O naszą odpowiedź na Boże zaproszenia w modlitwie. Wielu z nas jest zapraszanych w sercu, aby włączyć się w modlitwę, także tę głośną. Prowadzący spotkanie może sugerować taką możliwość, jednak nie zawsze z niej korzystamy. Nieśmiałość, brak odwagi, względy ludzkie, wstyd itp. – tymi ograniczeniami będzie próbował zatrzymać nas duch zły. Duch dobry zaś będzie czynił wszystko (m.in. przez zachęty prowadzących modlitwę i śpiew), abyśmy nie zaniedbywali łaski Bożej, z którą Duch Święty chce przyjść do nas, a przez nas także do innych. On wie, że zaniedbywanie wezwania Bożego gasi w nas charyzmaty lub powoduje, że nie mogą się one ujawnić w naszym zgromadzeniu. A każdy Boży dar (charyzmat), w którym Bóg chce przyjść – powoduje objawienie się na spotkaniu modlitewnym Jego mocy i miłości. Każde spotkanie modlitewne grupy charyzmatycznej ma bowiem na celu doprowadzenie jego uczestnika do spotkania z Bogiem – w wyniku którego doświadczy on miłości Boga Ojca oraz umocni swoją wiarę, nadzieję i miłość.
ULUBIONA BROŃ ZŁEGO
Nie ma się zatem co dziwić, że duch zły zrobi wszystko, aby do tego nie doszło. Zrobi to pośrednio przez zaognienie naszych negatywnych uczuć czy emocji do siostry lub brata we wspólnocie. Jego narzędziami będą tu:
* porównywanie się – powoduje, że zaczynam widzieć w sobie braki, skupiam się na sobie, zamiast ucieszyć się bogactwem Bożego obdarowania i tym, że Bóg pragnie, abym i ja Mu służył;
* zazdrość wobec obdarowania charyzmatycznego innych – co jest konsekwencją porównywania się, a powoduje zamknięcie na drugą osobę we wspólnocie, niechęć do niej i ostatecznie brak współpracy. Prowadzi też do rozbicia wspólnoty oraz braku jedności. Zazdrość niszczy przede wszystkim mnie samego, zatruwa mi serce i powoduje, że tracę radość posługiwania;
* narzekanie i szemranie – co jest grzechem już nie tylko wobec wspólnoty, ale często powoduje też odrzucanie innych, lidera lub odpowiedzialnych za posługi, a nawet krytykowanie duszpasterza wspólnoty.
Obroną na to wszystko będzie upraszanie Ducha Świętego o łaskę osobistego nawrócenia. Jeśli podejmiemy współpracę z Bożą łaską – bardzo szybko wróci do nas głęboka radość ze wspólnego posługiwania. Bóg daje nam charyzmaty nie dla nas samych, ale dla wspólnego dobra oraz dla umacniania i budowania Kościoła.
ZEJŚCIE Z GÓRY TABOR
A co po zakończonym spotkaniu modlitewnym? Czy tu już nic nam nie grozi? Niestety, walka trwa dalej! Tym razem rozgrywa się o trwałość owoców spotkania z Bogiem. Duch zły będzie chciał je jak najszybciej zawłaszczyć lub przynajmniej spłycić. Znów jego głównym polem działań będą myśli: Ta radość jest możliwa tylko tutaj, na spotkaniu – u mnie w domu i tak nic się nie zmieni. Gdyby ktoś żył w moim środowisku (miał taką historię życia jak ja, był w mojej sytuacji…), to by zobaczył, że tu nic już nie da się zrobić itp. Duch zły będzie chciał nam odebrać radość, wiarę i nadzieję, których doświadczyliśmy na modlitwie. Będzie zasiewał w nas pokusę życia „po staremu” – np. podsuwając myśli typu: Nie wysilaj się, bo tylko wyjdziesz na wariata… lub: To i tak nie ma sensu. Ale strapienie, jakiego możemy doświadczyć w drodze powrotnej do domu (gdy nagle, bez żadnej przyczyny tracimy radość), może też pochodzić od ducha dobrego! Dzieje się tak wtedy, gdy nie odpowiedzieliśmy na spotkaniu modlitewnym na zaproszenie Ducha Świętego – np. nie włączyliśmy się w modlitwę, gdy nas do tego zachęcał, lub zlekceważyliśmy Jego natchnienia. Ten smutek ma charakter wychowawczy, a gdy kolejnym razem zaczniemy współpracować z Bożymi poruszeniami – sami doświadczymy, jak szybko „smutek przemieni się w radość” (por. J 16,20). Poznamy, że współpracujemy z duchem Bożym, po owocach (por. Ga 5,22-23), które będą obecne w nas nie tylko na spotkaniu czy w drodze do domu, ale będą towarzyszyły nam wszędzie, gdzie Pan nas postawi. Będą nam dawały umocnienie i siłę do życia w codzienności, będą budziły nadzieję oraz pragnienie służby bliźniemu.
Postępując zgodnie z zaleceniami św. Pawła: „Trwajcie gorliwie na modlitwie, czuwając na niej wśród dziękczynienia” (Kol 4,2) – najlepiej zadbamy o współpracę z Duchem Świętym, aby to On sam mógł prowadzić nas w każdym momencie życia do spotkania z Bogiem Ojcem, który jest Miłością!
W temacie artykułu zachęcamy do książki "Prowadzenie spotkania modlitewnego" praca zbiorowa - więcej tutaj!
Pomocna w uczestnictwie oraz prowadzeniu spotkań modlitewnych jest także książka Wojciecha Werhuna SJ "Uwielbienie - tego da się nauczyć" - więcej tutaj!
(zamieszczono 2015-04-22)