Grupa „Filadelfia” (to znaczy „miłość braterska”) istnieje od roku 1983. Początkowo należeli do niej ludzie młodzi i osoby po studiach. A że przez ten czas dorastali, obecnie grupa składa się głównie z małżeństw, osób samotnych i starszych. Spotyka się w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa u oo. Jezuitów w Nowym Sączu. Była pierwszą grupą, jaka powstała w Diecezji Tarnowskiej. Jej tradycją jest cykliczne prowadzenie Seminariów, które gromadzą często ponad 100 osób. Pięciu członków wspólnoty opowiada o formacji, jaką podjęła ich grupa:
Stanisław: Dawniej seminaria prowadzone były na wiosnę i kończyły się w wigilię Zesłania Ducha Świętego, natomiast od 5 lat organizujemy seminaria jesienne, które kończą się przed świętami Bożego Narodzenia. Przygotowanie do seminarium z naszej strony to czas modlitwy i postu. Ważna jest też dobra informacja, dlatego rozdajemy zaproszenia osobiście lub pod kościołami, dzięki czemu przychodzą osoby z wszystkich parafii Nowego Sącza.
Jadwiga (żona Stanisława): Przez pierwsze lata grupa Odnowy istniała tylko w tej jednej parafii. Po kilku latach przyszło rozeznanie, aby uformowane już osoby (a pochodziły one z wszystkich parafii nowosądeckich i nie tylko) szły i zakładały grupy także w innych. Teraz, gdy zapraszamy nowe osoby na nasze seminarium, to wracają one do swojej macierzystej parafii i grupy tam istniejącej.
- W 2000 roku zdecydowaliście się nieco zmienić sposób prowadzenia seminariów Odnowy Życia w Duchu Świętym. W łączności ze Szkołą Ewangelizacji i Rozeznania Duchowego w Łodzi wprowadziliście podręcznik „Życie w Duchu Świętym” wraz z 10 książkami z serii „Żyć Dobrą Nowiną” do poszczególnych tygodni. Czy spowodowało to jakąś zmianę?
Stanisław: To, że wybraliśmy Szkołę łódzką, jest wynikiem osobistych kontaktów z osobami z Łodzi i bardzo przejrzystą formacją rozpisaną na lata, co dotąd było naszym największym problemem. Przeszliśmy już różną formację (poczynając od oazowej), sami też wprowadzaliśmy różne programy, ale mieliśmy wizję zawsze tylko na jeden rok. Później zastanawialiśmy się, co dalej. W wyborze nowej formacji wzięliśmy pod uwagę również inny element: nasza grupa spotyka się przy parafii jezuickiej, a Ćwiczenia Duchowne proponowane przez Szkołę łódzką to dla jezuitów chleb powszedni. Nie pomyliliśmy się w wyborze, ponieważ obecny nasz opiekun, o. Siepsiak bardzo dojrzale to podjął i nas prowadzi. Jest to również formacja wymagająca – na początku wystraszyliśmy się nieco, czy znajdziemy na nią czas, bo jesteśmy ludźmi pracy-i-modlitwy, a nie modlitwy-i-pracy. Ale przekonaliśmy się, że gdy ktoś podjął seminarium sercem, to wystarczyło mu czasu na wszystko.
Maria R: Ważne są też same podręczniki, bo skoro każdy nabył je na własność, to może wrócić do ich treści. Mówię to z własnego doświadczenia, bo często po nie sięgam i czytam, powracając do doświadczeń z przeżywanego seminarium.
Stanisław: Dużo mi dało praktykowanie codziennego rachunku sumienia. Ciągle mam problemy z ciągłością modlitwy osobistej, jest czasem niespójna – Eucharystia na początku dnia, ale brakowało jego zakończenia. Tyle się na seminarium nasłuchałem o ważności rachunku sumienia, a szczególnie że św. Ignacy zalecił, by go nigdy nie zaniedbywać, choćby się zaniedbało wszystko inne... I sam się przekonałem, jak on porządkuje dzień – widać, że każdy dzień jest darem Bożym.
Kiedy w wyniku rozeznania podjęliśmy cotygodniową formację poseminaryjną według Zrodzeni w Chrystusie (odpowiednik I tygodnia Ćwiczeń), na początku pojawiły się głosy, że to za trudne. Ale jak przeczekaliśmy pierwszy napór, zachęcając i sami dając przykład, inni zaczęli w to wchodzić. Teraz jesteśmy na końcu tej formacji.
Jadwiga: Pamiętam, że na II Forum Charyzmatycznym w Łodzi – jego gościem był wtedy José H. Prado Flores – miałam wewnętrzne przynaglenie, by podejść do o. Józefa Kozłowskiego SJ i poprosić o wsparcie (pomimo że należeliśmy do parafii jezuickiej, ciągle mieliśmy „problemy z kapłanami”). Na koniec rozmowy uśmiechnął się i powiedział: „Módlcie się!” Podejmując formację w jego Szkole czujemy się bezpieczni, że gdzieś w Polsce jest kapłan, który czuwa nad tym wszystkim. Daje nam formację, ogarnia nas swoją modlitwą i możemy liczyć na jego wsparcie.
Janusz: Ja przeżywam teraz czas ponownego nawrócenia. Próbowałem na początku wejść w tę nową formację, ale ponieważ byłem już na III tygodniu Ćwiczeń Ignacjańskich, nie chciałem jak gdyby „cofać się” do seminarium. Jeszcze nie wiem, jakie są tego efekty, cały czas posługuję i przechodzę formację we wspólnocie, ale czuję jakby odrębne prowadzenie. Podstawowe nawrócenie przeżyłem też na Forum w Łodzi, także chrzest w Duchu Świętym i dość długi czas takiego „lotu w chmurach”, a później już zejście na ziemię. Teraz doświadczam realnego porządkowania w swoim życiu. Ale widzę, że potrzebuję ponownego nawrócenia, nałożenia rąk, „wystartowania” w konkretnej służbie. Choć sam do tych książek nie sięgam, to widzę, że medytacje ze Zrodzeni w Chrystusie kończą się dla innych takim ponownym nawróceniem.
Teresa: Wracając jednak do seminarium, to z doświadczenia dzielenia się grupkach mogę powiedzieć, że na pewno bardzo dobre są książki, które Ośrodek łódzki proponuje na każdy tydzień. Jest tam dużo świadectw, a wiadomo, że to one najbardziej przemawiają do ludzi. Odnajdujemy się w życiu innych, widzimy, jak Pan Bóg działał i łatwiej nam wyjść z trudności, bo mamy taki „żywy” przykład.
Stanisław: Dla naszej grupy ważne było, że konkret tej formacji kazał się ludziom opowiedzieć, bo w każdej wspólnocie są osoby, które chcą tylko raz w tygodniu przychodzić, by się modlić, a nie chcą pracować nad sobą. Traktują spotkanie jako jeszcze jedno nabożeństwo. Dlatego, szczególnie na początku, dopingowaliśmy wszystkich do dzielenia się: co ci dała konkretna formacja? Odpowiedzią była czasem ucieczka – mówiono o czymś innym, ale wracaliśmy do pytania. Wtedy część osób przestała przychodzić, bo nie mieli czym się dzielić. Zostali ci, którzy chcą wzrastać, którzy rozumieją, że służba jest jedną z najważniejszych aktywności we wspólnocie i jest niezbędna do dalszego wzrostu.
Jadwiga: Mówimy jak ważne są medytacje, ale równie ważne jest dzielenie w grupach. Nawet jeśli ktoś sam nie zrobił danej medytacji – to słuchając pozostałych coś z tego przyjmuje. Poza tym rodzi się w nim przynaglenie, że chce to nadrobić. Widzę to ich pragnienie, gdy słuchają, jak innych Pan Bóg prowadzi, zmienia. Wtedy jeden drugiego pociąga i widzę w tym wymiar wspólnoty.
Stanisław: Pamiętam takie dzielenie po medytacji o uzdrowieniu trędowatego. Jedna z sióstr z grupy powiedziała, że dla niej takim „trędowatym” są pijacy. Nie jest w stanie pozytywnie o takim człowieku pomyśleć, bo widzi cierpienie jego rodziny. Powiedziała to bardzo szczerze. Na to jeden z obecnych w grupie, niepijący już alkoholik, powiedział: „Siostro, to ja jestem tym człowiekiem. To ja leżałem w rynsztoku i błocie, to mnie podnoszono. Ale teraz Pan Bóg mnie uzdrowił i ja sam podnoszę tych ludzi”. Ona przeżyła prawdziwy szok – że to normalny człowiek, którego Jezus też kocha.
Jadwiga: Irenka złożyła na następnym spotkaniu piękne świadectwo, jak Jezus ją uzdrowił – że przechodząc ulicą i widząc pijaków z klatki schodowej lub z pracy, patrzy na nich zupełnie innymi oczami.
Wypowiadali się liderzy wspólnoty:
Jadwiga i Stanisław Ruchała
Teresa Rogowska
Beata i Janusz Jędrusik
Maria Ross
Maria Kącik
W tym temacie polecamy podręcznik do Seminarium Odnowy Życia w Duchu Świętym. Więcej - kliknij tutaj.