Pewien rolnik na targu kupił gęś. Była szara i niepozorna, upchnięta w kojcu wraz z innymi wyglądała trochę na podduszoną. Żal mu się jej zrobiło, więc wybrał właśnie ją. Po powrocie do domu zaniósł ją do kojca i zostawił. Następnego dnia rano, w gnieździe, na którym posadził gęś, znalazł małe żółte jajko. Podniósł je i obejrzał dokładnie. Było ciężkie. Popukał w skorupkę, która wydała metaliczny dźwięk. Prawdziwe złoto!
Odtąd rolnik stał się bogatym człowiekiem. Co ranka znajdował kolejne złote jajko, niósł do kupca na targ i wracał z pieniędzmi do domu. Nie musiał już pracować w polu, wstawać wcześnie rano, jego dobrobyt nie zależał od kaprysów pogody ani urodzaju. Po pewnym czasie jednak doszedł do wniosku, że codzienne chodzenie na targ jest nieekonomiczne. “A może by tak wyjąć te wszystkie złote jajka za jednym razem?” – pomyślał. Wziął nóż, poszedł do kurnika, ukatrupił gęś i otworzył jej brzuch. W środku jednak było tylko jedno małe i na wpół ukończone jajeczko...
Czy Ty nie jesteś dla siebie tym rolnikiem?
W naszych grupach spotykamy czasami ludzi po pierwszym nawróceniu, którzy na początku dają z siebie wszystko (i więcej), ale po dwóch latach zaczynają mieć problemy na studiach, w pracy, w rodzinie, doświadczają wypalenia i wreszcie odchodzą, lub co najwyżej zajmują smętnie miejsce w “ogonie” grupy. Dlaczego nikt ich wcześniej nie zatrzymał i nie zapytał, czemu całą swoją aktywność skupiają wyłącznie tu, kosztem swoich obowiązków? Zadaniem lidera i animatorów jest przecież dbałość o misję ewangelizacyjną grupy (złote jajka), jak i troska o podtrzymywanie tej zdolności i pragnienia ewangelizacji (gęś) w każdym z członków grupy.
Kto mnie posyła?
Co pewien czas zdrowo jest zadać sobie podstawowe pytanie: Dlaczego to wszystko robię i co jest moją motywacją? Istotą naszego życia duchowego nie jest ani bycie w porządku wobec 10 przykazań, ani ewangelizacja, ani posiadanie darów charyzmatycznych, ani nawet bycie świętym. Istotą naszego życia duchowego jest więź z Jezusem. Wszystko inne jest “skutkiem ubocznym” tej najważniejszej relacji. A jeśli zajmie jej miejsce – staniemy się tymi, którzy w zbożnych celach pozyskają cały świat, ale na swej duszy szkodę poniosą. Nie warto.
Jeśli z nadmiaru działań nie masz sił wieczorem na prawdziwą modlitwę ani corocznie czasu na własne rekolekcje, to znaczy, że już wypłynąłeś na powierzchnię życia duchowego. A akcje, jakich się podejmujesz, mają Cię tylko utwierdzić w złudzeniu, że nadal płyniesz...
Jezu, o czym chcesz dziś ze mną porozmawiać?
Zacznijmy od przyjrzenia się naszej modlitwie. Czy jest ona spotkaniem z kochającym mnie Bogiem, czy miejscem załatwiania z Nim różnych interesów: grupy, rodziny, powierzonych mi spraw? Oczywiście są one ważne i również pojawiać się będą w naszej modlitwie, ale jeśli ją zdominują – Pan Bóg nagle stanie się tym, którego skrycie “poganiamy” i skłaniamy do działania, a On ciągle się z czymś „spóźnia”. Dlatego jutro też Mu o tych sprawach przypomnimy, i pojutrze, aż do skutku...
Nie bój się dopuścić Boga do głosu. Spotykając się z Nim, pozwalasz Mu rozpalać swoje serce i wzbudzać w sobie Jego pragnienia. Zaprzyjaźniając się z Nim – zapragniesz stawać się do Niego podobny. A wtedy wszelka podjęta posługa wynikać będzie z czystej motywacji pójścia za Nim do innych, nie „wszędzie”, ale dokładnie tam, gdzie On Ciebie potrzebuje.
Na co poświęcić swój czas?
Potrzeb zaangażowania się widzimy wokół siebie mnóstwo. Czasami wpędza nas to w przygnębienie, że nie wszystkim możemy sprostać. Ale nie do wszystkich jesteśmy posłani. Aby nie wpaść w aktywizm, nie podjąć w chwili pocieszenia duchowego zbyt wielu zaangażowań (za którymi ukrywa się duch zły, popychający nas do przesady w dobrym), potrzebne jest... posłuszeństwo Bogu. Co jest Twoją misją podstawową? Rodzina, posługa kapłańska, studia? Co Pan Bóg dał Ci jako zadanie, w którym nikt inny Ciebie nie wyręczy? W takim razie cokolwiek innego podejmiesz, nie może trwale kolidować z tym, co wynika z Twojego stanu i powołania. Czy bierzesz odpowiedzialność za swój rozwój duchowy, intelektualny, fizyczny i społeczny? Jeśli nie Ty, to czy ktoś inny zrobi to za Ciebie? Wątpię. Misje nadane nam przez Boga wyróżniają się tym, że i „złote jajko” pojawia się wtedy kiedy trzeba, i równocześnie „gęś” dorasta i dojrzewa w tej misji.
Robotników zawsze mało
Każda ewangelizująca grupa napotyka w którymś momencie problem, że wielość dzieł przerasta liczbę ludzi, którzy chcieliby się w nie zaangażować.
Ewangelizator-długodystansowiec to ten, który oprócz „bycia dla innych” potrafi również zatroszczyć się o swój kontakt z Bogiem, z rodziną; o odpowiednią ilość snu, o swoje zdrowie i rozwój zawodowy – jednym słowem ten, kto potrafi zdrowo kochać siebie. Tak będzie również traktował i innych. Krótkodystansowiec, który nieustannie działa na granicy przemęczenia, także i na innych wymuszał będzie działania sprzeczne z ich długotrwałym dobrem. Przymus wywierany na sobie – przenosi na innych. I po pewnym czasie zrazi nawet tych najgorliwszych.
Jezus nie rozlicza nas ze skuteczności (bo ta zależy od Niego), ale z serca wkładanego w to, co robimy. Choćby były to rzeczy małe i niepozorne – ważne, aby zgodne z Jego wolą. W Nazarecie rzeźbił stołki do 30 roku życia, a ewangelizował tylko przez 3 lata. Nigdzie w Ewangeliach nie powiedział, że tamte 30 lat uważa za stracone. Czasami nie doceniamy tego, że to w drobiazgach, z jakich składa się nasze życie, dajemy świadectwo o naszej więzi z Bogiem. O tym, że jesteśmy przekonani, iż nasze życie ma sens. Ludzie najpierw posłuchają naszych słów, ale potem przyjrzą się czynom, które je potwierdzą lub im zaprzeczą.
Lider często pociąga innych tym, jaki sam jest. Jeśli jego postawa jest cichą autokreacją, po pewnym czasie inni to odkryją i zniechęcą się. Jeśli jednak staje się coraz bardziej Chrystusowy, bo przyjaźń z Jezusem przynagla go do działania (a czasem powstrzymuje przed nim), to nawet pomimo jego wad i słabości ludzie do niego dołączą. Zobaczą, że on już poznał drogę i też będą chcieli nią pójść.
Anna Zygadlewicz
Polecamy książkę dla liderów i animatorów "Prowadzenie spotkania modlitewnego". Więcej - klkinij tutaj